niedziela, 30 września 2012

"Powietrze na śniadanie"- Jana Frey

Autor: Jana Frey
Tytuł: Powietrze na śniadanie
Liczba stron: 158
Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza FOKA

"Powietrze na śniadanie" to niezwykle poruszająca historia Serafiny- Włoszki mieszkającej w Niemczech. Zaczyna się banalnie- poznaje chłopaka, chce dla niego wyglądać ładnie, a wydaje jej się, że jest niezwykle gruba. Tylko jej się tak wydaje, a jednak dieta staje się jej życiem. Początkowo tylko ogranicza niezwykle tuczące rzeczy, jednak potem prawie zupełnie przestaje jeść z obawy, że wszędzie czai się tłuszcz.
Jej waga dochodzi do 40 kilogramów, ale jej to nie wystarcza. Anoreksja to nie przelewki, to bardzo groźna choroba- mimo faktycznej niskiej wagi, wyglądu szkieletu chorym na nią wydaje się, że są bardzo grube. Katują się dietą, rezygnują z jedzenia, co może prowadzić do śmierci. Początkowo nikt nie zauważa choroby, a gdy się orientują jest już za późno. Tak było w przypadku Serafiny. gdy jej rodzice zorientowali się, że nic nie jada chcieli jej pomóc. Nie przyniosło to oczekiwanych skutków, nasza bohaterka robiła wiele różnych rzeczy aby nie zjeść posiłku np. chowała jedzenie w pokoju, aby później wyrzucić, kłamała. że posiłek zjadła u koleżanki, podczas gdy wypijała tylko wodę. To była ucieczka od problemów, w jej domu źle się działo między rodzicami, chociaż była kochana (i wiedziała o tym), nic jej nie brakowało.
Ta "dieta" sprawiła też, że Serafina oddaliła się od znajomych, ucierpiały relacje nie tylko z nimi, ale też z rodzicami i siostrą. Może to dlatego, że nie miała o czym rozmawiać z nimi, a oni uważali, gdy zrzuciła kilko że nie powinna już się odchudzać, bo wygląda ładnie, nie potrzeba jej już więcej tracić. Niestety nie udawało się jej przekonać, toteż niestety kontakty się rozluźniły, a Fina mogła dalej chudnąć.
Bardzo się cieszę, że powstała taka książka. O zaburzeniach pokarmowych należy mówić, edukować, a nie zbywać milczeniem. Dieta to nic złego, ale ważne jest, aby w odpowiednią porę zareagować i być może ta książka w tym pomoże.
Okładka bardzo przemawia, tak właśnie postrzegają siebie anorektyczki: w lutrze gruba dziewczyna, choć naprawdę jest tak chuda, że widać wszystkie kości.
Polecam tą oraz inne książki z serii "Biblioteka Młodych".

sobota, 29 września 2012

"Wyznania upiornej mamuśki"- Jill Smokler

Autor: Jill Smokler
Tytuł: Wyznania upiornej mamuśki
Liczba stron: 181
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

W pracy, układając książki natknęłam się na poradnik" Twoje dziecko nie msusi być tyranem". Patrzę, patrzę i myślę, że skądś znam okładkę. Chwila zastanowienia i.. tak, w "Wyznaniach upiornej mamuśki" zostało wykorzystane to samo zdjęcia. Nie jestem pewna czy taka sytuacja to jakieś niedopatrzenie, czy dwie książki, dwóch różnych wydawnictw mogą mieć takie same okładki
Dla potwierdzenia:

Ale zostawmy ten temat, dalej będzie już moja opinia o książce.
Bardzo mi się podobała, gdybym miała więcej czasu na pewno przeczytałabym ją szybciej. 
Chciałabym w przyszłości skorzystać z rad Jill, niektóre są bardzo cenne. Również jej spostrzeżenia są myślami wielu kobiet.
Książka powstała na podstawie prawdziwego życia rodzinnego autorki oraz dzięki blogowi, który znajduje się pod adresem: http://www.scarymommy.com/. Jill ma troje dzieci z niewielką różnicą wieku i stara pokazać swoje metody wychowawcze. Nie namawia usilnie do ich stosowania, nie uważa, że to jak postępuje to jedyny i najlepszy sposób na wychowanie dziecka, aczkolwiek czytając ma się ochotę skorzystać z niektórych porad.
Z wielką przyjemnością czekałam na kolejne rozdziały bo na początku każdego były przemyślenia różnych matek. Niekiedy trudno było mi się opanować i nie roześmiać się na głos (książkę zdarzało mi się czytać podczas przerwy czy w autobusie). Porady te mogły pokazać, że niektóre problemy da się jakoś rozwiązać, i co najważniejsze, że nie są one wyrodne bo wiele kobiet ma podobne odczucia jak one. Ważne jest  aby dać do zrozumienia, że to normalne, że dać, że matka czasami potrzebuje odpoczynku od własnego dziecka lub, że nie każdy ma ochotę na spotkanie z naszym dzieckiem (może nie lubić dzieci po prostu albo tolerować tylko swoje, co zdarza się dość często). Nie powinniśmy nic z góry zakładać, najlepiej na początku wyjaśnić sobie wszystko wtedy atmosfera jest zdrowsza, mniej nieporozumień.
Z wielkim zadowoleniem przyjęłam też fakt, że na końcu książki można znaleźć jeszcze więcej wyznań innych matek.
Bardzo podoba i się z jak wielką miłością Jill pisze o własnych dzieciach, nawet w dniach gdy marudzą, są niegrzeczne.
 Polecam!


wtorek, 25 września 2012

"Urodzony uwodziciel"- Susan Elisabeth Philips

Autor: Susan Elisabeth Philips
Tytuł: Urodzony uwodziciel
Liczba stron: 280
Wydawnictwo: Amber

Oj, dawno nie czytałam takiej książki, która spowodowałaby sytuację, że nie wiem co o niej myśleć, co napisać. Początkowo- wcale mi się nie podobała, liczyłam tylko na to, że uda mi się ją szybko przeczytać.
Dopiero w połowie, pewnie koło setnej strony fabuła zaczęła mnie wciągać i z ciekawością czytałam dalsze losy bohaterów, przyznam się też, że to jak rozmawiali i co oni robili niejednokrotnie poprawiło mi humor.
Ciekawa jestem, czy inni w swoich związkach gają w taką grę,
jak Blue i Dean. Ja osobiście chyba nie mogłabym, nie lubię kłótni (nawet tych udawanych), a i we flirtowaniu staram się zachować umiar.
Okoliczności pierwszego spotkania naszych bohaterów są ciekawe, no i jednak poznali się w oryginalny sposób- w końcu czy dużo ludzi chodzi na co dzień po ulicy w przebraniu bobra?). W takim stroju Dean zabrał Blue do swojego samochodu. Od początku coś go do niej ciągnęło, nie każdy ufa przypadkowo poznanej kobiecie i pozwala zamieszkać w swoim domu.
Dziś moja opinia będzie pozytywna, jednak było więcej plusów niż minusów. Jednymi z ciekawszych, jeśli nie najciekawszymi wątków były ten, które dotyczyły przyrodniej siostry Dean'a i jego rodziców.
Tu mam wrażenie, że miłość jest opisywana niejako na drugim miejscu, problemy rodzinne są bardziej wyeksponowane, ważniejsze.

sobota, 22 września 2012

"Szukam męża, szukam żony"- Chris Manby

Autor: Chris Manby
Tytuł: Szukam męża, szukam żony
Liczba stron: 330
Wydawnictwo: Amber

Niesamowita książka, bardzo ciekawa. Miło spędziłam przy niej czas, ale wiedziałam, czego się spodziewać bo wcześniej czytałam książki
z serii "My dwudziestolatki, trzydziestolatki".
Bohaterami tej książki jest trójka przyjaciół: Ruby, Lou i Martin, wszyscy samotni. Po kolejnym weselu, tym razem dobrej koleżanki postanawiają wziąć sprawy we własne ręce i znaleźć partnera poprzez ogłoszenie matrymonialne. Ale żeby nie było za łatwo, to przyjaciel ma zdecydować, kto będzie odpowiedni dla niego. Wydawać by się mogło, że Lou najlepiej udała się randka, ale ona ma wątpliwości. W metrze dostrzegła interesującą osobę, ale nie było czasu na rozmowę czy jakikolwiek kontakt. Ruby, widząc to zamieściła ogłoszenie w gazecie
i odezwała się do niej osoba poszukująca osoby z metra. Szczęśliwe zakończenie? Skądże, to był żart, zakład, a mimo to, Lou jako jedyna z przyjaciół przez jakiś czas była związana z Andrew, choć nie był mężczyzną z metra.
Tak, wydaje się, że tematem jest tylko miłość, randki? Błędne przekonani, chociaż nie przeczę, dużo miejsca poświęca się aby to opisać. Bardzo ciekawił mnie wątek Ruby i jej adopcji oraz to, czy odnajdzie swoją biologiczną matkę, to, czy gdzieś ma rodzinę. No, po prostu bardzo chciałam, żeby się tak stało, miała wystarczająco problemów w życiu osobistym, z mężczyznami- zawsze wybierała tych, którzy ją ranili.
Podczas lektury zdarzało mi się przewidzieć co się dalej stanie, to co myślałam, w dalszej części okazywało się prawdziwe.
To idealna książka do poczytania po ciężkim dniu.
Polecam.

niedziela, 16 września 2012

"Póki pies nas nie rozłączy"- Romuald Pawlak

Autor: Romuald Pawlak
Tytuł: Póki pies nas nie rozłączy
Liczba stron: 284
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia

Z okładki patrzą na nas oczy psa. Skądinąd sympatyczne, ale ja szaleję za kotami więc nie jestem obiektywna ;-).
Zazdroszczę lekkości pióra Romualdowi Pawlakowi, dawno nie czytałam ta fajnej książki oraz nie spędziłam tak przyjemnie czasu.
O czym jest ta książka?
Platon to pudel, który dostaje zadanie od Pana Stworzenia, którego on nazywa PeEsem. To zadanie polega na zaprowadzeniu zmian
i porządków w życiu Michała i Renaty. Ich uczucie powoli się wypala, ale kobieta ma pomysł jak sprawić, żeby związek się nie rozpadł (chyba przeczuwa co planuje Michał). Po długich rozmowach w ich domu zjawia się Platon, którego nazywają Egonem. Dziwi nie to, ale to Michał zajmuje się wyprowadzaniem pudelka na spacery, tresowaniem go (bo to pies rasowy, będzie brał udział w wystawach).
Książka pokazuje także prawdę o internecie, to bardzo często nie wiemy, kto jest za ekranem monitora,
a wątki na forach mogą być sztucznie podsycane przez osoby chcące wywołać awanturę lub osiągnąć jakiś swój cel. Chociaż nie powiem, rozbawiało mnie to, jak bardzo Michałowi zależało na pozbyciu się śmierdzącej rośliny, którą hoduje sąsiad. Uśmiech na twarzy pojawił mi się też wtedy, gdy przeczytałam jakie sposoby na znalezienie "drugiej połowy" miał szef Michała.
Co z niej wynika? To, że nie tylko człowiek może pomóc psu, ale zwierzę też może sprawić, że relacje międzyludzkie się naprawią.
Książka bardzo, ale to bardzo mi się podobała, szkoda, że skończyło się tak szybko.

sobota, 15 września 2012

"Szminka w wielkim mieście"- Candace Bushnell

Autor: Candace Bushnell
Tytuł: Szminka w wielkim mieście
Liczba stron: 412
Wydawnictwo: Świat Książki

Nie miałam okazji trafić na książkę "Seks w wielkim mieście",
ale zdarzyło mi się obejrzeć kilka odcinków serialu. Nie żebym jakoś szczególnie szalała za nim, ale był nawet ciekawy. Na książkę trafiłam zupełnym przypadkiem, tym razem wydaje mi się, że kryterium była okładka. Wiem, że nie powinnam tak robić, ale czasami zdarza mi się wypożyczyć z biblioteki wiele książek i na niektóre po prostu rzucę przelotnie okiem. Na szczęście branie "kota w worku" nie zdarza mi się zbyt często.
"Szminka w wielkim mieście" to opowieść o trzech przyjaciółkach. Łączy je niewiele, dzieli dużo, ale i tak się przyjaźnią. Czymś co łączy jest mieszkanie w Nowym Jorku i to, że bywają w wielkim świecie. Każda ma swoje problemy: Wendy rozwodzi się z mężem, Nico nie jest szczęśliwa w małżeństwie więc zaczyna romans, a Victory nie potrafi nikogo pokochać.
Najbardziej chyba zainteresował mnie wątek Wendy i Shane'a, pewnie gdyby nie on to odłożyłabym książkę po przeczytaniu kilkudziesięciu stron, bo jakoś mnie nie wciągnęło. Ale czytałam, byłam ciekawa, jak zakończy się ta sprawa. Nie wiem, czy takie było założenie autorki, ale to, jak opisała Shane'a sprawiło,
że irytował mnie,a kibicowałam Wendy. Nie podobały mi się jego zagrania, znikanie z domu inne takie. Chociaż chwali się, że na początku chciał ratować małżeństwo, przez jakiś czas chodzili na terapię. Terapia niestety nie pomogła, chociaż nie dziwię się, dla mnie poglądy pani doktor są nieco dziwne. Głównym zarzutem Shane'a było to, że jego żona za dużo pracuje, ale milczeniem pomijał fakt, że on nie pracuje (chwali się mu chociaż, że opiekuje się dziećmi) oraz bierze od Wendy pieniądze. Szkoda, że w tym małżeństwie zabrakło szczerości.
Ciekawy był też wątek Nico i jej męża. Zastanawiałam się jak potoczą się jej losy, czy mąż odkryje romans?
Czuję pewien niedosyt.

"Syndrom starszej siostry- Malwina Chojnacka

Autor: Malwina Chojnacka
Tytuł: Syndrom starszej siostry
Liczba stron: 257
Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Książka niesamowicie mnie wciągnęła. Ja wiem, że nie wszyscy lubią literaturę typowo kobiecą, ale myślę, że tą pozycję warto przeczytać. Dlaczego? Chociażby dlatego, że pokazuje nam co jest w życiu ważne.
Nasza bohaterka to kobieta sukcesu, redaktor naczelna pisma zajmującego się aferami związanymi z celebrytami. I choć w życiu zawodowym powodzi się jej świetnie, to w prywatnym już trochę gorzej. Rozstała się z mężem, próbuje ułożyć sobie życie na nowo? Czy jej się uda? Zdradzę, że tak, ale będzie to trudna miłość- będzie musiała się zastanowić czy przeszłość ukochanego jest dla niej ważna.
Bardzo kibicowałam jej bo to jak to się mówi "dusza człowiek". Zawsze poradzi, pomoże, można się jej wypłakać. Inni chyba to wyczuwali bo z każdym problemem udawali się do niej. Nigdy nie odmówiła pomocy, nawet gdy była zajęta, pracowała to starała się znaleźć czas dla innych.
Książka jest bardzo przyjemna w czytaniu, miejscami rozbawia, czasem rozczula.
Bardzo podobał mi się wątek jej byłego męża oraz mężczyzny, do którego wiele lat temu coś czuła Spotykając go miała małą nadzieję, że może będą razem, że coś się rozwinie, jednak w toku wydarzeń zmieniła zdanie. Zresztą tak jak wiele innych kobiet nie mogłaby być ze zdradzającym mężczyzną. No i takim, który uważa, że zdrada nic takiego, że bez uczucia to nie zdrada. Pusty śmiech mnie ogarniał jak to czytałam, wielu mężczyzn nadal tak myśli. Ale ten jeden dostał nauczkę, i nie powinnam tak mówić, ale dobrze mu tak! Następnym razem się zastanowi.
Jaką nauczkę dostał Marcin?
Jak się ułoży życie pani redaktor?
Aby się tego dowiedzieć, trzeba przeczytać książkę, ja nic nie zdradzę.
A książkę polecam, idealna do poczytania po ciężkim dniu pracy.

P.s. Jaka fajna okładka! Ma w sobie to coś.

wtorek, 11 września 2012

Książki z dzieciństwa

Czy macie ochotę wrócić do książek czytanych w dzieciństwie?
Pracując w bibliotece ciągle natykam się na jakąś pozycję, do której mam ochotę powrócić.
Ale czuję jakiś wewnętrzny opór, który mówi mi "to nie jest książka dla ciebie, tylko dla dzieci".

niedziela, 9 września 2012

"Gliny mówią o sobie swoimi słowami"- Mark Baker

Autor: Mark Baker
Tytuł: Gliny mówią o sobie swoimi słowami
Liczba stron: 307
Wydawnictwo: Media Rodzina

Sama nie wiem dlaczego ta książka znalazła się w mich rękach. Przecież tego typu pozycje nie są moją pasją, chociaż nie powiem, czasami lubię poczytać sobie thriller czy sensację. Jakoś długo czekała na swoją kolej i proszę- doczekała się. A ja jestem  bardzo zadowolona, że po nią sięgnęłam.
W książce bardzo ciekawie opisane są realia życia amerykańskich policjantów- zarówno życia zawodowego, jak i prywatnego. Policjanci podzielili się wspomnieniami z akcji (chociaż nie tylko). Zrobili to oczywiście anonimowo.
Książka ma kilka lat, ale polecam ją do przeczytanie. A szczególnie powinni to zrobić ci, co noszą koszulki "JP Je...ć Policję" czy "CHWDP". Nigdy nie zrozumiem takich osób, a szczególnie rodziców, którzy kupują takie ubrania dzieciom. Ale wracając- policja ma za zadanie dbać o nasze bezpieczeństwo
i na pewno w jakiś sposób to robi- lepiej czy gorzej, ważne, że robi. A że, znajdują się czarne owce, które psują dobre zdanie instytucji? Wszędzie, w każdym zawodzie mogą się takie zdarzyć, nic nie zrobimy.
 Co by było, gdyby ich nie było? ;-).
Dodatkowo, jeden z rozdziałów sprawia, że nie ma możliwości nie wybuchnąć śmiechem ( przynajmniej ja nie mogłam się opanować). Dotyczył żartów, które czasem nawzajem robili sobie policjanci. Zapewne miało to na celu choć na chwilę oderwać myśli od tego co złe.

sobota, 8 września 2012

"Złodziejka"- Sarah Waters

Autor: Sarah Waters
Tytuł: Złodziejka
Liczba stron: 463
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Nieprzewidywalność. To jedyna cecha, która przyszłaby mi na myśl, gdyby ktoś zapytałby się mnie o tą książkę. Jednocześnie odpowiedziałabym, że mi się podobała, dlatego, że książki z minionych epok od dawna są moją fascynacją. Akurat ta dotyczy czasów wiktoriańskich.
Jak widać w notce na okładce akcja rozpoczęła się w roku 1862 roku. Naszą główną bohaterką jest Susan, która nie zna matki, nie ma rodziny, a wychowana została w złodziejskiej rodzinie, gdzie od początku obcowała z kradzieżami, paserstwem. Pewnego dnia przychodzi do niej znajomy, nazywany Dżentelmenem i  prosi ją aby wzięła udział w planie, który ma na celu pozbawić majątku Maud. Chociaż początkowo nie chciała się zgodzić, to jednak skusiła ją wizja otrzymania dużej sumy pieniędzy. Zresztą, trudno się dziwić- Susan nigdy nie była osobą bogatą, a to, że od dziecka w jakiś sposób obcowała z kradzieżą sprawiło, że nie uważała tego za czyn haniebny, co najwyżej byłoby to niepoprawne.
Ale nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Czy plan się powiedzie i nasi bohaterzy będą bogaci?
Książka idealnie pokazuje, że nie wszystko jest takie jak się jawi. Czasem najlepsi przyjaciele mogą zdradzić. No i rzadko też się zdarza, żeby główny bohater był czarnym charakterem (no bo jak to, kibicować komuś, żeby udał się czyn naganny?). Jak już wyżej wspominałam, bardzo podobał mi się klimat książki, wydawało się czasem, że się stoi obok i obserwuje.
Ciekawostką jest, że na podstawie "Złodziejki" Sarah Waters został nakręcony film.

niedziela, 2 września 2012

"Zapomnijcie o córce"- Sandra Gegory

Autor: Sandra Gregory
Tytuł: Zapomnijcie o córce
Liczba stron: 463
Wydawnictwo: MUZA S.A

"Zapomnijcie o córce"- takimi słowami zaczyna się książką. Patrząc tylko na tytuł, nie czytając notki na okładce pomyślałam sobie, że książka będzie o porwaniu dziecka i reakcjach temu towarzyszących. Dlaczego? Bo często w filmach, gazetach gdy porywacze dzwonią po okup straszą, żeby zapomnieć o osobie, którą porwali. Dlatego więc pomyślałam, że ta książka również jest o tym. Ale bardzo się pomyliła. Sandra (tak, tak, sama autorka opisuje to, co przeżyła) prosi rodziców, aby wyrzucili ją
z serca po tym, jakich zmartwień doznali przez nią.
"Zapomnijcie o córce" to historia autentyczna Sandry, angielki, która przez jakiś czas przebywała w Tajlandii, a gdy stęskniła się za rodzicami
 i postanowiła wrócić okazało się, że nie ma za co.
Z pomocą przyszedł jej znajomy, za przewiezienie paczki do Japonii miała dostać 1000 dolarów. To nie tak, że nie wiedziała, co się tam znajduje, ona po prostu była w takiej desperacji, że zrobiłaby wszystko, aby tylko powrócić do domu. Niestety, nie wszystko poszło po jej myśli i na tajlandzkim lotnisku zostaje zatrzymana pod zarzutem przemytu narkotyków.
Pomyślicie- nic takiego, dostanie kilka lat, w końcu wiedziała na co się pisze. Otóż nie- nie kilka lat, a 25 lat lub nawet dożywocie- decyzja należy do sądu. Tajlandia jest jednym
z krajów, który bardzo surowo kara za takie przestępstwa.
Gdy zapada wyrok sądu Sandra stara się o przeniesienie do więzienia w Wielkiej Brytanii, nie przeczuwając, że będzie jej tam gorzej niż w Tajlandii.
Czytając tą książkę można poczuć złość na system prawny. Dlaczego osoba, która przemycała narkotyki została gorzej potraktowana niż niejeden morderca? Została jednocześnie osadzona z osobami, które popełniały gorsze czyny od niej, godne potępienia. Na tym miała polegać resocjalizacja? To gratuluję pomysłu- na pewno lepiej można się poczuć siedząc w celi z osobami, które nie wahały się torturować
 czy odebrać komuś życia.
Jestem za to pełna podziwu dla rodziców autorki za walkę, którą stoczyli, aby ich córka była wolna,gdy rząd angielski nie miał ochoty się w to mieszać. Poruszyli niebo i ziemię, pozbyli się oszczędności, występowali w telewizji, zainteresować media- słowem- starali się wykorzystać wszystkie kroki, aby potem nie myśleć "a może coś jeszcze mogliśmy zrobić, może by pomogło". Podziwiam ich hart ducha i to, że nie odwrócili się od Sandry, chociaż ona sama o to prosiła.
Książkę zaś była bardzo ciekawa, wciągająca, chociaż ja trafiłam na jakiś wybrakowany egzemplarz. Brakowało w nim 17 stron, a więc nie wiem wszystkiego ;-)
Nie wiem za to, dlaczego przeczytanie jej zajęło mi tak dużo czasu- przecież sięgałam po nią w każdej wolnej chwili.
Polecam!