wtorek, 24 kwietnia 2018

"Światło w cichą noc"- Krystyna Mirek

Autor: Krystyna Mirek
Tytuł: Światło w cichą noc
Liczba stron: 352
Data wydania: 2017 r.
Forma: książka papierowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Edipresse
Źródło: egzemplarz recenzencki


Pierwsze moje zetknięcie się z tą książką? Wstyd się przyznać, ale dałam się złapać na fake news- artykuł w fakcie, taki, który sugerował, że to prawdziwa historia.. Dopiero potem wyjaśniono, że to fabuła książki.
Z jednej strony taki artykuł to fajna rzecz, na pewno zachęcił wiele osób do przeczytania powieści, z drugiej zaś- ja poczułam się oszukana. Liczyłam na prawdziwy historię (może nawet wzruszającą), a tu niespodzianka!
Być może nie jestem z tego zadowolona ponieważ i tak bez zbędnych zachęt sięgnęłabym po książki autorstwa Krystyny Mirek (jednej z moich ulubionych polskich autorek). Po jej książki sięgnę zawsze. Bo wiecie... jeszcze nigdy się na nich nie zawiodłam, a wiele ich przeczytałam (choć jeszcze nie wszystkie).
Jak zdążyliście zauważyć, święta u mnie będą chyba cały rok. Kochane autorki się rozpisały...
Nie narzekam, łamię stereotyp, że książki z motywem świątecznym pysznie smakują tylko w listopadzie- grudniu. W dobie gdy nowości wydawnicze pojawiają się jak grzyby po deszczu- to NIE-MOŻ-LI-WE.
"Szczęście w cichą noc" to nie jest zwyczajna książka. Ba! Jeśli wczytujemy się w powieść to jest ona całkiem wyjątkowa. Dla Magdy bowiem Boże Narodzenie to nie czas radości, a smutku. Każdego roku ona i jej bracia na nowo przeżywają śmierć rodziców, pamiętają to, jak na nich czekali i okropną wiadomość tuż przed pierwszą gwiazdką.
Czy takim razie w powieści brak świątecznego nastroju, przygotowań?
Pisałam już, na pewno będę powtarzać- to książka wyjątkowa więc i nastrój jest. Skąd się wziął? Otóż główna bohaterka postanawia zmienić podejście, oczarować mężczyznę i zorganizować święta. Co z tego wyjdzie? Zapraszam do lektury.
Książka jest naprawdę niesamowita, wyjątkowa i ciekawa. Znacie uczucie, kiedy książka męczy w pozytywnym znaczeniu? Pojawia się tzw rollercoaster emocji, szybsze bicie serca, a po zakończeniu lektury- niemożność znalezienia sobie miejsca. To książka tego typu. I bardzo się z tego cieszę.
Lektur drugiej części czyli "Światła o poranku" jeszcze przede mną, więc już wiem, że czeka mnie wspaniała lektura.

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

"Spotkamy się przypadkiem"- Małgorzata Garkowska

Autor:  Małgorzata Garkowska
Tytuł: Spotkamy się przypadkiem
Liczba stron: 372
Data wydania: 2018 r.
Forma: książka papierowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Zysk i S-ka
Źródło: egzemplarz recenzencki


Pod tą, moim zdaniem niekoniecznie pasującą (choć nie brzydką) okładką kryje się prawdziwa perełka czyli książka, od której nie można się oderwać. Przeczytałam ją praktycznie za jednym zamachem, niemal zarywając noc.
"Spotkamy się przypadkiem" to powieść, z gatunku, który bardzo lubię. Znajdziemy w niej uzupełniającą się opowieść trzech osób: Joanny i Marii oraz momentami- Janka, który w życiu ma ciężko. Wyżej wspomnianych pań również los nie rozpieszczał: jedna próbuje poradzić sobie z wydarzeniami z przeszłości, drugą dopiero czekają trudne chwile.  Czy uda im się odzyskać radość życia?
Książkę, choć porusza tematy trudne i ważne, czyta się lekko. O jakich problemach mowa? Na przykład- co zrobić w przypadku gdy wiemy, że w rodzinie dziecka jest alkoholizm oraz o reagowaniu w powyższej sytuacji oraz o mobbingu, dokuczaniu w szkole- jak pomóc by ne narazić się na dalsze nieprzyjemności ze strony rówieśników. Znajdziemy też wątek dotyczący radzenia sobie po stracie kogoś ważnego. Czy bohaterki ułożą sobie życie, a Janek będzie mógł zasypiać i uczyć się bez obaw, że będzie wyśmiewany?
Z przyjemnością sięgnę po kolejne tej autorki, a poprzednią- "Układankę z uczuć" również bardzo polecam.

poniedziałek, 9 kwietnia 2018

"Jedną noga w niebie"- Izabella Frączyk

Autor: Izabella Frączyk
Tytuł: Jedną nogą w niebie
Liczba stron: 296
Data wydania: 9 listopada 2017 r.
Forma: ebook
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Źródło: egzemplarz recenzencki


Jak na pewno zdążyliście się zorientować- na moim blogu często pojawiają sę recenzje książek napisanych przez Izę Frączyk. Nie ma co ukrywać, lubię zarówno książki, jak i samą akutorkę. Czy jednak prywatna relacja rzutuje na ocenę książki? Sprawdźcie!
Przy okazji recenzji poprzednich tomów wspomniałam, że mam problem z serią o Pieńkach. Z jednej strony zainteresowała mnie fabuła, wydarzenia związane z bohaterami, z drugiej zaś- część dotycząca przygotowywania gospodarstwa, zwierząt nie trafiła do mnie. To po prostu nie moje klimaty. Nie wstydzę się tego powiedzieć. Każdy lubi coś innego. Być może ktoś powie, że nie mm uczuć bo nie lubię zwierząt, ale tu się myli. To nie to. Nie wiem skąd u mnie takie odczucia.
Powieść jest na wysokim poziomie. Losy głównej bohaterki układały się w sinusoidę- jeśli było dobrze to potem pojawiało się prawdziwe trzęsienie ziemi, by potem znów móc wrócić na właściwe tory.
W książce podobało mi się, że autorka pokazywała, że los dla ludzi niesie wiele, choć wydaje się, że czasem gorzej być nie może. Daje nadzieję, że jutro będzie dobrze.
Podoba mi się też to, że pokazywana est wzajemna pomoc, że główna bohaterka zawsze może liczyć na przyjaciół (i oczywiście- oni na nią też).
Na pewno też kiedyś wspomniałam, że z książek Izy wolę te, które nie ukazały się w seriach. Choć "Za stare grzechy" czeka już w kolejce i liczę, że niedługo będę mogła podzielić się moją opinią na jej temat.


"Serce z piernika"- Magdalena Kordel

Autor: Magdalena Kordel
Tytuł: Serce z piernika
Liczba stron: 400
Data wydania: 2017 r.
Forma: książka papierowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Znak
Źródło: egzemplarz recenzencki

Serię o urokliwym Malowniczym pokochałam i z niecierpliwością oczekiwałam na kolejne tomy. Również 48 tygodni (jeszcze w starym wydania) też mi się podobało.
"Serce z piernika" otrzymałam dosyć dawno temu. Towarzyszyła jej promocja, która na długi czas pozostanie w mojej pomięci. Nie będzie chyba dziwne, jeśli napiszę, że otrzymanie książki i pudełeczka z piernikiem było dla mnie ogromnym wyróżnieniem i radością.
Jako, że od premiery książki minęło już dość dużo czasu toteż nie raz i nie dwa, a naprawdę wiele razy zdarzało mi się natykać na jej recenzje. Wszystkie były pozytywne, zaś Magda Kordel usłyszała wiele miłych słów na temat swojej twórczości. Zaczęłam się zastanawiać czy to ja dostrzegam coś dziwnego, a książka wcale jest taka zła. Czy mylę się ja czy tyle innych osób?
Nie wiem sama. Naprawdę nie wiem. Nie potrafię zrozumieć postępowania głównej bohaterki. Opiekuje się ona babcią, o której mówi się, że jest osobą specyficzną. Ja się temu dziwię- przecież opisane jest to tak, że ewidentnie widać początki choroby, której Klementyna chyba dostrzec nie chce. Kłóci się z lekarzem, który niezbyt asertywnie próbuje przekonać kobietę do podawania leków babci. No nie! Trudo czytać o czymś takim. W dzisiejszych czasach wiele rzeczy się neguje. Nie podoba mi się takie patrzenie na choroby. Wiem, że trudno sobie z nimi poradzić, ale  w momencie gdy starszy człowiek nie jest bezpieczny- trzeba przyjąć to do wiadomości.
Wiele osób zachowanie córki Klementyny uważa za urocze. Znów idę pod prąd- dla mnie była odrobinę bezczelna.
ak każda książka Magdy Kordel, tak i ta ma coś w sobie, co przyciąga. Czuć niemal zapachy wypieków przygotowywanych przez Klementynę.
Mimo, że cały czas "idę pod prąd" (bo widzę, czytam tylko ogromnie pozytywne recenzje) to uważa,, że autorka wykonała dobrą robotę. Idealnie stworzyła nastrój świąteczny (a raczej nie było to łatwe bo powieść powstawała latem gdy o śniegu, choinkach, pierniczkach nikt jeszcze nie myślał).