czwartek, 31 grudnia 2015

Szczęśliwego Nowego Roku!!!!

Tyle rzeczy sobie zaplanowałam.  Zycie jednak przyszykowalo niespodziankę i plany muszę odłożyć na później.
Bez obaw- wszelkie podsumowania pojawią się niebawem. Nieskromnie powiem, że mam się czym pochwalić bo w 2015 r. wydarzyło się wiele.

"Ostatni dzień roku"- Katarzyna Łucja Misiołek

Autor: Katarzyna Misiołek
Tytuł: Ostatni dzień roku
Liczba stron: 440
Data wydania: 21 października 2015 r.
Forma: książka papierowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Muza SA
Źródło: egzemplarz recenzencki


Jaką książkę wybrać do przeczytania w Sylwestra? Oczywiście "Ostatni dzień w roku".
O powieści słyszałam wiele- od zachwytów po niepochlebne komentarze typu "na okładce zdradza się fabułę", "Nie wspomniano, że autorka wcześniej wydawała pod pseudonimem". Owszem, co do tego drugiego- warto wspomnieć o takiej rzeczy jak wydanie wcześniejszych książek, ale nie ma takiego obowiązku.
Tę powieść chciałabym polecić wszystkim, jednak po głębszym zastanowieniu zapytam- czy powinny ją czytać osoby, które doświadczyły zaginięcia bliskie osoby? Czy nie będzie to rozdrapywanie ran? O tym powinna zdecydować osoba, która będzie ją czytać? Zdecydowanie odradzam sprezentowanie "Ostatniego dnia.." osobie, którą niezbyt dobrze znamy- nie wiemy o tym, co dana osoba przeżyła.
Bo musicie wiedzieć, że tytuł "Ostatni dzień w roku" jest odrobinę mylący. Spodziewałam się, że będzie to powieść o perypetiach sylwestrowych (okładka do tego stopnia skradła moje serce, że nie czytałam już opisy, byłam pewna, że muszę ją przeczytać!), tymczasem do rąk czytelników trafia opowieść o ważnym temacie- zaginięciu ludzi. W dzisiejszym świecie coraz częściej dzieją się takie rzeczy- ciągle ktoś ginie. To dramat dla rodzin, ta bezsilność, ten brak informacji wykańcza.
Pozwólcie, że powiem Wam słówko o fabule. Główna bohaterka w ferworze przygotowań do imprezy sylwestrowej dostaje telefon, który ma ogromny wpływ na jej życie. Okazuje się, że jej siostra zniknęła. Po prostu zniknęła, rozpłynęła się w powietrzu- wyszła na zakupy i nie wróciła. Rozpoczyna się trudny okres dla jej rodziny. Czy kiedykolwiek zobaczą swoją żonę, siostrę, córkę?
Czuję niedosyt. Mogłabym jeszcze czytać o tym, co spotkało Monikę. I nic, że odrobinę denerwowały mnie postawy bohaterów- nie przeżyłam takiej tragedii, nie mogę więc zbyt mocno krytykować. Na Magdę i jej rodzinę spada cios- każdy przeżywa to po swojemu. Magda zrywa ze swoi partnerem (a wydawać by się mogło, że potrzebuje wsparcia bliskiej osoby), na jaw wychodzą różne tajemnice rodzinne.
Bardzo ciekawa książka. Cieszę się, że miałam okazję ją przeczytać. To były bardzo przyjemnie spędzone TRZY godziny.

"Rozdroża", "W obcym domu"- Sabina Waszut

Autor: Sabina Waszut
Tytuł: Rozdroża
Liczba stron: 320
Data wydania: 29 października 2014 r.
Forma: książka papierowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Muza SA
Źródło: Egzemplarz recenzencki












Autor: Sabina Waszut
Tytuł: W obcym domu
Liczba stron: 320
Data wydania: 23 września 2015 r.
Forma: książka papierowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Muza SA
Źródło: egzemplarz recenzencki










Uwaga! Poniższa recenzja zawiera spojler, zdradzam ździebko fabuły, zakończenie pierwszego tomu!!!

Czasami lepiej jest napisać jedną recenzję, w której umieści się dwie książki. Przyznam, że w przypadku recenzowanych dziś pozycji miałabym problem z ich oddzielnym opisaniem. Być może, gdyby lektura była rozłożona w czasie, ale tak po sobie- to trudne zadanie.
"Rozdroża" i "W obcym domu" to powieści, w których możemy ocenić styl, czy są błędy (nie ma!), napisać o emocjach, jakie wywołały w czytelniku, ale uważam, że nikt nie ma prawa oceniać postępowania bohaterów. My młodzi- nie przeżyliśmy wojny, o realiach tamtych czasów wiemy z opowieści babć, dziadków, z książek czy podręczników do języka polskiego lub historii. W świecie literackim,  w pozycjach, które o tej pory udało mi się przeczytać mało jest wspomnień Polaków z wojny czy obozów zagłady. Być może jeszcze mało czytałam, ale do tej pory trafiałam na książki związane z tym tematem, a napisane przez zagranicznych autorów np "Wojenna narzeczona" Alyson Richman, "To,  co zostało" Jodi Picoult czy "Córka piekarza" Sarah McKoy" (i jeszcze kilka innych, o których w tym momencie nie pamiętam).
"Rozdroża" to pierwszy tom. Swoją premierę książka miała w październiku 2014 r.
Sabina Waszut przedstawiła czytelnikom absolutnie fascynującą, wciągającą opowieść o młodziutkiej dziewczynie, która w maju 1939 roku wychodzi za mąż. Szczęściem małżeńskim nie jest jej dane się długo cieszyć- jej miłość, jej Władek, jak wielu młodych chłopców, mężczyzn- wyrusza walczyć o ojczyznę. Czy wróci?  Jak bez niego poradzi sobie Zosia?
"W obcym domu" przypadkowo trafiło do mnie wcześniej niż wyżej wspomniane "Rozdroża". Musiała więc książka poczekać na swoją kolej.
Niestety- by opisać Wam o czym jest ta powieść- muszę zdradzić zakończenie. Zapytałam się: Czy Władek wróci? Otóż udzielę Wam odpowiedzi- tak. Będziemy świadkami jak w powojennej rzeczywistości, realiach życia odnajdowali się ludzie. Na przykładzie naszych bohaterów dowiadujemy się jak wielki był wpływ, jak trudno było zaczynać nowe życie po wojnie. I to wcale nie jest tak, że jak za dotknięciem różdżki ludzie zapominali o wszystkim, przeciwnie, nadal obawiali się o życie swoje i bliskich.
Sabina Waszut stworzyła cudną opowieść. Dziękuję, że zechciała podzielić się historią swoich dziadków (w rozmowie wspomniała, że jest to w dużej mierze opowieść o jej rodzinie).
Pragnę również pogratulować zdobycia głównej nagrody w kategorii "Pióro" na Festiwalu Literatury Kobiet "Pióro i Pazur" w Siedlcach.

wtorek, 29 grudnia 2015

"Stacja Jagodno. Marzenia szyte na miarę"- Karolina Wilczyńska

Autor: Karolina Wilczyńska
Tytuł: Stacja Jagodno. Marzenia szyte na miarę (tom 2)
Liczba stron: 340
Data wydania: 21 października 2015 r.
Forma: książka papierowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czwarta Strona
Źródło: egzemplarz recenzencki


I cóż ja mam napisać o tej książce? Pewne jest, że jest tak samo dobra jak poprzednia. Z wypiekami na twarzy śledziłam dalsze losy Tamary, Marysi, babci Ewy i babci Róży. Zastanawiałam się, czy i tym razem autorka pozostawi nas z tajemnicą, z brakiem odpowiedzi na pytanie: co wydarzyło się w Jagodnie i co łączy Ewę Dobrosz z Różą Marcisz. Czy tak będzie? A, nie zdradzę, nie będę psuć zabawy.  Przeczytajcie sami.
W "Marzeniach szytych na miarę" oprócz dobrze nam znanych bohaterów poznajemy również innych. Ich perypetie są bardzo ciekawe. Poznajemy dwie hrabiny Zuzannę i Julię Leszczyńską oraz Zofię, sympatyczną mieszkanką Jagodna. Muszę powiedzieć, że najbardziej wciągnął mnie wątek perypetii pani Zosi i jej rodziny. Ile takich historii jest, gdzie bliscy nie doceniają naszego zaangażowania, liczą tylko na spełnianie swoich potrzeb. Wielu z nich dźwiga swój krzyż, wierząc w to co mówią inni: ich już w życiu nic dobrego nie spotka.
Interesujące w tej powieści jest to, że postacie w niej przedstawione nie są grzeczne i kryształowo czyste, mają też swoje wady. Skoro już odkryłam tajemnicę Róży i Ewy to teraz oczekuję na to, co spotka Łukasza.
Zastanawia mnie- dlaczego wątek Tamary i Dominika pominięto, zapomniano o nim. Był ciekawy- taka pierwsza miłość po przejściach.
Z niecierpliwością czekam na kolejny tom, którego premierę zaplanowano na 25 maja 2016 roku. Oby więcej tak mądrych książek!

Book Tag- Zimowy Tag

Zostałam nominowana przez autorkę bloga Czytaninka. Dziękuję!
 
NARTY, czyli książka, którą najszybciej przeczytałeś/aś:


Książkę przeczytałam w trzy godziny. To był najmilej spędzony czas


DŁUGIE WIECZORY, czyli książka (lub seria), która ciągnie się w nieskończoność


Przeczytanie tej książki zajęło mi tydzień. Nie była zła, ale przeszkadzało mi wydanie pocket i mała czcionka. Co ciekawe- lektura innych powieści tej autorki zajęła mi dużo mniej czasu.


SANKI, czyli książka, która przypomina Ci dzieciństwo

 
Moja najukochańsza książka z dzieciństwa. Przeczytana milion razy i zanosi się na więcej.

ŚNIEŻKI, czyli książka, w której toczy się bitwa
 

"W nie zmienił się tylko blond" toczy się bitwa, walka o rodzinę i szczęście. . Nasza bohaterka musi skleić po kawałeczku to, co zostało zniszczone przez jej byłego męża. Wzrusza i bawi.


NOWY ROK, czyli książka, którą chcesz przeczytać, a jeszcze się nie ukazała



Jestem strasznie ciekawa co nam podaruje duet Natasza Socha i Magdalena Witkiewicz. Znam twórczość każdej z nich i jestem absolutnie pewna, że razem stworzyły "petardę", coś czego, nie zapomnimy.

 KOMINEK, czyli książka, którą najchętniej spalił(a)byś za zakończenie


Palenie książek? Oj... nie te czasy, absolutnie nie!
Nie będę oryginalna, jeśli napiszę- "Bez mojej zgody"? Ale to powieść, która w czytelniku wywołuje różne emocje, a zakończenie- złość bo "nie tak miało być"

 FAJERWERKI, czyli książka, które zakończenia się nie spodziewałeś/aś
 

 
ŚNIEG, czyli książka, której akcja dzieje się w zimie


Zima, święta, miłość i inne sprawy. Wbrew pozorom- nie jest to płytki romans.

ZIMNO, czyli książka, która złamała Ci serce


Książka, którą naprawdę warto przeczytać. Prawie płakałam czytając ją, a ja przecież jestem silna, prawa?
Historia małego chłopca i dużego psa- przyjaciół na całe życie.

HERBATA, czyli książka, która rozgrzała Ci serce

 Nie jest to książka o miłości- tylko saga rodzinna. Uczy szacunku do innych i pomocy. Czyta się szybko i przyjemnie.

PREZENT, czyli kogo zapraszam do zabawy

Lustro Rzeczywistości 
Recenzje Natalii 
Książkowe Wyliczanki  

poniedziałek, 28 grudnia 2015

"Palmy na śniegu"- Luz Gabas

Autor: Luz Gabas
Tytuł: Palmy na śniegu
Liczba stron: 624
Data wydania: 2013
Forma: książka paierowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Muza SA
Źródło: egzemplarz recenzencki
Czasami książka elektroniczna to dobre rozwiązanie. Zwłaszcza w przypadku książek o formacie dużym i mających wiele stron. Od kiedy posiadam czytnik- odwykłam od takich powieści. Muszę powiedzieć, że moja ręka dość dotkliwie dała mi odczuć ten fakt.
"Palmy na śniegu" to książka z gatunku tych poprawnych. Przeczytana, właściwie bez problemu i szybko, ale nie ma w sobie "tego czegoś", co pozwoliło by mi zapamiętać ją na długi czas.
Opowieść płynie na dwóch płaszczyznach. Z jednej strony- Clarence próbuje poznać historię swojej rodziny (znajduje w rzeczach ojca, a jego treść i tajemnice, niechęć rozmowy na ten temat- sprawiają, że nasza bohaterka wyrusza w podróż), z drugiej zaś- wydarzenia poznajemy w sposób naturalny, w ramach upływu czasu.
Czy Clarence odkryje prawdę? Co skrywali Kilian i Jacobo i jak to wpłynie na ich bliskich?
Powieść powinna spodobać się osobom, które lubią pozycje tajemnicze, a także literaturę iberyjską (akcja "Palm na śniegu" dzieje się w Hiszpanii i Afryce, czyli krajach ciepłych, dla wielu z nas- fascynujących swoją przyrodą).

"Stacja Jagodno. Zaplątana miłość"- Karolina Wilczyńska

Autor: Karolina Wilczyńska
Tytuł: Stacja Jagodno. Zaplątana miłość (tom 1)
Liczba stron: 336
Data wydania: 20 maja 2015 r.
Forma: książka papierowa
Wydawnictwo: Czwarta strona
Źródło- zakup


Zastanawia mnie jedna rzecz. Dlaczego wcześniej nie poznałam, nie natknęłam się na żadną książkę Karoliny Wilczyńskiej. Teraz gdy już wiem, jak świetne powieści pisze ta autorka- będę z niecierpliwością czekać na każdą premierę.
Przepadłam. Nie mogłam się oderwać ani przerwać choćby na chwilę. Tę książkę przeczytałam w trzy godziny.
Wszystko mi się w niej podobało. Przy literaturze tego typu często słyszy się zarzuty, że bywa mocno przesłodzona i tylko o miłości. Nie znajdziemy tego w sadze o Jagodnie: owszem, jest też wątek miłosny, ale głównym wątkiem są zawiłości rodzinne Tamary.
Naszą bohaterkę poznajemy w momencie gdy prowadzi kampanię wyborczą (jako specjalista od reklamy) jednego z kandydatów na wójta gminy Jagodno. Nie wszystko idzie zgodnie z planem- na spotkaniu z mieszkańcami zostaje zaatakowana Tamara- obwinia się ją o to, że nie zajmuje się bliskimi, odzywa się do tylko gdy czegoś potrzebuje. Różne bywają sytuacje, różni ludzie, lecz nasza bohaterka nie ma pojęcia o co i o kogo chodzi. Nie zna Marciszowej, nie pamięta by tam bywała. Sprawa ma na nią duży wpływ, zasięga języka nawet u mamy- zastanawiając się czy ona czegoś nie pominęła, a pamięć nie płata jej figli. Tak naprawę uspokaja się po zapewnieniu rodzicielki, że nikogo takiego nie znają.
Napisałam wyżej, że wszystko mi się podobało. Owszem- wszystkie wątki, postaci były ciekawe. Jednak córka Tamary nie zyskała mojej sympatii (dopiero pod koniec książki zaczęło się to zmieniać). Nie rozumiałam jej postępowania, jej braku szacunku do mamy. Nie rozumiałam dlaczego tak się zachowuje, są granice buntu nastolatek. Irytowało mnie trochę jej zachowanie, mimo że wiedziałam co jest jego powodem.
"Zaplątana miłość" to opowieść ciepła i wzruszająca. Wizyty Tamary w Jagodnie i rozmowy z babcią różą (tą starą Marciszową) mogą wiele nauczyć i dla niejednej osoby być wskazówką jak postępować.
Polecam! Na pewno sięgnę po inne książki Karoliny Wilczyńskiej: po "Jeszcze raz Nataszo", "Ta druga" czy kolejny to sagi "Stacja Jagodno.

niedziela, 27 grudnia 2015

"Jutro zaświeci słońce"- Joanna Sykat

Autor: Joanna Sykat
Tytuł: Jutro zaświeci słońce
Liczba stron: 289
Data wydania: 7 października 2015 r.
Forma: książka papierowa
Wydawnictwo: Czwarta strona
Źródło: egzemplarz recenzencki


Początkowo recenzja miała być inna. Zupełnie inna. Przez pierwsze kilkadziesiąt stron, może ok 40 wcale nie byłam nią zachwycona. Nie podobał mi się sposób, w jaki została zapisana. Znacie mnie już trochę więc wiecie, że nie do końca w moim stylu są powieści w ogóle bez dialogów. A "Jutro zaświeci słońce" właśnie takie jest.
Jedno jest pewne: powieść Joanny Sykat wywołuje w czytelniku różne emocje: między innymi złość na matkę bohaterki i współczucie wobec młodej kobiety.
Anita opowiada o swojej mamie i babci i o tym, jaki wielki wpływ miały na nią wydarzenia z dzieciństwa. Naszej ohaterce nie brakowało pieniędzy lecz miłości i wsparcia. Rodzicielka potrafiła jej w twarz powiedzieć, że nie chciała dzieci. Używała wobec niej słów obelżywych i torpedowała każde plany.Przy "Jutro zaświeci słońce" nie sposób się nie wzruszyć. Wiele osób w osobie bohaterki może rozpoznać siebie. Widzimy wyraźnie coś, o czym już wiemy od jakiegoś czasu: że przemoc psychiczna boli nie mniej niż fizyczna, mimo, że na pierwszy rzut oka śladów nie widać.
To taka książka, po której trudno się pozbierać... mimo, że nasza Anita założyła rodzinę zawsze gdzieś tam w niej tkwiła potrzeba miłości i akceptacji. Niestety- każde spotkanie, każdą rozmowę odchorowuje mimo zrozumienia i pomocy męża. Jest w niej strach.
Mimo, że ostatecznie książka mi się podobała, wzbudziła te emocje to jednak nie trafiło do mnie zakończenie, choć nie powiem- było ciekawe. Po raz pierwszy było dla mnie niezrozumiałe, musiałam się wrócić i dopiero wtedy zrozumiałam co i dlaczego.

sobota, 26 grudnia 2015

Blogowy cykl świąteczny: Magdalena Witkiewicz


Rzutem na taśmę udało mi się w terminie zamieścić wszystkie wywiady.
Prawdziwą wisienką na torcie, takim creme ala creme czyli idealnym zakończeniem jest rozmowa z Madzią.
To wspaniała pisarka i bardzo miła osoba, która zaraża optymizmem.
Autorka 14 książek, które nie schodzą z list bestsellerów. Podrzucę Wam kilka tytułów, po które naprawdę warto sięgnąć: "Pierwsza na liście", "Moralność Pani Piontek", "Po prostu bądź", "Zamek na piasku", Szkoła żon". Tak właściwie to nie wiem, po co je wymieniam bo każdą jedną TRZEBA przeczytać ;-)

I tylko żal, że to już koniec wpisów świątecznych...



Dzień dobry. Przede wszystkim dziękuję, że zgodziła się Pani odpowiedzieć na kilka pytań. Zaczynajmy.

Święta w dzieciństwie. Każdy z nas ma jakieś wspomnienia z czasu gdy wierzyło się w Świętego Mikołaja, czekało z niecierpliwością na pierwszą gwiazdkę. Czy jest coś, co do dziś Pani wspomina?
Chyba nie pamiętam tego cudownego momentu, gdy wierzyłam w św. Mikołaja. Gdzieś w głowie przelatują wspomnienia, a może raczej jest to efekt słuchania starych taśm szpulowych, gdzie głośno pytam: „A kiedy ten Mikołaj psyjdzie, a kieeeedy ten Mikołaj psyjdzie?”. Pamiętam momenty z lat późniejszych. Nie było kasy, a ja marzyłam o ubrankach dla lalki Petry (Taka inna Barbie). Kosztowały w Pewexie dolar dwadzieścia i strasznie chciałam je mieć. Rodzice nawet dostali te dolary chyba od babci, ale za późno się zabrali za kupno prezentów. I nie dostałam tych ubranek. Popsułam całej rodzinie Wigilię głośnym rykiem. Do tej pory mam sentyment do lalek Barbie, bo to było takie moje dziecięce nierealne marzenie. Moja córka nie chce się nimi bawić! No, ale może i dobrze! Pamiętam, jak znajdowałam prezenty gdzieś w szafie. Ależ byłam niezadowolona! Ja kocham niespodzianki, kocham prezenty ładnie zapakowane.
Pamiętam tez, że prezenty dopiero kładziono pod choinką, gdy skończyliśmy jeść wieczerzę. Co roku wydawało mi się, że mój tata tak strasznie długo je!!!
Zawsze mama mówiła, że trzeba wywietrzyć, otwierano okno i w tym momencie przychodził Gwiazdor. Albo Mikołaj. Cudowne to były czasy!

Już na początku listopada w sklepach pojawiają się choinki, bombki, w radiach kolędy- ogólnie rzecz biorąc- zaczyna się czuć tę szczególną atmosferę. Czy Pani lubi ten czas? A może odwrotnie- w głowie pojawia się myśl by w grudniu uciec gdzieś, gdzie nie ma radia, telewizji i wrócić dopiero po świętach?

Kocham ten czas! W ubiegłym roku byłam w Irlandii pod koniec listopada. Tam były już święta pełną parą. Miliony dekoracji.
Kocham czas oczekiwania na Święta Bożego Narodzenia. Przeszkadza mi to, że według religii katolickiej nie powinniśmy się wtedy bawić, nie powinniśmy się za bardzo cieszyć. Moim zdaniem to powinien być czas radosnego oczekiwania. Przygotowywania domu, dekorowania. W tym roku poszalałam, bo uszyłam jakieś ogromne tabuny reniferów ze świątecznych tkanin. Kupiłam czerwone ręczniki do łazienki, naklejki dekoracyjne na lustro i naprawdę bardzo musiałam się pilnować, by nie kupić dozownika do mydła w kształcie choinki… Przyznam, że teraz żałuję, iż nie kupiłam!
Kocham „White Christmas” Whamu i wszystkie świąteczne piosenki. Czekam, aż na DVD będą „Listy do M” – od razu je kupię i obejrzę. Do kina było mi jakoś nie po drodze.

Uwielbiam zapach choinki, jednak od wielu lat muszę zadowolić się sztucznym drzewkiem. Wraz z rodziną ubierana jest w przeddzień lub nawet w dzień Wigilii. Co roku czekam na ten piękny czas. Jak to wygląda u Pani?

Ja przyznam w sekrecie, że nie lubię ubierać choinki! Nie wiem z czego to wynika, chyba z tego, że nigdy była taka w stu procentach jak chciałam. Na początku mama decydowała gdzie mają być jakie bombki, zawsze poprawiała po nas i wiedziałam, że zawsze będzie coś nie tak, jak być powinno. Może dlatego teraz zostawiam ubieranie choinki moim dzieciom. Jeżeli one uznają, że na choince ma wisieć pluszowa koszmarna zabawka – proszę bardzo – niech wisi. Im ma to sprawiać radość. Gdy mieszkałam sama to miałam taką moją choinkę. Były tam rzeczy tylko spożywcze. Pierniczki, suszone owoce, orzechy. Myślę, że w przyszłym roku powtórzę to!


Tradycja mówi, że na stole ma być dwanaście potraw. W moim domu wieczerza wigilijna rozpoczyna się około godziny 17. Dania są tradycyjne, bezmięsne: uszka, krokiety, kapusta z grzybami. Nie może zabraknąć karpia i kompotu z suszu. Z dań niekoniecznie tradycyjnych: w ostatnią wigilię przygotowałam łososia.
A jak jest u Pani? Wigilia w gronie najbliższych czy i dalszych krewnych? Jak wygląda przygotowywanie Świąt?


U mnie królową przygotowań jest moja mama. Wolała nie dosypiać kilka nocy, by zawsze było wszystko przygotowane. Oczywiście tradycja liczy się najbardziej. Śledzie, karp, kapusta z grzybami. Nigdy nie było tradycji lepienia pierogów, czy uszek. Teraz myślę, że też czas to zmienić. Moją ukochaną potrawą wigilijną są kluski z makiem. Mogę je jeść całe święta naprzemiennie ze śledziami. Zawsze robimy je z dziećmi dzień przed. Wałkujemy, wycinamy, gotujemy… Robię też pyszne śledzie z rodzynkami w sosie pomidorowym. Pycha!
Ale głównie to mama działa w kuchni. U rodziców spędzamy Wigilię i zwykle siedzimy do późna.

Po kolacji nadchodzi czas gdy możemy obserwować na twarzy rodziny uśmiechy. Z prezentów cieszą się nie tylko dzieci. Ja uwielbiam sprawiać radość moim bliskim. Mimo skromnych funduszy staram się by podarkiem ucieszyć. Wiele jest zwyczajów: w jednych domach prezenty dostają tylko dzieci, w innych- każdy- każdemu. Jak to jest u Pani?

Kocham prezenty! Kocham je dawać i kocham dostawać! U mnie prezenty dostają wszyscy. I zwykle też wszyscy dają wszystkim. Ja jestem zapobiegliwa i staram się już mieć wszystkie prezenty w listopadzie. Przemyślane, pasujące do każdego. Trochę też jestem matką kwoką i czasem podpowiadam, co Mikołaj mógłby sprawić moim dzieciom. Ale Święta to czas spełniania marzeń. I powinniśmy na chwilę zmienić się w dobre Anioły i nieść radość i szczęście!

"Garść pierników, szczypta miłości"- Natalia Sońska

Autor: Natalia Sońska
Tytuł: Garść pierników, szczypta miłości
Liczba stron: 364
Data wydania: 4 listopada 2015 r.
Forma: książka papierowa
Wydawnictwo: Czwarta strona
Źródło: egzemplarz recenzencki


O tę książkę stoczyłam mały bój ze sobą. Wprawdzie otrzymałam ją do recenzji już jakiś czas temu (za co ogromnie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona) to nie mogłam się zabrać za czytanie. Po prostu wiedziałam, że będzie ciekawie, a ja już tak mam, że to co mnie najbardziej interesuje, te najpiękniejsze książki zostawiam sobie na koniec.
"Garść pierników, szczypta miłości" to idealna powieść, która wprowadza w klimat świąteczny. Opisane są tam znane każdemu emocje związane ze świętami Bożego Narodzenia, z przygotowaniami do nich. Wcześniej wspomniałam, że stoczyłam o nią bój. Chodzi o to, że z jednej strony bardzo chciałam poczekać z lekturą, najlepsze, jak pisałam, zostawić na koniec, z drugiej- wiedziałam, że jeśli teraz się za nią nie wezmę to później nie będzie już tej magii. I tak dziś, pod koniec drugiego świątecznego dnia zapraszam na jej recenzję.
Hania pracuje w redakcji. Na okładce przeczytałam, że zraniona nie szuka miłości lecz tylko przelotnych romansów. Nie do końca się z tym zgadzam: uważam, że jest to tylko wymówka: tak naprawdę czeka na tego jedynego. Zwłaszcza, że nasza bohaterka to silna, lecz miła i dobra kobieta.
Hania zostanie postawiona przed wieloma dylematami. W jej życiu pojawiają się mężczyźni. Nie jeden lecz trzech! Z kim ostatecznie zwiąże się nasza bohaterka: z przystojnym  szefem Markiem (z którym już kiedyś tworzyła związek czy z "gburem" Wiktorem? Jakie tajemnice wyjdą na jaw?
Trudno było mi się oderwać od tej książki. Natalia Sońska stworzyła powieść opisującą historię trudnej miłości i prawdziwej przyjaźni, takiej gdy możemy na kogoś liczyć w każdej sytuacji.
Nie dość, że książka doskonale wprowadza w nastrój świąteczny, niemal czuć te pierniczki, które w jednym z rozdziałów piekła bohaterka to na dodatek miałam wrażenie, jakbym znajdowała się w innym świecie, tam gdzie Hania i jej bliscy, jakbym towarzyszyła jej w pracy i była biernym obserwatorem wydarzeń prywatnych.
Duży plus daję za okładkę: jest cudna i taka klimatyczma.
Czekam na kolejne książki!

piątek, 25 grudnia 2015

Życzenia na Boże Narodzenie

W tym dniu radosnym, oczekiwanym,
gdzie gasną spory, goją się rany
życzę Wam zdrowia, życzę miłości,
niech mały Jezus w sercach zagości,
szczerości duszy, zapachu ciasta,
przyjaźni, która jak miłość wzrasta,
kochanej twarzy, co rano budzi,
i wokół pełno życzliwych ludzi.

Najserdeczniejsze życzenia składa Knigoholiczka.


"Nadzieja"- Danielle Steel

Autor: Danielle Steel
Tytuł: Nadzieja
Liczba stron: 336
Data wydania: 5 marca 2015 r.
Forma: książka papierowa
Źródło: egzemplarz recenzencki


Po raz kolejny napisać muszę: małymi kroczkami do celu. Moja kolekcja powiększyła się o dodatkowy egzemplarz książki Danielle Steel, a u mnie zbliża do tego, co sobie założyłam.
"Nadzieja" jest powieścią, która zawiera w sobie trzy historie. Z każdej z nich mogłaby powstać oddzielna książka.
Zaczynajmy.
Diana i Andy to młode małżeństwo. Robią karierę, prowadzą udane życie rodzinne. Dla bliskich naszych bohaterów bardzo ważne jest rodzicielstwo, a śmiech dzieci napawa ich radością.
Charlie jest wychowankiem sierocińca, rodziców stracił w dzieciństwie. Wiele przeszedł. Dziś, gdy jest dorosły, ożenił się- chciałby mieć własne dzieci.
Pilar jest adwokatem. Jest po czterdziestce i właśnie wyszła za mąż po wielu latach związku. Zarzeka się, że bycie matką jest nie dla niej, nie chce potomstwa.
Książka porusza bardzo ważne problemy: z zajściem w ciążę i różne możliwości, scenariusze postępowania. Widzimy, że w takich przypadkach nie ma jednego rozwiązania. Dlatego do każdego trzeba podchodzić indywidualnie.
Zauważyłam, że z powieści pani Steel wyłania się niezbyt ciekawy obraz kobiety: otóż jej zadaniem jest być dobrą żoną i matką, kariera dla niej nie powinna się liczyć (a przynajmniej nie wtedy gdy poświęca się wspomnianym obowiązkom). Odrobinę przeszkadza mi takie postawienie sprawy bo różni są ludzie, jednak nie na tyle by porzucić jej książki. Znam też autorów, którzy mają gorsze poglądy, którymi "podpadają" różnym grupom społecznym.
Mimo wszystko- polecam, wciąga i pokazuje jak na jedną sprawę mogą patrzeć różne osoby.


Blogowy cykl świąteczny: Agnieszka Krawczyk


Bóg się rodzi, moc truchleje... Myśleliście, że skoro nadeszły już święta to pożegnamy się z moim blogowym cyklem świątecznym? O nie! Ja się dopiero rozkręcam. Do opublikowania zostały dwa wywiady, ale za to jakie!

Dziś zapraszam do przeczytania mojej rozmowy z Agnieszką Krawczyk- autorką cudownych książek. Pisze zarówno powieści obyczajowe (które wciągają bez reszty) jak i kryminały (szkoda, że jeszcze nie miałam okazji ich przeczytać). Z powieścią pani Agnieszki pierwszy raz spotkałam się w 2008 roku. Była to książka "Napisz na priv".

Do dzieła!

Dzień dobry. Przede wszystkim dziękuję, że zgodziła się Pani odpowiedzieć na kilka pytań. Zaczynajmy.

Święta w dzieciństwie. Każdy z nas ma jakieś wspomnienia z czasu gdy wierzyło się w Świętego Mikołaja, czekało z niecierpliwością na pierwszą gwiazdkę. Czy jest coś, co do dziś Pani wspomina?

Kiedy byłam mała, zazwyczaj w Wigilię dopadała nas jakaś awaria: na przykład zatkana rura w zlewie. Były to czasy, gdy dużo rzeczy się psuło, a na fachowca nie można się było doczekać, więc takie awarie mocno ubarwiały Święta. Mówiąc jednak poważnie - moje niezwykle przyjemne wspomnienie wiąże się z Sylwestrem – zostawałam wtedy na noc u dziadków, bo rodzice szli na bal. Pamiętam jak obudziłam się pewnego razu o północy i usłyszałam, jak bije Dzwon Zygmunta, zerwałam się z łóżka i patrzyłam, jak pada śnieg za oknem. To była magiczna chwila, wtedy kojarzyła mi się z piosenką „White Christmas”, której polskie słowa brzmią: „Nasz mały pokój lśni blaskiem/tęczą kolorów drzewko gra/bije zegar z daleka/ każdy z nas czeka/ co Nowy Rok nam da?”

Już na początku listopada w sklepach pojawiają się choinki, bombki, w radiach kolędy- ogólnie rzecz biorąc- zaczyna się czuć tę szczególną atmosferę. Czy Pani lubi ten czas? A może odwrotnie- w głowie pojawia się myśl by w grudniu uciec gdzieś, gdzie nie ma radia, telewizji i wrócić dopiero po świętach?

Bardzo lubię świąteczne piosenki w radiu, moja ulubiona rozgłośnia nadaje je na okrągło dobre dwa tygodnie przed świętami! Podczas pracy nucę sobie więc: „Rudolf, the red nosed reindeer” lub „Let it snow”. Co do sklepów, to nie bardzo zauważam ten szał, bo do wielkich supermarketów chodzę rzadko. Na targu obok mojego domu, choinki i ozdoby pojawiają się w weekend poprzedzający święta. W ostatnich latach mamy jednak święta bez śniegu, z dosyć wiosenną pogodą, i przyznam – trochę mi to przeszkadza!


Uwielbiam zapach choinki, jednak od wielu lat muszę zadowolić się sztucznym drzewkiem. Wraz z rodziną ubierana jest w przeddzień lub nawet w dzień Wigilii. Co roku czekam na ten piękny czas. Jak to wygląda u Pani?


Przez kilka lat mieliśmy żywe choinki, ale przyznam, że żal mi było tych drzewek, miałam poczucie marnotrawstwa. Ścina się piękną choinkę, żeby cieszyła oko przez kilka dni, a w domu, przy ogrzewaniu gałązki bardzo szybko schną i przestają pachnieć. Powiem szczerze, że to wszystko było dla mnie bardzo smutne. Nawet choinki kupowane w donicach szybko marniały, bo zdarzało się, że miały przez producenta za bardzo podcięte korzenie i też schły. No i dwa lata temu kupiliśmy sztuczną choinkę, która wygląda równie ładnie, a nie trzeba jej wycinać z lasu. Kiedyś wielkie wrażenie zrobiła na mnie baśń J. Ch. Andersena „Choinka”, w którym narratorka – choinka właśnie, opowiada o krótkich chwilach swej chwały w święta, a potem o smutnym życiu na strychu, zanim nie wyrzucono jej wiosną na śmietnik. Może dlatego wolę sztuczne choinki – mają swoje dni chwały każdego roku! Drzewko ubieramy zwykle w Wigilię lub w jej przeddzień, tak chyba będzie w tym roku.



Tradycja mówi, że na stole ma być dwanaście potraw. W moim domu wieczerza wigilijna rozpoczyna się około godziny 17. Dania są tradycyjne, bezmięsne: uszka, krokiety, kapusta z grzybami. Nie może zabraknąć karpia i kompotu z suszu. Z dań niekoniecznie tradycyjnych: w ostatnią wigilię przygotowałam łososia.
A jak jest u Pani? Wigilia w gronie najbliższych czy i dalszych krewnych? Jak wygląda przygotowywanie Świąt?


Spotykamy się zawsze w rodzinnym gronie u mojej cioci i wujka. Jesteśmy małą rodziną, zaledwie kilkanaście osób. Siadamy do kolacji koło 17.00, najpierw dzielimy się opłatkiem i wspominamy tych, którzy się już z nami nie spotkają. W rodzinie są osoby religijne, ale też niewierzące, więc każdy czci naszych zmarłych w inny sposób – milczeniem lub modlitwą. Nie wiem, czy jest dwanaście potraw, ale mamy karpia, rybę w galarecie, barszcz z uszkami, pierogi z sosem grzybowym, kapustę. Ja najbardziej lubię kompot z suszu, to dla mnie nieodłączny element każdej Wigilii. No i zawsze musi być płyta z kolędami w wykonaniu „Alibabek”. Nie wiem, dlaczego, ale tak się u nas utarło, że najbardziej lubimy kolędy w wykonaniu tego zespołu! W tym roku będzie też sandacz – na pewno nie zaliczający się do tradycyjnych potraw. No i ciasto – jakoś nie potrafimy odmówić sobie słodyczy.

Po kolacji nadchodzi czas gdy możemy obserwować na twarzy rodziny uśmiechy. Z prezentów cieszą się nie tylko dzieci. Ja uwielbiam sprawiać radość moim bliskim. Mimo skromnych funduszy staram się by podarkiem ucieszyć. Wiele jest zwyczajów: w jednych domach prezenty dostają tylko dzieci, w innych- każdy- każdemu. Jak to jest u Pani?

Prezenty dostaje tylko mój syn. Tak się utarło. Ponieważ ma dziewięć lat i tego nie przeczyta, mogę zdradzić, że dostanie pięknie wydanie „Opowieści z Narni”, klocki i bluzę ze Star Wars. Prezenty są fajne, ale dla mnie liczy się najbardziej możliwość wspólnego spędzenia czasu przy świątecznym stole, spotkania, rodzinnych rozmów. Ten cudowny czas jest momentem, gdy można na trochę zatrzymać się w biegu, spokojnie pomówić, powspominać, pośmiać się; po prostu być razem. Tego właśnie życzę Pani i Państwu na Święta!


środa, 23 grudnia 2015

Blogowy cykl świąteczny: Joanna M. Chmielewska


Dziś, dzień przed Wigilią z największą przyjemnością prezentuję Wam wywiad z Joasią, która jest autorką "Męża zastępczego", "Poduszek w różowe słonie", "Pod wędrownym aniołem" ( i jeszcze kilku innych powieści). Liczę, że uda mi się przeczytać wszystkie jej książki. Zaglądajcie regularnie na bloga- już niedługo możecie spodziewać recenzji powieści pt "Mąż zastępczy".

Zapraszam!


Dzień dobry. Przede wszystkim dziękuję, że zgodziła się Pani odpowiedzieć na kilka pytań. Zaczynajmy.

Święta w dzieciństwie. Każdy z nas ma jakieś wspomnienia z czasu gdy wierzyło się w Świętego Mikołaja, czekało z niecierpliwością na pierwszą gwiazdkę. Czy jest coś, co do dziś Pani wspomina?
Święta w dzieciństwie miały najintensywniejszy smak, a czas oczekiwania na nie tak strasznie się dłużył. Ileż emocji budziło przeszukiwanie różnych domowych skrytek, w których rodzice mogliby schować prezenty i zgadywanie, co też dostanie się pod choinkę. To oczywiście już wtedy, gdy przestało się wierzyć w św. Mikołaja. A ja miałam może pięć lat, gdy starsi kuzyni uświadomili mnie, że to rodzice podkładają pod choinkę prezenty. Pamiętam swoje rozczarowanie i żal, że mi o tym powiedzieli. Z tych świąt w dzieciństwie, pamiętam też wigilię, kiedy byłam chora, nic nie mogłam jeść, a najbardziej szkoda mi było barszczu z uszkami. I jeszcze jedne święta, gdy dostałam pod choinkę wymarzony wózek dla lalek.

Już na początku listopada w sklepach pojawiają się choinki, bombki, w radiach kolędy- ogólnie rzecz biorąc- zaczyna się czuć tę szczególną atmosferę. Czy Pani lubi ten czas? A może odwrotnie- w głowie pojawia się myśl by w grudniu uciec gdzieś, gdzie nie ma radia, telewizji i wrócić dopiero po świętach?

Telewizji prawie nie oglądam, radia też prawie nie słucham, więc tych przedwczesnych bodźców przedświątecznych mam zdecydowanie mniej, ale akcenty świąteczne w marketach zaraz po Wszystkich Świętych kojarzą mi się to wyłącznie z komercją, dla mnie czas przedświąteczny zaczyna się dopiero w adwencie. Przygotowania przedświąteczne wzbudzają we mnie ambiwalentne uczucia. Lubię wspólne pieczenie pierników, rodzinne lepienie pierogów, lubię sprawiać radość trafionym prezentem, ale gdy nie mogę znaleźć odpowiedniego prezentu, gdy czas się kurczy, a tyle jeszcze jest rzeczy do zrobienia, to czasami chciałabym uciec gdzieś daleko.

Uwielbiam zapach choinki, jednak od wielu lat muszę zadowolić się sztucznym drzewkiem. Wraz z rodziną ubierana jest w przeddzień lub nawet w dzień Wigilii. Co roku czekam na ten piękny czas. Jak to wygląda u Pani?

Choinka u nas w domu jest nieduża, ale zawsze prawdziwa. Czasami z korzeniami, wtedy po świętach przesadzamy ją do ogrodu. Ubieraniem choinki (zazwyczaj w przeddzień wigilii) zajmuje się mój mąż i dzieci. Oprócz bombek, lampek i łańcuchów, wieszamy również pierniczki i cukierki, których z każdym dniem ubywa.

Tradycja mówi, że na stole ma być dwanaście potraw. W moim domu wieczerza wigilijna rozpoczyna się około godziny 17. Dania są tradycyjne, bezmięsne: uszka, krokiety, kapusta z grzybami. Nie może zabraknąć karpia i kompotu z suszu. Z dań niekoniecznie tradycyjnych: w ostatnią wigilię przygotowałam łososia.
A jak jest u Pani? Wigilia w gronie najbliższych czy i dalszych krewnych? Jak wygląda przygotowywanie Świąt?
Od kilku lat wigilię obchodzimy w domu w gronie najbliższej rodziny. Do przygotowań włączają się wszyscy, wspólnie robimy pierogi, pieczemy i ozdabiamy pierniki., inne zadania rozdzielamy między siebie. Zazwyczaj przygotowania przeciągają się i nie udaje nam się rozpocząć wigilii o zaplanowanej godzinie. Na stole wigilijnym zawsze jest barszcz z uszkami, zupa grzybowa, pierogi z kapustą i ruskie, kluski z makiem i karp w galarecie, duszony lub smażony. A oprócz tego czasami pojawiają się też inne potrawy np. jakieś śledziowe wariacje.

Po kolacji nadchodzi czas gdy możemy obserwować na twarzy rodziny uśmiechy. Z prezentów cieszą się nie tylko dzieci. Ja uwielbiam sprawiać radość moim bliskim. Mimo skromnych funduszy staram się by podarkiem ucieszyć. Jak to jest u Pani?

Wiele jest zwyczajów: w jednych domach prezenty dostają tylko dzieci, w innych- każdy- każdemu.  Pod naszą choinką leżą prezenty dla każdego. Czasami jest dodatkowo jakiś wspólny prezent dla całej rodziny – np. gra, w którą potem razem gramy. Od kiedy najmłodsza córka nauczyła się czytać, to ona rozdaje prezenty. A kiedy już je rozpakujemy, wspólnie oglądamy, co każdy dostał.