sobota, 12 grudnia 2015

Blogowy cykl świąteczny: Sabina Waszut


Zadebiutowała w 2013 r. powieścią "Isabelle", której była współautorką. Rozgłos przyniosła jej książka "Rozdroża". W październiku, podczas Festiwalu Literatury Kobiet "Pióro i Pazur" Sabina Waszut została uhonorowana nagrodą Pióra. Knigoholiczka po raz pierwszy miała okazję oglądać to niezwykłe wydarzenie. Serdecznie gratuluję!

Święta w dzieciństwie. Każdy z nas ma jakieś wspomnienia z czasu gdy wierzyło się w Świętego Mikołaja, czekało z niecierpliwością na pierwszą gwiazdkę. Czy jest coś, co do dziś Pani wspomina?


S.W. : W moim domu rodzinnym Święta były zawsze pełne magicznej atmosfery, która szczególnie udzielała się dzieciom. Chyba najbardziej utkwiło mi w pamięci wspólnie kolędowanie w wigilijny wieczór. Łagodnie mówiąc nikt z nas nie miał muzycznego talentu ale wszyscy głośno śpiewali. Czasem tata w tajemnicy przed resztą rodziny nagrywał ten nasz koncert. Następnego dnia, odsłuchując, śmialiśmy się sami z siebie.

Już na początku listopada w sklepach pojawiają się choinki, bombki, w radiach kolędy- ogólnie rzecz biorąc- zaczyna się czuć tę szczególną atmosferę. Czy Pani lubi ten czas? A może odwrotnie- w głowie pojawia się myśl by w grudniu uciec gdzieś, gdzie nie ma radia, telewizji i wrócić dopiero po świętach?


S. W.: Uwielbiam Święta. Światła w miastach, choinki na placach, to całe radosne zamieszanie. W grudniu moje radio ustawione jest na stację grającą wyłącznie świąteczne piosenki. Nawet kiczowatość tych przedświątecznych dni zupełnie mi nie przeszkadza. Jedyne czego nie znoszę, to kolejki w supermarketach, dlatego większość przedświątecznych zakupów robię przez internet.

Uwielbiam zapach choinki, jednak od wielu lat muszę zadowolić się sztucznym drzewkiem. Wraz z rodziną ubierana jest w przeddzień lub nawet w dzień Wigilii. Co roku czekam na ten piękny czas. Jak to wygląda u Pani?

S.W.: Gdy byłam dzieckiem choinkę ubieraliśmy zawsze w Wigilię rano. Mama gotowała, tata wieszał lampki a ja bombki. Taki bardzo tradycyjny podział. Teraz najczęściej Święta spędzamy u moich rodziców, więc naszą choinkę ubieramy już dzień przed Wigilią, aby móc się nią nacieszyć. Zazwyczaj kupowaliśmy żywą choinkę w doniczce, ale ponieważ nasz kot co roku próbuje się na nią wspinać, obsypując przy tym większość igiełek, w tym roku zdecydowaliśmy się na sztuczną.


Tradycja mówi, że na stole ma być dwanaście potraw. W moim domu wieczerza wigilijna rozpoczyna się około godziny 17. Dania są tradycyjne, bezmięsne: uszka, krokiety, kapusta z grzybami. Nie może zabraknąć karpia i kompotu z suszu. Z dań niekoniecznie tradycyjnych: w ostatnią wigilię przygotowałam łososia.
A jak jest u Pani? Wigilia w gronie najbliższych czy i dalszych krewnych? Jak wygląda przygotowywanie Świąt?


S.W.: Spędzamy ten czas bardzo uroczyście, w gronie najbliższej rodziny. Jest biały obrus, płoną świece, a na stole króluje zupa rybna, barszcz z uszkami, karp, kapusta z grochem, makowiec i kompot z suszonych owoców. Staramy się nie zmieniać tradycyjnych potraw. Jedynie makówki, które robiła moja babcia zastąpiliśmy makowcem.

Po kolacji nadchodzi czas gdy możemy obserwować na twarzy rodziny uśmiechy. Z prezentów cieszą się nie tylko dzieci. Ja uwielbiam sprawiać radość moim bliskim. Mimo skromnych funduszy staram się by podarkiem ucieszyć. Wiele jest zwyczajów: w jednych domach prezenty dostają tylko dzieci, w innych- każdy- każdemu. Jak to jest u Pani?

S. W.: Na Śląsku prezenty przynosi Dzieciątko. Co roku staramy się aby było „bogate” i nie chodzi tutaj o sumę wydaną na prezenty, ale o ich ilość. Pod choinką zawsze musi być dużo paczek. Wszyscy siebie obdarowują, nawet dzieci własnoręcznie przygotowują coś dla rodziców i dziadków. Czasem z kolorowego papieru wyciąg się drobnostki: szalik, czekoladki, mydełka. Ważna jest radość z odpakowywania i obdarowywania.

 A takie cuda pani Sabina tworzy z dziećmi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz