niedziela, 29 września 2013

"Wszystko jest możliwe"- Magda Papuzińska

Autor: Magda Papuzińska
Tytuł: Wszystko jest możliwe
Liczba stron: 88
Wydawnictwo: Akapit Press

Pierwsze, co rzuca się w oczy to nie dość, że mała czcionka to jeszcze jej styl, który mi się nie podoba. Ale za chwilę wszystko idzie w niepamięć, a ja wcale nie myślę o tym, jak się czyta bo temat już od pierwszych stron wciąga.
"Wszystko jest możliwe" to historia niepełnosprawnego chłopca, który nie chodzi, nie mówi, ale patrzy, widzi czuje.
Inni ludzie nie wierzą w to, dla nich jest tylko zbędnym balastem, który już dawno miał umrzeć. Zadziwił jednak wszystkich i żyje, żyje 13 lat.
Książka pokazuje całe spektrum uczuć, które towarzyszą pojawieniu się w domu niepełnosprawnego, który jest skazany na czyjąś pomoc. Widać też jak wielką jest miłość matczyna. Zarówno w tej książce, jak i innych o tej tematyce, a nawet w życiu w większości przypadków matka zawsze zostaje przy dziecku. A ojciec? Ojca przerasta posiadanie chorego dziecka, mówi, że niestety nie jest w stanie znieść tego i pokochać dziecka. I odchodzi.
Jak początek mnie wciągnął, tak koniec rozczarował. Spodziewałam się czegoś ciekawszego, czegoś bardziej wyrazistego. Mimo to, ciekawa lektura, choć na pewno są lepsze, choćby taka "Poczwarka" Doroty Terakowskiej..

"12 oddechów na minutę"- Janusz Świtaj

Autor: Janusz Świtaj
Tytuł: 12 oddechów na minutę
Liczba stron: 256
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte

Z okładki patrzy na nas sympatyczna, uśmiechnięta twarz mężczyzny. Jaką historię kryje?
Bardzo mi się ta okładka podoba, podczas lektury zerkałam na nią bardzo często.
Janusza Świtaja zapamiętałam właśnie dzięki jego kontrowersyjnemu postulatowi aby odłączyć go od aparatury i pozwolić umrzeć. Nie umiałam sobie przypomnieć, kiedy to było, ale z książki dowiedziałam się, że był to rok 2007. Wtedy tylko zanotowałam jego sylwetkę, al jakoś nie wydał mi się sympatyczny.
Muszę przyznać, że książka zmieniła moje postrzeganie jego osoby. Podziwiam go za to, że napisał książkę, bo jak jest napisane na okładce trwało to 7 lat,, właśnie ze względu na jego niepełnosprawność. Mógł dyktować ją komuś, a jednak nie, zrobił to sam, zapewne kosztowało go to wiele godzin pracy, więc już to wystarczy aby wzbudzał szacunek.
Książka opisuje niesamowicie trudne przeżycia Janusza po wypadku na motorze. Nawet lekarze mówią, że często taki uraz bywa śmiertelny, ale widać Januszowi udało się nie tylko przeżyć, ale też trochę radzić w życiu. Do czynności codziennych i pielęgnacyjnych potrzebuje i będzie potrzebował pomocy do końca życia (i to właśnie było przyczyną wołania o pomoc w ulżeniu cierpienia jemu i rodzicom, którzy jak na razie się nim opiekują), ale z tego co zrozumiałam, rozmawia, pomaga jak tylko może.
Polecam do przeczytania  Na pewno wzruszy, ale też pokaże, z jakimi problemami na codzień muszą się zmagać niepełnosprawni.

sobota, 28 września 2013

"Co to znaczy... 101 zabawnych historyjek, które pozwolą zrozumieć znaczenie niektórych powiedzeń"- Grzegorz Kasdepke

Autor: Grzegorz Kasdepke
Tytuł: Co to znaczy... 101 zabawnych historyjek, które pozwolą zrozumieć znaczenie niektórych powiedzeń
Liczba stron: 104
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literatura

I znów zaczęłam ze złej strony. Najpierw przeczytałam, drugą, potem pierwszą część. I powiem, że zdecydowanie ciekawsza jest druga część. W pierwszej poznajemy Bartusia, chłopca, który jest bardzo ciekawy świata i zadającego wiele pytań. Bartuś pyta o znaczenie wyrażeń frazeologicznych, bo bierze je dosłownie. Pytania te i dociekanie często wpędzają rodziców i jego samego w kłopoty bo jeszcze nie wie, że niektóre rzeczy powinien zachować dla siebie bo nie wypada ich mówić ( można sprawić komuś przykrość). Mimo to, odczułam, że w tej książce jest jakoś więcej kłótni, niesnasek i sytuacji, które sprawiają, że nasz bohater robi komuś przykrość. Durga część jest dla mnie bardziej przystępna, ciekawsza, śmieszna.
Polecam książkę. Warto podsunąć ją dziecku, dzięki niej poprzez zabawę nauczy się znaczenia niektórych wyrażeń frazeologicznych, których jest w Polsce wiele. To taki mały słownik frazeologiczny, który i uczy i bawi.
Choć jestem dorosła to lubię książki pana Grzegorza i z miłą chęcią zabieram się do ich lektury (jak tylko jakąś spotkam).

"Zhańbiona"- Jasvinger Sanghera

Autor: Jasvinder Sanghera
Tytuł: Zhańbiona
Liczba stron: 280
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Dawno, dawno temu... a właściwie to jakieś dwa lata temu dostałam od wydawnictwa Prószyński i S-ka książkę do recenzji "Córki hańby" autorstwa Jasvinder Sanghera. Podobała mi się, a, że wspomniane w niej było, że jest taka książka jak "Zhańbiona" to pomyślałam, że warto przeczytać i poznać wcześniejsze wydarzenia. Pomyślałam i zapomniałam. Do teraz. Kiedy tylko ją zobaczyłam, wiedziałam, że będzie ciekawie.
"Zhańbiona" to autobiografia, i jak mi się wydaje próba poradzenia sobie z przeszłością.  Autorka wiele przeżyła, tylko dlatego, że nie chciała wyjść za mąż tak jak nakazuje kultura.
Przerażające jest to, że jeszcze w dzisiejszych czasach zdarzają się morderstwa honorowe i zmuszanie do małżeństw. No i tak dużo mówi się o przynoszeniu wstydu rodzinie, gdy wcale nie robi się nic złego. Zgrzytałam zębami i czułam irytację czytając o tym, jak matka mówiła o Jasvinder same złe rzeczy, właśnie o przynoszeniu wstydu i o tym, że jest zła, problemowa. Ja zapytam- czy to grzech ułożyć sobie życie po swojemu? Uderzyła mnie taka myśl, wiek XXI, wszędzie jest akceptacja wyborów bliskich (a przynajmniej się tak wydaje), tylko jakoś w krajach arabskich nie mogą się do tego dostosować. Dla nich kobieta to niewiele warta istota, a narodziny dziewczynki to nieszczęście. Ale nie można uogólniać, w wielu rodzinach tak jest, ale drugie tyle szanuje swoje rodziny i stara się żyć jak im serce nakazuje, a nie spojrzenia ludzi.
Jasvinder przeszła wiele i przyznam, że jej historia nie jest taka hm... książkowa, jak wiele. W wielu książkach dziewczęta zgadzają się na wszystko, nie próbują walczyć, poddają się rodzinie i robią to, czego od nich się oczekuje. Jasvinder miała odwagę się postawić i niestety zapłaciła za to wysoką cenę. Bardzo wzruszyły mnie jej losy. Liczyłam, że życie jej się ułoży, że będzie dzieliła je z mężczyzną, ze swoim pierwszym chłopakiem, który pomógł jej uciec. Ale życie czasem nie jest zbyt łaskawe i szykuje niespodzianki, nie tylko te dobre.

piątek, 27 września 2013

"Bibliotekarki"- Teresa Monika Rudzka

Autor: Teresa Monika Rudzka
Tytuł: Bibliotekarki
Liczba stron: 304
Wydawnictwo: Skrzat

Myślicie, że biblioteka to spokojne miejsce? Myślicie, że przychodzą tam ludzie mili, inteligentni, oczytani i kulturalni? Myślicie, że w bibliotece nie spotkacie pijaczka, wariata czy dresiarza? Mylicie się jak cholera.
Myślicie, że w bibliotece jest nudno? Że w bibliotece nic się nie dzieje i nie ma się z czego pośmiać? Mylicie się jak cholera”.

Taki tekst widnieje na odwrocie książki. Uważa, ze jest niesamowicie trafne, a praca bibliotekarza umniejszana, a oni uważani za tych gorszych.
 
Gdy po raz pierwszy zobaczyłam tę książkę od razu wiedziałam, że muszę ją mieć. W końcu jak na razie to jedyna powieść obyczajowa o zawodzie bibliotekarza. A, że ja miałam swoim życiu epizody bibliotekarskie (studia kierunku informacji naukowej i bibliotekoznawstwa i dwa staże w bibliotece. To właśnie z biblioteką mam zamiar związać przyszłość, ale jak na razie marnie mi to wychodzi.
Ale wracając do książki, byłam jej ciekawa. Wiadomo, co w społeczeństwie myśli się o bibliotekarzach- nudny, bez wyrazu, nierób i tak dalej. Tymczasem, po stażach powiem tak- podziwiam panie bibliotekarki za chęć do pracy, zaangażowanie. Zwłaszcza ostatnia biblioteka była źródłem ciekawych przeżyć i wiedzy o życiu.
Przed przeczytaniem "Bibliotekarek" byłam w stanie bronić tej książki, dlaczego, nie wiem chyba czułam moralny obowiązek. Przeczytałam kilka recenzji, porozmawiałam z jedną panią, która pracuje w bibliotece i która przeczytała tę książkę i dowiedziałam się, że niestety, mimo, że ta książka miała łamać stereotypy, to w niektórych jeszcze bardziej utwierdza. Ale pisze też wiele gorzkiej prawdy o pracownikach biblioteki.
Do pracy w bibliotece przychodzi Żywia, po dłuższym chodzeniu do dyrektora i dopytywaniu się o wolne miejsce ( i to pokazuje jak dobrze ma się zasada, że jak samemu się nie załatwi, ni będzie się "upierdliwym" to niewiele się załatwi. Koleżanki z pracy ( najpierw  z jednej, potem z drugiej filii) prezentują całą gamę stereotypowych zachowań. Książka trochę bawi,śmieszy, ale jednak skłania do smutnych przemyśleń- o tym jakie realia panują w dzisiejszym świecie- brak środków na kadrę i wyposażenie czy artykuły higieniczne, intrygi (choć nie wszędzie) i ludzie, którzy wysyłają skargi z nawet głupstwami: typu: nie ma książki- wina bibliotekarek, a dyrekcja za to nie za bardzo odpowiada ma je tylko zdyscyplinować. Tak się składa, że wiem jak wygląda wybór książek bo czytelnicy pragną nowości ( nie dziwię się!) i zakupy w bibliotekach no i często jest to wybór trudny, bo brak finansów na nowości i kontynuacje i braki. Czasem trzeba wybierać mniejsze zło. Niektóre spostrzeżenia są trafne, pokazują zachowania, które zdarzają się w bibliotece.
Pokazują też, że biblioteka to nie miejsce tylko do wypożyczania, ale też można tam znaleć przyjazną duszę, która wysłucha.

Widzę, że wyszedł mi post mocno emocjonalny ;-)

czwartek, 26 września 2013

"Córki swoich matek"- Joanna Miszczuk

Autor: Joanna Miszczuk
Tytuł: Córki swoich matek
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

"Córki swoich matek" to trzecia książka opowiadająca o Asi i jej kobietach z jej rodziny. To historia niezwykła i wciągająca, a ja już drugi raz z zadowoleniem, ale też dużym zaskoczeniem przyjmuję fakt, że ukazuje się kolejna część. Cieszę się, że w mojej kolekcji znajdują się dwie. Ciekawi mnie też, czy to już koniec,czy pojawi się kolejna powieść Joanny Miszczuk.
Kilka słów o okładce- poprzednie tomy miały taką, powiedziałabym, że lekką, eteryczną i magiczną okładkę. Ta też mi się podoba, ale trochę się różni.
Zapewne myśleliście kiedyś o swoich przodkach, o tym jak żyło się w przeszłości i o miłości w dawnych czasach.Większości z nas nie jest dane poznać losów swoich przodków z taką dokładnością, jak mogła to zrobić nasza bohaterka. Asia dostała bowiem w spadku pamiętniki i listy kobiet ze swojej rodziny, a także pierścień miłości i przebaczenia. O nm i o tym, w jaki sposób się to odbyło można przeczytać w poprzednich książkach Joanny Miszczuk "Matki, żony, czarownice" oraz "Zalotnice i wiedźmy". Dokumenty, dokumenty, o których mowa,  sięgały wspomnień  XIII wieku, ale w tej książce poznajemy historie rodzinne począwszy od wieku XVI.
Już na początku autorka wspomniała, że zdarzenia i postaci są wytworem literackim, jednak mimo to bardzo przyjemnie się czyta  Z początku myślałam sobie, że ile można pisać, że chyba temat został powoli wyczerpany bo kilka pierwszych stron jakoś mnie nie zachwyciło. Ale kolejne? Poezja, a przynajmniej dla mnie. Próbowałam wybrać która część ciekawsza, czy pamiętniki tych niezwykłych kobiet czy teraźniejszość i wydarzenia w których uczestniczy Asia. A wbrew pozorom w jej życiu dzieje się bardzo wiele: ślub z Marokańczykiem, problemy z byłym mężem, plany powrotu do firmy, którą obecnie zarządza Julian, były mąż (a nie jest on kryształowym człowiekiem, liczy się dla niego tylko kasa i seks). Także jakbym miała wybrać to chyba bardziej wciąga mnie teraźniejszość, ale przeszłość też jest arcyciekawa.
Książkę czyta się szybko, lekko. To idealna lektura na jesienne wieczory.

poniedziałek, 23 września 2013

"Kto, jak nie ja"- Katarzyna Kołczewska

Autor: Katarzyna Kołczewska
Tytuł: Kto, jak nie ja?
Liczba stron: 480
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Druga w nocy, a ja siedzę i piszę. Oj, jutro będzie słabo ;-). Ale nie mogłam się opanować, nie było takiej siły, która by oderwała mnie od tej książki. To debiutancka powieść autorki a ja już mam ochotę na kolejne, dlatego ucieszyłam się, gdy na stronie wydawnictwa przeczytałam, że pani Katarzyna pracuje nad kolejną powieścią.
Książka jest dla tych, którzy mają trochę wolnego czasu (a nawet i dużo, bo gdy już się zacznie czytać czyta się do ostatniej strony) i dla tych, którzy lubią sobie popłakać. Porusza wiele problemów, ale w gruncie rzeczy to ciepła powieść o heroizmie, rodzinie.
Annę, lekarkę poznajemy w najgorszym momencie jej życia- na urlopie bezpłatnym, uzależniona od leków i alkoholu. Wiele osób chce jej pomóc, ale ona czuje się, że na to nie zasługuje, prześladują ją wydarzenia z przeszłości. Jednak przyjaciele i rodzina postanawiają pokazać jej, jak się myli. Pierwszym krokiem jest spędzenie rodzinnych świąt Bożego Narodzenia, na co Anna godzi się, ale w pijackim ciągu zapomina. Rodzina jednak nie zapomniała, ba zrobiła wszystko, żeby nasza bohaterka się pojawiła na tej uroczystości. Po Annę ma przyjechać siostrzenica z mężem i trzyletnią córeczką. Po drodze wydarza się tragedia... Wypadek samochodowy zabiera małej Oli rodziców, nie ma się kto nią zająć po wyjściu ze szpitala. W normalnych warunkach powierzono by opiekę babci i dziadkowi, ale niestety nieszczęście goni nieszczęście no i gdy babcia dziewczynki dowiaduje się o stanie córki dostaje zawał. Jak to mówią- tragiczny zbieg okoliczności.
Książka jest podzielona na dwie części. Pierwsza część to opowieść o heroicznej walce Anny o dziecko, którym w sumie nawet nie chciała opiekować. A także zmaganie się z uzależnieniem od leków i alkoholu. Czy naszej bohaterce uda się nie pić i być dobrą ciocią, w sytuacji gdy nigdy nie chciała mieć dzieci i nawet ich nie lubi?
Druga część to życie Anny i Aleksandry dekadę po wydarzeniach opisanych w pierwszej części. Nie spodziewałam się tego, ale bardzo ciekawie się czytało. W tej części opisane są problemy jakie są z nastolatkami. Trudno z nimi walczyć matkom, a co dopiero Annie, która choć jest ciocią Oli to w momencie gdy następują te wydarzenia jest już starszą panią po sześćdziesiątce. Można więc poczytać o ciemnych stronach późnego macierzyństwa i pokazać, że nie zawsze mierzy się siły na zamiary i czasami człowiek może nie poradzić sobie (choć mu się wdaje inaczej). Ciekawe są niektóre rozwiązania, które Anna stosuje w "walce" z krnąbrną nastolatką (gdyby nie było problemów, to i nie byłoby drugiej części, prawda?). Niektóre rozwiązania są dobre, ale zdarzały się takie, których wcale nie pochwalam.
Jedyny minus- bardzo nie podobało mi się to, że Anna używała tylu przekleństw, nawet w obecności dziecka. Wiem, że to po prostu kreacja, postać stworzona przez autorkę, ale trochę realizmu też by się przydało- ile dorosłych przeklina przy dziecku, nie zwraca na to uwagi i nie zwraca uwagi gdy dziecko przeklina, nie karci go nawet?
Książkę polecam i polecać będę znajomym bo naprawdę warto przeczytać.


niedziela, 22 września 2013

"Trio z Plainview"- Edward Kelsey Moore

Autor: Edward Kelsey Moore
Tytuł: Trio z Plainview
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Na moim blogu trudno znaleźć krytyczną recenzję bo wszystko mi się podoba. Można pomyśleć, że piszę to tylko dlatego aby nie narazić się wydawnictwu, z którego uprzejmości korzystam i dostaję książkę do zrecenzowania. Tak nie jest, co widać po poniższej recenzji- staram się uczciwie pisać o moich odczuciach. Spodziewałam się czegoś lepszego. O wiele, wiele lepszego. Okładka ładna, opis z tyłu okładki pozwala myśleć, że to wciągająca opowieść o trzech przyjaciółkach, Niestety, ta książka zupełnie nie przypadła mi do gustu. Najpierw pomyślałam sobie, że to przedstawienie bohaterek, które było bardzo rozwlekłe stronnicowo to tylko wstęp. Przydługi, ale wstęp.
Pomyliłam się niestety- cała książka była w takim stylu. Niewiele dialogów, główne bohaterki, które nie do końca polubiłam, a tylko wywoływały irytację podczas lektury. Bo jak można się nie denerwować gdy kobieta (akurat Clarice) jest przez lata zdradzana, ale kompletnie nic z tym nie robi, nie licząc scen zazdrości, czasem publicznych, Jeszcze byłabym w stanie zrozumieć jedno, drugie danie szansy, ale jeszcze kolejne? Ta kobieta nie miała chyba szacunku do samej siebie. Po drugim takim wyryku powinna go zostawić.
Najbardziej zapamiętałam właśnie Clarice, może dlatego, że wywołała takie emocje. Z kolei Betty Jean  była taka jakaś nijaka- niewiele o niej można powiedzieć.
Ale "Trio z Plainview" mają też zalety, nie dostrzegam tylko wad. Bardzo spodobała mi się historia Odeette, która musiała zwalczyć chorobę, a dodatkowo... widziała ducha matki i Eleanor Roosevelt.
Choć uczciwie przyznam, bardziej ciekawe były sylwetki bohaterów pobocznych niż głównych.


sobota, 21 września 2013

"To, co zostało"- Jodi Picoult

Autor: Jodi Picoult
Tytuł: To, co zostało
Liczba stron: 560
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

No, no! Wróżę bestseller. Książka jest niesamowita.
Z twórczością Jodi Picoult po raz pierwszy spotkałam się lata temu, zapewne jak byłam w liceum. Pierwszą książką tej autorki, którą przeczytałam było "Bez mojej zgody". No i od tego czasu choruję na jej twórczość.
Ta pozycja jest trochę inna od innych, które napisała Jodi Pioult. Miejscami zapominałam, że to jej książka.
Teraz trochę opowiem o fabule. Akcja książki zaczyna się w momencie gdy główna bohaterka, dwudziestokilkulatka pracująca w piekarni na spotkaniu grupy spotyka staruszka o imieniu Josef. Sage liczy, że spotkania pomogą się jej pogodzić ze śmiercią matki, Josef? nie wiem ale wydaje mi się, że przychodzi na te spotkania bo jest po prostu samotny, a może też próbuje poradzić sobie z przeszłością, o której jeszcze nikomu nie wspominał. Trudno uwierzyć, ale tych dwoje mimo kilkudziesięcioletniej różnicy wieku zostaje przyjaciółmi. Gdy już Josef wie, że może ufać Sage prosi ją o przysługę. Liczy, że Sage jako przyjaciółka pomoże mu. Mogło by się wydawać, że to nic trudnego, że dlaczego miałaby nie pomóc, ale jak zwykle jest jakieś "ale". W tym przypadku nie jest to łatwe do spełnienia bowiem Josef poprosił aby nasza bohaterka pomogła mu...umrzeć. Powiecie- jak to? no chyba się nie zgodzi?! Nic jednak nie jest tylko białe ani tylko czarne, wszystko ma inne barwy. Tak i tu Sage nie tak łatwo podjąć decyzję podczas gdy słyszy historię Josefa i powód, dla którego nie ma ochoty żyć. Właściwie też trudno powiedzieć, że nie chce żyć- mężczyzna ma 95 lat i potworne wyrzuty sumienia z powodu przeszłości i rzeczy, które w niej popełnił. Prosi też aby mu wybaczono.
Tak jak już wcześniej pisałam, książka jest po prostu niesamowita. Właśnie za takie książki uwielbiam Jodi Picoult. Potrafi zrobić z czytelnikiem tak, aby on nie mógł oderwać się od lektury, a gdy się skończy czuł niedosyt i chciał więcej.
"To, co zostało to opowieść o zbrodniach przeszłości, o obozach koncentracyjnych i sytuacji żydów podczas drugiej wojny światowej, o trudnościach w poradzeniu sobie ze śmiercią bliskiego, o związku z żonatym mężczyzną. I o miłości, takiej prawdziwej, bo Sage pozna mężczyznę, którego pokocha, ale czy będzie mogła z nim się związać?
Często piszę o okładkach książek, zwykle jest to kilka słów. Teraz też tak będzie. Okładka jest bardzo dobrze dobrana- idealnie pokazuje nieuchronny upływ czasu i sprawia, że czytelnik patrząc na nią zaczyna się nad tym zastanawiać.


czwartek, 19 września 2013

"Zacisze 13. Powrót"- Olga Rudnicka

Autor: Olga Rudnicka
Tytuł: Zacisze 13. Powrót.
Liczba stron: 344
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Wczoraj zastanawiałam się czy obie książki umieścić w jednej recenzji czy w oddzielnych. Jak widać stanęło na tym, że jedna książka- jedna recenzja.
Poprzednia książka bardzo mi się podobała, jak się okazało lubię czarne komedie. Bałam się, że kolejna część może nie być już tak wciągająca, na szczęście bardzo dobrze trzyma poziom. Może już tak nie bawi, no ale jest bardzo ok.
O czym jest?
Jak wiadomo z poprzedniej książki Marta po wyjściu za mąż miała wrócić do jej byłego domu by zająć się pozostawionymi pod podłogą ciałami złodziei. Tak, tak dobrze widzicie, nie pomyliłam się, a cała sytuacja to zbieg niesprzyjających zdarzeń.  Myślałam, że będzie to tylko głównie powieść jak Marta i Aneta poradziły sobie z pozbyciem się ciał. No, nie doceniłam inwencji twórczej autorki- znów ciągle się coś dzieje: a to były mąż Anety, koleżanki Marty, a to wścibska sąsiadka, która nawiasem mówiąc była strasznie irytująca, dokładnie taka jakiej nikt nie lubi. Wiem o jaki typ chodzi, na szczęście nie miałam do czynienia z takimi osobami. Bohaterkom, mimo iż cała sytuacja mnie bawiła to serdecznie współczułam im tego, co musiały przeżyć z nią. Nie zabrakło też akcji z szantażystami, śledzeniem, tak, jak to było w poprzednim "Zaciszu".
Czytelnik nie będzie się nudził podczas lektury, ciągle się coś dzieje. Bardzo lubię takie powieści i chętnie po nie sięgam.
Za to okładka wydaje mi się zupełnie nietrafiona.

środa, 18 września 2013

"Zacisze 13"- Olga Rudnicka

Autor: Olga Rudnicka
Tytuł: Zacisze 13
Liczba stron: 264
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Olga Rudnicka to bardzo obiecująca młoda autorka. Ma 25 lat (czyli tyle co ja) i 8 książek na koncie. Nic tylko podziwiać.
Po "Zacisze 13"" sięgnęłam bo bardzo podobały mi jej się książki które przeczytałam do tej pory czyli "Martwe Jezioro" i "Cichy wielbiciel".
Nie sądziłam że będę się tak śmiać przy lekturze, a przecież śmierć to nic śmiesznego. Dzięki tej książce zrozumiałam, że lubię czytać czarne komedie (a wcześniej jakoś nie miałam z nimi do czynienia). Co ciekawsze i straszniejsze kawałki cytowałam babci, która z obrzydzeniem się wzdrygała i zastanawiała się co ja czytam. A ja już mam plan i zaraz sięgnę po kontynuację "Zacisza" czyli "Zacisze 13. Powrót". No ale powrót musiał być bo niektóre sprawy zostały niedokończone.
Bardzo polubiłam główną bohaterkę i jakoś nie mogłam uwierzyć, że była ona wspólniczką w kradzieży klejnotów ze sklepu od jubilera. To bardziej Damian nie wzbudził mojej sympatii. I Dorota też, ale gdy ich relacje zostały wyjaśnione to od razu miałam inne spojrzenie na tę sprawę. Mimo to miała wrażenie, że Dorota jest troszkę infantylna, taka głupiutka trzpiotka, ale na szczęście na końcu to wrażenie się zatarło.
Bardzo ciekawy okazał się wątek byłego męża Marty. Byłam żywo zainteresowana i nie mogłam się doczekać aby przeczytać co jeszcze wymyśli i do czego może być zdolny. 
Zrobiłam jeden zasadniczy, bardzo duży błąd. Przeczytałam notkę z tyłu książki gdzie zwykle opisuje się o czym ona jest. Także w przypadku tej książki nie warto tam zerkać. W moim przypadku gdy jednak zerknęłam na tył na szczęście byłam już pod koniec i wszystko zaczęło się wyjaśniać.
A poza tym jak już się zacznie czytać to nie można się oderwać. Porzuciłam obowiązki domowe na jej rzecz (ale tylko dziś), czytałam gdy siostrzenica spała i nie miałam dość.
Z książkami Olgi Rudnickiej na pewno nie skończyłam i z niecierpliwością czekam na nowości wydawnicze.

"Studnia bez dnia"- Katarzyna Enerlich

Autor: Katarzyna Enerlich
Tytuł: Studnia bez dnia
Liczba stron: 256
Wydawnictwo: Wydawnictwo MG

Oj, jakoś ta książka nie przypadła mi do gustu. Oczywiście dam jeszcze jedną, dwie szanse twórczości pani Enerlich ale nie wiem co będzie. Kilka razy miałam ochotę odłożyć ją, ale że się szybko czytało (przeczytałam ją w dwie godziny) to jednak nie zrobiłam tego. Dlaczego? Chociażby dlatego, że niektóre wątki mnie zainteresowały. Jednym z nich była relacja Marceliny i Natalii Anny.  To naprawdę dziwna relacja, no i nie oszukujmy się rzadko zdarzają się takie sytuacje.
Uważam też, że autorka za szybko przechodziła od jednego do drugiego bohatera.
Książka w miarę ciekawa, ale dostrzegłam też kilka minusów (oczywiście w moim odczuciu). Mimo, że wydanie mi się podobało to już czarno- białe fotografie- nie. Podczas lektury zastanawiałam się też dlaczego pod każdą fotografią są dane fotografa. Zrozumiałabym to, gdyby zdjęcia robiły różne osoby. No ale autorką fotografii jest sama autorka. A więc dlaczego? Bardzo podoba mi się pierścień który widnieje na okładce. Od razu rzuca się w oczy.
Książka jest dla osób które lubią historię, sensację, zagadki. No i niespodziewane zwroty akcji.

wtorek, 17 września 2013

"Dziś jak kiedyś"- Izabella Frączyk

Autor: Izabella Frączyk
Tytuł: Dziś, jak kiedyś
Liczba stron: 432
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Gdzie to nie było akcji książki. Pamiętam bohaterki prostytutki, panie pracujące w biurach, te, które które prowadzą pensjonaty. No ale akcji w wytwórni tanich win, czyli pospolitych jaboli (jak mówią w książce).
Aleksandra, główna bohaterka ma nieziemskiego pecha, rozwiodła się z mężem, rzuciła pracę ( bo raczej trudno pracować z ex- partnerem, nawet jeśli rozstanie przebiegło bez kłótni) a miała widok na nową. Niestety wszystko się zawaliło no i zostaje z niczym.
Jak wiele bohaterek innych książek tak i Ola postanawia rzucić wszystko co zostało, dawne życie i wyjechać. Praca znaleziona przez koleżankę wydaje się idealna, wyjechać do wytworni win. Ja oczami wyobraźni widziałam klimatyczną winnicę, miłych ludzi. Zakładam, że Aleksandra też. A tu nas obie czekało hm... wielkie rozczarowanie. Trafić do, jak wcześniej wspomniałam, fabryki tanich win...no nie ma co.
Ludzie w Bąszynku byli specyficzni, ale Oli udaje się zadomowić choć nie zamierza pozostać na dłużej i nadal poszukuje pracy. Towarzystwo w pracy i poza nią miała doborowe- szef alkoholik, imprezy non stop (na które wcale nie ma ochoty chodzić), przyjaciel, który ją potrącił samochodem, koleżanka która zakochana właśnie w nim no i kolega doktor. Oddany jest idealnie klimat małych miasteczek i wsi czyli wszechobecne plotki (wiecie: człowiek wyjdzie z domu, a po chwili poł miasta wie gdzie był, z kim i co robił).
Dla mnie książka jest prawie idealna do relaksu- ciągle się coś dzieje- nie ma jednego wątku- możemy przeczytać historię miłosną, wątek sensacyjny, który mocno wciąga. Bawi, wzrusza, śmieszy no i pokazuje co jest w życiu ważne. Czy dążyć za karierą czy postawić na co innego? Bardzo polubiłam Alicję i Krysię- a kto to jest i dlaczego wzbudziły moją sympatię dowiecie się z książki.
Powiem też, że podziwiam Olę pechowa bardzo (czyli jestem w czymś do niej podobna) ale strasznie silna z niej kobieta! No i dociekliwa. Spadło na nią wiele problemów, obowiązków, a mimo tego nadmiaru poradziła sobie. Okazało się też, że jest lubiana przez wszystkich, wiele osób przychodzi do niej poradzić się w swoich problemach. To trochę miłe, prawda?
Ależ podoba mi się jej okładka, mimo iż  chyba nie do końca do niej pasuje.

"Miraż"- Matt Ruff

Autor: Matt Ruff
Tytuł: Miraż
Liczba stron: 440
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis

Nareszcie ją przeczytałam. Nie żeby była kiepska... ale właściwie to nie wiem co o niej powiedzieć. To trudna pozycja, czytając kilka razy miałam ochotę ją odłożyć, ale znów coś mnie do niej ciągnęło. W efekcie przeczytałam ją w 4 dni (a ostatnio czytanie jednej książki zajmuje mi max 2-3 dni).
Książka jest niewątpliwie ciekawa. Opowiada o ataku 9 listopada na budynki bagdadzkie. Wtedy zostało porwanych kilka samochodów i przeprowadzony atak terrorystyczny.
Pisane jakby to naprawdę miało miejsce (hm... ale wydarzenia troszkę zmyślone, troszkę fikcja literackie, nie wiem czy wiecie o co mi chodzi), a jednak poszperałam trochę w internecie i takiego wydarzenia raczej nie było (albo ja nie umiem szukać, co też jest prawdopodobne). Niemniej jednak od początku do końca przypomina to wydarzenia, które miały miejsce 12 lat temu w Ameryce, a mianowicie atak na World Trade Center.
W książce bohaterami są muzułmanie i to o ich kulturze trochę się dowiadujemy. W filmach powiemy, że ktoś wystąpił gościnnie, w książce epizodycznie, a więc takimi bohaterami byli Saddam Hussajn i Osama bin Laden.
Zastosowano ciekawe rozwiązanie dla czytelników- przed każdym rozdziałem umieszczono wpis z biblioteki aleksandryjskiej (?) tak, żeby czytelnik miał pojęcie o czym będzie czytał w następnym rozdziale.

sobota, 14 września 2013

"Mam dość"- Heidi Hassenmuller

Autor: Heidi Hassenmuller
Tytuł: Mam dość
Liczba stron: 189
Wydawnictwo: Zakład Narodowy im. Ossolińskich- Wydawnictwo

Jak widać- chyba nie mam dość książek Haidi Hassenmuller bo ostatnio kilka pojawiło się na moim blogu. Książki czytam partiami- wiecie najpierw kilka pod rząd, potem przerwa i znowu kilka. Dzięki temu nie nudzą mi się.
"Mam dość" to ciekawa książka. Głównymi bohaterkami są dziewczyny, które z rożnych powodów przyłączają się do gangu. Dziwne, powinnam je potępiać i tak dalej ale ja po prostu je polubiłam. Każda z nich miała jakiś problem w życiu, z którym nie mogła sobie poradzić. Razem pomagają sobie wzajemnie. Te problemy to nie jakieś nic nie znaczące miłostki czy kłopoty z nauką.
Magda i jej rodzina żyje pod wpływem despotycznego ojca, który posuwa się do przemocy, Ayaaan to Turczynka, która nie dość, że nagle traci wolność to jeszcze ma niedługo zostać wydana bez jej zgody za kuzyna, który jest starszy od niej a wiele lat, a Judy została za karę wysłana i musi opiekować się chorą babcią. I to właśnie Judy zyskała moją sympatię no i bardzo podobało mi się to, jak rozmawia z babcią. Nie słodzi, ale i nie wyżywa się na niej, bywają różni ludzie.. Byłam też ciekawa losow Ayaan,czytam dużo literatury arabskiej no i takie wątki też mi się podobają w różnych książkach.Mimo, że dziewczyny popełniały czyny naganne to i tak ja jakoś im współczułam.
Ciekawa, szybka akcja, dużo się dzieje, to cechy tej książki.
Książkę polecam.

piątek, 13 września 2013

"Skazana"- Hannah Kent

Autor: Hannah Kent
Tytuł: Skazana
Liczba stron: 392
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Dawno nie miałam styczności z powieścią, w której akcja dzieje się w innym wieku. Ostatnio "siedzę" w książkach, w których akcja dzieje się w XX lub XXI wieku. Zapomniałam jak wciągające mogą być te powieści, które dotyczą XVIII lub XIX wieku, czyli lat, które nas nie dotyczą, a o tym, jak się wtedy żyło można dowiedzieć się tylko z książek.
"Skazana" to ciekawa opowieść o rodzinie, która znalazła się w trudnej sytuacji. Margrot i Jon, urzędnik państwowy zostali postawieni przed faktem dokonanym i muszą wziąć pod swoją "opiekę" morderczynię Agnes Magnúsdóttir. Kobieta ma spędzić w ich domu czas, który pozostał jej do wykonania kary śmierci- stety, niestety, ale taki był wyrok podczas procesu. Wszyscy są przerażeni tym, co się dzieje, boją się że im się coś stanie.
Agnes, jak każdy ma prawo poprosić o wsparcie duchowe. Nie wiedzieć czemu pada na młodego wikariusza Thorvardura Jónssona, który każe na siebie mówić Toti. Czy duchowny sprawi, że Agnes lepiej przygotuje się na to co ją czeka? Czy naprawdę jest osobą, której trzeba się bać?
To niewątpliwie ciekawa książka, takie lubię ;-). Muszę wziąć się za poszukiwanie lektur, których akcję dzieje się w miarę odległych czasach. Lubię czytać o tym, jak się wtedy żyło, jak wyglądały zabawy czy miłość w tamtych czasach.
Jak się skończy cała historia? Nie powiem, ale chcę wspomnie o jednym- od początku miałam wizję zakończenia, ale intuicja znów mnie zawiodła, wiem, czasami się tak zdarza, że coś się wydaje być pewne, a jednak spotyka nas zaskoczenie.
Ciekawostką jest, że powieść jest oparta na niejako na faktach, a sama autorka pisze, że niektóre zdarzenia i osoby są fikcją literacką.
Niemniej, książkę polecam, bo naprawdę warto po nią sięgnąć.



środa, 11 września 2013

"Kołysanka na śmierć"- Carin Gerhardsen

Autor: Carin Gerhardsen
Tytuł: Kołysanka na śmierć
Liczba stron: 336
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Osobom wrażliwym nie polecam patrzeć na okładkę. Zakrwawiony nóż mówi sam za siebie.
Książka za to jest bardzo ciekawa, zastanawiam się dlaczego ja czytam tak mało kryminałów rodem ze Skandynawii. Zauważyłam, że jestem otwarta na nowe rzeczy, chociaż jeszcze jakiś czas temu zarzekałam się, że tak nie zrobię. Przykłady? Proszę bardzo: jest ich kilka. Czytnik? Nigdy! A teraz każdemu polecam, a dla mnie to ulubiony sprzęt. Kryminały Skandynawskie? E tam, nie będę podążać za tłumem- a po przeczytaniu "Kołysanki na śmierć" mam ochotę na więcej. I więcej na pewno będzie jak uporam się z tym wszystkim, co czeka na mnie w kolejce.
Książka o której teraz piszę bardzo mi się podobała. Autor nie pozwala czytelnikowi się nudzić- ciągle się coś dzieje.
Od początku zadajemy sobie pytanie: kto zabił? Kto zabił matkę i dzieci? Dzieci nic nie widziały bo spały więc dlaczego morderca ich nie oszczędził? Zdradzić mogę, że tak jak w wielu innych książkach tak i w tej na końcu dowiemy się o fatalnym zbiegu okoliczności. Wspomnę, że na początku nie znaleziono żadnych śladów, nic, wydawać by się mogło, że to zabójstwo doskonałe. Przez większosć czasu detektywi nie mają nic, na czym mogli by się zaczepić.
Na pewno będę chciała przeczytać inne książki tego autora, będę do tego dążyć i ich szukać. Może i sięgnę po inne kryminały skandynawskie?

niedziela, 8 września 2013

"Miasto ślepców"- José Saramago

Autor:
Tytuł: Miasto ślepców
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis

Pierwsze co się rzuca w oczy to okładka, a właściwie obwoluta. Bardzo nie lubię czegoś co się zsuwa i przeszkadza w czytaniu więc po prostu ją zdjęłam. I co ujrzałam? Piękną, okładkę, wykonaną jakby z materiału. Pamiętacie dawne książki, tak z lat ok. 70' tych? To właśnie taka, tylko lepsza i bardziej przyjemna w dotyku.
Książka też przypomina mój największy koszmar- a jednak da się ją czytać, ba! bardzo mi się podoba.  Na samym początku myślałam, że nie będzie dało się czytać. Wszystko przez to, że nie ma dialogów, dla mnie w książce beletrystycznej, nie naukowej, brzmi to tak, jakby ktoś opowiada coś na jednym wdechu- chaotycznie.
Jose Saramago opowiada o życiu ludzi, których nagle dotknęła epidemia ślepoty, nie takiej zwykłej tylko białej. Ludzie oprócz nauki egzystencji w sytuacji gdy nie widzą musieli sobie poradzić jeszcze z innymi problemami np. bezpardonowa walka o pożywienie, poradzenie sobie z przebywaniem w szpitalu psychiatrycznym (miasto miało zamiar odizolować wszystkich, którzy nie widzą bo ich ślepota była zaraźliwa, ale na nic się to zdało, bo później dotknęło to wszystkich obywateli miasta) czy podział na grupki i walka między nimi.
Polubiłam głównych bohaterów i byłam ciekawa ich losów. A po zakończeniu czułam lekki niedosyt, miałam ochotę na trochę więcej.
Podsumowując- książka pozytywnie mnie zaskoczyła i pokazała, że nie warto ulegać pierwszemu wrażeniu i poprzestawaniu na pierwszych kilku stronach.

czwartek, 5 września 2013

"Zanim przekwitną wiśnie"- Aly Cha

Autor: Aly Cha
Tytuł: Zanim przekwitną wiśnie
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

"Zanim przekwitną wiśnie" to piękna książka. Sięgnęłam po nią z pewną dozą sceptycyzmu, po pierwszym zachwycie "Tajemnicą Słowiczego Pałacu", który wcale mi się nie podobał bałam się kolejnej pozycji z literatury japońskiej. Niepotrzebnie. Jakiś czas temu czytałam książkę "Hinduskie zaślubiny" i powiem, że te dwie książki są do siebie podobne.
Książka, którą właśnie teraz recenzuję to historia pięciu pokoleń kobiet mieszkających w Japonii. Każda z nich kocha,, jest kochana, a jednak życie mocno je doświadcza. Wygląda na to, że ktoś lub coś przeszkadza im w byciu szczęśliwą. Jakby były naznaczone, albo ktoś rzucił klątwę na kobiety (żadna z nich nie urodziła syna i miała tylko jedną córkę.
Książka jest bardzo wzruszająca, a na końcu (choć nie tylko) o wrażliwsze osoby mogą sobie popłakać. To też piękna historia o miłości matczynej i matkach, które nad swoje dobro przedkładają dobro dzieci. Trzeba też przyznać, że trzyma w napięciu, a czytelnik podczas lektury zastanawia się nad możliwymi rozwiązaniami. Ja nie trafiłam- moja intuicja nie zadziałała dobrze i nie udało mi się przewidzieć, jak to wszystko się skończy.
Dochodzę do wniosku, że bardzo podobają mi się sagi rodzinne tego typu. Jest przecież kilka tytułów, które mnie zachwycił: wspomniane wyżej "Hinduskie zaślubiny", "Matki, żony, czarownice...",  oraz te, w których możemy zanurzyć się w przepięknym klimacie Japonii (zarówno współczesnej, ja i tej z przed lat). Nie pogardzę też lekturą w której swoje przeżycia opowiadają kobiety z kilku pokoleń, a czytelnik ma pogląd na sytuację z różnych punktów widzenia.
Polecam!

P.s. Dla każdego, kto zamówi książkę na stronie wydawnictwa lub księgarni firmowej ( nie wiem jak w innych miejscach) wydawnictwo Prószyński i S-ka prześle też niespodziankę. Dla mnie to było duże zaskoczenie, ale prezent bardzo mi się podobał.

środa, 4 września 2013

"Płótno"- Agata Kołakowaska

Autor: Agata Kołakowska
Tytuł: Płótno
Liczba stron: 400
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Przeczytałam już kilka książek Agaty Kołakowskiej. Myślałam, że wiem, czego się spodziewać po tej autorce, a jednak zostałam mile zaskoczona. Zwykle pisała o problemach związanych z miłością w różnych jej aspektach.
"Płótno" to historia malarki Niny, która ma wszystko czego pragną ludzie. Dobra praca, ciekawe hobby, kochającego narzeczonego, który się jej oświadcza. Wszystko pięknie, prawda? Ja też tak myślałam. Przez ok 100 pierwszych stron myślałam sobie: jest idealnie, za idealnie. Coś musi się stać. No i wykrakałam, niestety. Jak jest wszystko dobrze, to jest, a jak zaczyna się walić, to działa eekt domina- psuje się w każdej dziedzinie życia, nic nie oszczędza.
Nina wraz z narzeczonym ulega wypadkowi samochodowemu (kierowca próbuje ominąć dzika by uniknąć zderzenia. Michał ma niegroźne obrażania. Nina trochę bardziej ucierpiała, choć z innego punktu widzenia miała szczęście- żyje, może chodzić. W wypadku uszkodziła "tylko" rękę, rehabilitacja jest długa, a po niej lekarze nie obiecują cudów. Nina jest załamana, że niemoże poświęcić się pasji- malowaniu.
Spróbujcie się postawić na miejscu naszej bohaterki- macie pasję, poświęcacie jej całe swoje życie, a tu nagle nie możecie jej realizować. Ja bardzo dobrze wiem, co czuje Nina. Możecie uznać, że się żale czy oczekuję współczucia ale po prostu mówię jak jest. Boję się, że pewnego dnia stracę wzrok, a co za tym idzie nie będę mogła czytać książek. Nie wiem co wtedy zrobię, ale każdego dnia boję się takiej możliwości, zwłaszcza, że ostatnimi czasy pogarsza mi się wzrok.


poniedziałek, 2 września 2013

"Powrót Bartusia czyli co to znaczy...po raz drugi"- Grzegorz Kasdepke

Autor: Grzegorz Kasdepke
Tytuł: Powrót Bartusia czyli co to znaczy...po raz drugi
Liczba stron: 126
Wydawnictwo:Wydawnictwo Literatura

Dopiero teraz widzę jak czytam nie nie po kolei. Najpierw o dobrych manierach, potem o Kubie i 
Bubie i ich pomysłach na nudę, a teraz o drugą część o Bartusiu. Misz-masz po prostu. Ale powiem, że książka bardzo mi się podobała. W fajny, humorystyczny sposób autor tłumaczy znajomość różnych powiedzeń. Bartek ma talent do wpadania w tarapaty. Czasem jak każde dziecko złości swoją rodzinę, częściej jednak rozbawia. Ma też niesamowite "szczęście" do popełniania gaf. Czytelnikowi jest do śmiechu, rodzicom zapewne nie gdy ich syn wzywa straż pożarną i pogotowie bo usłyszał, że dziadek zapalił się do jakiegoś pomysłu czy przekazuje babci, że tata powiedział, że zawsze szuka dziury w całym. Dzieci to mistrzowie takich sytuacji, w których rodzice nie wiedzą gdzie podziać oczy, a Bartuś to już szczególnie. Chociaż nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło- w domu naszych bohaterów zawsze słychać śmiech, a rodzice nie mają czasu się nudzić bo Bartek zapewnia rozrywkę.

niedziela, 1 września 2013

"Kuba i Buba czyli awantura do Kwadratu"- Grzegorz Kasdepke

Autor: Grzegorz Kasdepke
Tytuł: Kuba i Buba czyli awantura do kwadratu
Liczba stron: 103
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literatura

Bliźniaki poznałam z poprzednio przeczytanej książki, ale ta jest trochę inna. Jest również dział na historyjki, króciutkie opowiadania, z tym, że nie są mają one morału, nie uczą w takim stopniu jak w "Bon czy ton". Coś, co może być ciekawe dla dzieci i rodziców to to, że po każdej historyjce jest jakiś pomysł na spędzenie czasu:gra, zadanie- labirynt, pomysł na coś do upieczenia. Te zadania można wykonać samodzielnie, w niektórych trzeba poprosić o pomoc kogoś dorosłego. Często rodzice spędzają za mało czasu z dzieckiem, więc dobrym pomysłem jest np. wspólne upieczenie ciasta. Będzie połączone przyjemne z pożytecznym- my będziemy mieć ciasto/ ciasteczka a dziecko spędzi przyjemnie czas.
Zadania do wykonania to dobry pomysł na deszczowe dni kiedy dziecko wyczerpie już wszelkie możliwości do zabawy i będzie się nudzić.
W książce bardzo spodobał mi się przepis na sałatkę, którą zrobili główni bohaterzy czyli Kuba i Buba.
Kto wie, może kiedyś go wykorzystam?


"Bon czy ton. Savoir- vivre dla dzieci"- Grzegorz Kasdepke

Autor: Grzegorz Kasdepke
Tytuł: Bon czy ton. Savoir vivre dla dzieci.
Liczba stron: 159
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literatura

Czasami przez chwilę mam ochotę poczytać coś dla dzieci,a moja 16- miesięczna siostrzenica jest jeszcze za mała żeby poczytać jej taką "dorosłą książkę", nie miałam więc pretekstu i musiałam przeczytać ją sama. Wypatrzyłam ją w bibliotece gdy odkładałam książki dziecięce na miejsce. Od razu pomyślałam, że może być ciekawa. I się nie pomyliłam.
Ta książka to obowiązkowa pozycja dla dzieci! Wydawać by się mogło, że zasady dobrego wychowania mogą nudzić, zwłaszcza dzieci. Nic bardziej mylnego.  Nie jest to poradnik  znaczeniu sensu stricte, to opowieść o nauce zasad dobrego wychowania bliźniaków Kuby i Buby. To bardzo sympatyczne i wygadane rodzeństwo. Ich komentarze są świetne, niektóre wytykają rodzicom i dziadkom ich błędy. Do takich dzieci trzeba mieć anielską cierpliwość.
"Bon czy ton. Savoir vivre dla dzieci" to według mnie obowiązkowa pozycja dla dzieci, chociaż dobrze by było, gdyby i rodzic przeczytał tę książkę. Niby wszyscy wiedzą o savoir vivre ale często zdarza się zachowywać tak, jakby zapomnieli.