Autor: Teresa Monika Rudzka
Tytuł: Bibliotekarki
Liczba stron: 304
Wydawnictwo: Skrzat
Myślicie, że biblioteka to spokojne miejsce?
Myślicie, że przychodzą tam ludzie mili, inteligentni, oczytani i kulturalni?
Myślicie, że w bibliotece nie spotkacie pijaczka, wariata czy dresiarza?
Mylicie się jak cholera.
Myślicie, że w bibliotece jest nudno?
Że w bibliotece nic się nie dzieje i nie ma się z czego pośmiać?
Mylicie się jak cholera”.
Taki tekst widnieje na odwrocie książki. Uważa, ze jest niesamowicie trafne, a praca bibliotekarza umniejszana, a oni uważani za tych gorszych.
Gdy po raz pierwszy zobaczyłam tę książkę od razu wiedziałam, że muszę ją mieć. W końcu jak na razie to jedyna powieść obyczajowa o zawodzie bibliotekarza. A, że ja miałam swoim życiu epizody bibliotekarskie (studia kierunku informacji naukowej i bibliotekoznawstwa i dwa staże w bibliotece. To właśnie z biblioteką mam zamiar związać przyszłość, ale jak na razie marnie mi to wychodzi.
Ale wracając do książki, byłam jej ciekawa. Wiadomo, co w społeczeństwie myśli się o bibliotekarzach- nudny, bez wyrazu, nierób i tak dalej. Tymczasem, po stażach powiem tak- podziwiam panie bibliotekarki za chęć do pracy, zaangażowanie. Zwłaszcza ostatnia biblioteka była źródłem ciekawych przeżyć i wiedzy o życiu.
Przed przeczytaniem "Bibliotekarek" byłam w stanie bronić tej książki, dlaczego, nie wiem chyba czułam moralny obowiązek. Przeczytałam kilka recenzji, porozmawiałam z jedną panią, która pracuje w bibliotece i która przeczytała tę książkę i dowiedziałam się, że niestety, mimo, że ta książka miała łamać stereotypy, to w niektórych jeszcze bardziej utwierdza. Ale pisze też wiele gorzkiej prawdy o pracownikach biblioteki.
Do pracy w bibliotece przychodzi Żywia, po dłuższym chodzeniu do dyrektora i dopytywaniu się o wolne miejsce ( i to pokazuje jak dobrze ma się zasada, że jak samemu się nie załatwi, ni będzie się "upierdliwym" to niewiele się załatwi. Koleżanki z pracy ( najpierw z jednej, potem z drugiej filii) prezentują całą gamę stereotypowych zachowań. Książka trochę bawi,śmieszy, ale jednak skłania do smutnych przemyśleń- o tym jakie realia panują w dzisiejszym świecie- brak środków na kadrę i wyposażenie czy artykuły higieniczne, intrygi (choć nie wszędzie) i ludzie, którzy wysyłają skargi z nawet głupstwami: typu: nie ma książki- wina bibliotekarek, a dyrekcja za to nie za bardzo odpowiada ma je tylko zdyscyplinować. Tak się składa, że wiem jak wygląda wybór książek bo czytelnicy pragną nowości ( nie dziwię się!) i zakupy w bibliotekach no i często jest to wybór trudny, bo brak finansów na nowości i kontynuacje i braki. Czasem trzeba wybierać mniejsze zło. Niektóre spostrzeżenia są trafne, pokazują zachowania, które zdarzają się w bibliotece.
Pokazują też, że biblioteka to nie miejsce tylko do wypożyczania, ale też można tam znaleć przyjazną duszę, która wysłucha.
Widzę, że wyszedł mi post mocno emocjonalny ;-)
Widzę, że coś nas łączy. Ja również jestem po studiach bibliotekarskich, kilku pracach w bibliotece zarówno szkolnej jak i publicznej i faktycznie wiem z czym to się je.
OdpowiedzUsuńCzytałam wcześniej kilka opinii na temat tej książki i powiem, że trochę mnie odrzucały, bo jak wspominasz miały pisać prawdę a nie głosić stereotyp.
Jednak po twojej opinii wiem, że warto sięgnąć po tę książkę aby wyrobić sobie własne zdanie i jeśli trzeba to przeciwstawić się autorowi.
Dziękuję za zachęcenie do lektury.
Jakiś czas temu wypożyczyłam tę pozycję, ale leżała u mnie tak długo, że musiałam ją zdać. Żałuję, że nie przeczytałam jej, ale na pewno poszukam jej ponownie.
OdpowiedzUsuńJestem świeżo po lekturze "Bibliotekarek". Ależ się uśmiałam. Czysty Bareja! Ta kobieta ma potoczysty styl opowiadania, poczucie humoru i skłonności satyryczne. Właśnie siedzę w sieci i szukam, czy jeszcze czegoś więcej nie popełniła. Aż się boję iść do biblioteki:)))
OdpowiedzUsuń