niedziela, 22 września 2013

"Trio z Plainview"- Edward Kelsey Moore

Autor: Edward Kelsey Moore
Tytuł: Trio z Plainview
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Na moim blogu trudno znaleźć krytyczną recenzję bo wszystko mi się podoba. Można pomyśleć, że piszę to tylko dlatego aby nie narazić się wydawnictwu, z którego uprzejmości korzystam i dostaję książkę do zrecenzowania. Tak nie jest, co widać po poniższej recenzji- staram się uczciwie pisać o moich odczuciach. Spodziewałam się czegoś lepszego. O wiele, wiele lepszego. Okładka ładna, opis z tyłu okładki pozwala myśleć, że to wciągająca opowieść o trzech przyjaciółkach, Niestety, ta książka zupełnie nie przypadła mi do gustu. Najpierw pomyślałam sobie, że to przedstawienie bohaterek, które było bardzo rozwlekłe stronnicowo to tylko wstęp. Przydługi, ale wstęp.
Pomyliłam się niestety- cała książka była w takim stylu. Niewiele dialogów, główne bohaterki, które nie do końca polubiłam, a tylko wywoływały irytację podczas lektury. Bo jak można się nie denerwować gdy kobieta (akurat Clarice) jest przez lata zdradzana, ale kompletnie nic z tym nie robi, nie licząc scen zazdrości, czasem publicznych, Jeszcze byłabym w stanie zrozumieć jedno, drugie danie szansy, ale jeszcze kolejne? Ta kobieta nie miała chyba szacunku do samej siebie. Po drugim takim wyryku powinna go zostawić.
Najbardziej zapamiętałam właśnie Clarice, może dlatego, że wywołała takie emocje. Z kolei Betty Jean  była taka jakaś nijaka- niewiele o niej można powiedzieć.
Ale "Trio z Plainview" mają też zalety, nie dostrzegam tylko wad. Bardzo spodobała mi się historia Odeette, która musiała zwalczyć chorobę, a dodatkowo... widziała ducha matki i Eleanor Roosevelt.
Choć uczciwie przyznam, bardziej ciekawe były sylwetki bohaterów pobocznych niż głównych.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz