środa, 28 grudnia 2016

Blogowy cykl świąteczny: Natalia Sońska


Dziś przedostatni odcinek blogowego cyklu świątecznego. Wszystko co dobre szybko się kończy, prawda?
Zapraszam do przeczytania wywiadu.



Święta w dzieciństwie. Każdy z nas ma jakieś wspomnienia z czasu gdy wierzyło się w Świętego Mikołaja, czekało z niecierpliwością na pierwszą gwiazdkę. Czy jest coś, co do dziś Pani wspomina?

Wiele jest takich wspomnień z dzieciństwa, które wciąż siedzą w mojej głowie i wracają właśnie w tym świątecznym okresie. Na pewno najważniejszymi z nich są te, dotyczące przygotowań do świąt. Pieczenie ciast, ubieranie choinki, nakrywanie do stołu, wyczekiwanie pierwszej gwiazdki, wspólne rozmowy towarzyszące tym przygotowaniom, to dla mnie zawsze były takie magiczne momenty, które wspominam z uśmiechem na twarzy. Staram się jednak, by te wspomnienia nie pozostawały jedynie w głowie, ale co roku były na nowo wcielane w życie.


Już na początku listopada w sklepach pojawiają się choinki, bombki, w radiach kolędy- ogólnie rzecz biorąc- zaczyna się czuć tę szczególną atmosferę. Czy Pani lubi ten czas? A może odwrotnie- w głowie pojawia się myśl by w grudniu uciec gdzieś, gdzie nie ma radia, telewizji i wrócić dopiero po świętach?

Uwielbiam ten czas! Atmosfera, która tworzy się wokół świąt Bożego Narodzenia jest jedyna w swoim rodzaju i niepowtarzalna. Nastrój jaki wówczas panuje w domach pozwala na chwilę zapomnienia o troskach i daje szansę na spędzenie pięknych chwil w gronie rodziny i najbliższych. Co więcej, ludzie zwracają wówczas większą uwagę na najważniejsze wartości, między innymi właśnie na rodzinną więź, miłość i przyjaźń. To jest zbyt piękne, by od tego uciekać.


Uwielbiam zapach choinki, jednak od wielu lat muszę zadowolić się sztucznym drzewkiem. Wraz z rodziną ubierana jest w przeddzień lub nawet w dzień Wigilii. Co roku czekam na ten piękny czas. Jak to wygląda u Pani?
W moim domu obowiązkowo pojawia się żywe drzewko. Jego zapach jest rzeczywiście niesamowity. Choinkę ubieramy zazwyczaj w dzień wigilii i każdy ma w tym strojeniu swój udział. Tato umieszcza drzewko w stojaku i wiesza lampki, ja z moją siostrą wieszamy bombki, cukierki i inne ozdoby, babcia i mama najczęściej też dorzucają do tego rytuału swoje pięć groszy. Uwielbiam wspólne ubieranie choinki, bo zazwyczaj dużo wtedy rozmawiamy, śmiejemy się, żartujemy. Jest rodzinnie i przyjemnie.

Tradycja mówi, że na stole ma być dwanaście potraw. W moim domu wieczerza wigilijna rozpoczyna się około godziny 17. Dania są tradycyjne, bezmięsne: uszka, krokiety, kapusta z grzybami. Nie może zabraknąć karpia i kompotu z suszu. Z dań niekoniecznie tradycyjnych: w ostatnią wigilię przygotowałam łososia.
A jak jest u Pani? Wigilia w gronie najbliższych czy i dalszych krewnych? Jak wygląda przygotowywanie Świąt?



Wigilię spędzamy zawsze u babci. Zbiera się wówczas cała nasza rodzina, rodzeństwo mamy, kuzynostwo, a kolacja rozpoczyna się około godziny 18. Dania także są tradycyjnie bezmięsne, a karp w galarecie i barszcz z uszkami obowiązkowo podawane są w pierwszej kolejności. Oprócz tych dań na stole znajdują się między innymi także pierogi z kapustą, gołąbki z kaszą gryczaną, śledzie, kompot z suszu, kutia, kapusta z grochem czy makowiec. Wszystko to jest przygotowywane wspólnie, najwięcej jednak potraw przyrządza moja babcia według swoich receptur. Przygotowywania zaś rozpoczynają się już kilka dni przed wigilią, by zdążyć ze wszystkimi wypiekami i potrawami, a jest ich naprawdę sporo na naszym stole.


Po kolacji nadchodzi czas gdy możemy obserwować na twarzy rodziny uśmiechy. Z prezentów cieszą się nie tylko dzieci. Ja uwielbiam sprawiać radość moim bliskim. Mimo skromnych funduszy staram się by podarkiem ucieszyć. Wiele jest zwyczajów: w jednych domach prezenty dostają tylko dzieci, w innych- każdy- każdemu. Jak to jest u Pani?

W moim domu, po wieczerzy wigilijnej, całą rodziną udajemy się do pokoju, w którym stoi choinka, by szukać pod nią podarunków. Znajdują się tam prezenty dla każdego i moment, w którym wszyscy zbierają się przy drzewku i rozpakowują przygotowane dla nich paczuszki, jest równie magiczny jak całe święta. Uśmiech na twarzach rodziny wywołany prezentami jest bezcenny. Najważniejsze jest jednak, by każdy prezent był podarowany od serca, to cieszy najbardziej.

"Niemy strach"- Graham Masterton

Autor: Graham Masterton
Tytuł: Niemy strach
Liczba stron: 240
Data wydania: 2016 r.
Forma: książka papierowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Replika
Źródło: egzemplarz recenzencki


Po dłuższym czasie powróciłam do powieści Grahama Mastertona. Moje wspomnienia związane z tym autorem były dobre, czy tak pozostanie?
Graham Masterton to znany na całym świecie pisarz, spod którego pióra wychodzą między innymi kryminały, powieści grozy i poradniki o seksie (ja akurat przeczytałam "Panikę" i jeden z poradników). Czasem gdy przeczytam wcześniej opis na odwrocie książki rozczarowuję się. Po nim wiele sobie obiecywałam... Może nie było nudno, ale... inaczej. Przede wszystkim spodziewałam się wartkiej akcji, śledztw, a tymczasem dowiaduję się o pracy specjalisty czytania z ruchu warg.
Nie neguję, jest to ciekawe, ale po Mastertonie spodziewałam się czegoś więcej.
Wszystko rekompensuje koniec- to co ma miejsce na ostatnich stronach zapiera na chwilę dech, mocno zaskakuje.
Praca Holly jest ciekawa. Mimo, że kobieta nie słyszy- swoją niedoskonałość przekształciła w atut. Pomaga policji, dzieciom. Dba nie stała się im krzywda, stara się zapobiegać złu. Czasem jej pomoc okazuje się nieoceniona.
Nie zrażam się, idę dalej. Na pewno sięgnę po inne powieści tego autora. Ciągnie mnie do nich niewidzialna siła.

"Liliowe dziewczyny"- Martha Hall Kelly

Autor: Martha Hall Kelly
Tytuł: Liliowe dziewczyny
Liczba stron: 664
Data wydania: 27 września 2016 r.
Forma: ebook
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Źródło: egzemplarz recenzencki


Ostatnio często bywa u mnie tak, że przez długi czas nie mogę przekonać się do danej powieści. Myślę sobie nawet, że gdy po przeczytaniu na przykład 100 stron lektura nadal mnie nie powali- wtedy powinnam odłożyć książkę. Wstrzymuje mnie przed tym fakt, że już wiele razy się tak zdarzyło, że coś, co wydawało mi się nudne po jakimś czasie okazywało się "petardą", pozycją cudowną i nietuzinkową, taką, która ogromnie mnie zaskakiwała.
Tak było i tym razem. Długo nie mogłam złapać rytmu, "przepaść". Ostatecznie książka okazała się ogromnie ciekawą i potrzebną pozycją.
Bohaterami są trzy kobiety, między którymi na początku nie ma powiązań. Czas akcji to II wojna światowa. Wspomniane panie różnią się bardzo od siebie. Caroline to Francuzka, Kasia- Polka, a Herta jest Niemką. Wszystkie wierzą w ideały, kochają swoje ojczyzny, są dla nich poświęcić wiele.
Kasia, jak wielu ludzi w tamtym okresie działała w podziemiu. Pewnego dnia zostaje złapana na gorącym uczynku i osadzona w obozie Ravensbrück. Tam staje się uczestniczką przerażającego działania: eksperymentów medycznych. Ludzie, którzy byli temu poddawania nazywali się królikami.
Jak wielu- Herta uwierzyła w ideały. Dla niej praca lekarza to spełnienie marzeń (zawsze chciała pracować w tym zawodzie, choć nie w obozie). Wierzy w to, że swoim zachowaniem przyczyniła się do rozwoju medycyny i uratowała życie swoim rodakom.
Nie potrafię ocenić jej całkowicie negatywnie: wierzyła w to, co robi i nie oszukujmy się, podczas wojny nie było miejsca na sprzeciwy tylko na walkę o życie swoje i rodziny. Za swoje uczynki poniosła karę, szkoda tylko, że tak mało surową.
To bardzo ciekawa książka. Traktuje o tematach trudnych, bolesnych, ale bardzo ważnych Eksperymenty medyczne na ludziach miały miejsce podczas wojny. Poznajemy historę bowiem częśc książki to autentyczne wydarzenia.
Serdecznie polecam, naprawdę warta przeczytania.

wtorek, 27 grudnia 2016

Blogowy cykl świąteczny- Agnieszka Lis


Jak to się mówi? Święta, święta i po świętach... A figa! U Knigoholiczki w tym roku święta potrwają trochę dłużej- a to za sprawą świątecznych wywiadów. Pozostało mi do opublikowania jeszcze trzy.
Zapraszam więc do przeczytania rozmowy z Agnieszką Lis autorki kilku wspaniałych książek. Niebawem premiera jej najnowszej powieści!



 Święta w dzieciństwie. Każdy z nas ma jakieś wspomnienia z czasu gdy wierzyło się w Świętego Mikołaja, czekało z niecierpliwością na pierwszą gwiazdkę. Czy jest coś, co do dziś Pani wspomina?

Ja święta generalnie wspominam wspaniale. Nie mam jakiś konkretnych, spektakularnych wydarzeń – bardziej została we mnie świąteczna atmosfera, taka magia, choinka, pod nią kolorowe paczki. Dzisiaj staram się, żeby ta magia istniała w moim domu. Święta mają być uśmiechnięte i bezproblemowe. Trudno, może to oczekiwanie wydaje się nierealne, wyjęte z reklamy, amerykańskie, ale święta takie właśnie mają być. I takie są w moim domu.

Mój starszy syn dopiero w czwartej klasie, z podręcznika (zła jestem na autorów!) dowiedział się, że Święty Mikołaj nie istnieje. Mam takie przekonanie, infantylne być może, że dopóki dzieci wierzą w Mikołaja, dopóty jest to dzieciństwo pełna gębą. A potem wchodzi rzeczywistość… więc tę magię staram się utrzymywać jak najdłużej.

Już na początku listopada w sklepach pojawiają się choinki, bombki, w radiach kolędy - ogólnie rzecz biorąc - zaczyna się czuć tę szczególną atmosferę. Czy Pani lubi ten czas? A może odwrotnie - w głowie pojawia się myśl by w grudniu uciec gdzieś, gdzie nie ma radia, telewizji i wrócić dopiero po świętach?

 O nic podobnego! Żadnych ucieczek! Pisałam już, że święta lubię i celebruję. Wprawdzie wkurza mnie ich komercjalizowanie, ale i tak się na cieszę. Jak dziecko, którym staram się być chociaż od czasu do czasu.

Czasem myślę, że szkoda trochę ich magii… Dodatkowy talerz, który jest pustym gestem, zastawiony stół, przy którym się nikt nie uśmiecha, owczy pęd do kupowania czegokolwiek… Znak czasu? Nie wiem. Pogoń? Za czym? Za ułudą szczęścia?

Nie cierpię wizyt w sklepach przed świętami. Dziki tłum i wewnętrzny przymus – kupuj, kupuj! Wszechobecne reklamy, ogłupiające niestety. Wyścig czerwonych i niebieskich mikołajów, świąteczne piosenki zachwalające jogurt, dachówki i perfumy. Ja prezenty zbieram od września, czasem nawet wcześniej coś znajdę ciekawego i przychomikuję. Czekają na swój moment, są przemyślane i przygotowane dla konkretnej osoby. Przed świętami mogę dokupić śmietany, jeśli mi zabraknie do śledzi, ale prezentów – na pewno już nie.

Nie bardzo mam zresztą czas na bieganie po sklepach, więc mnie to specjalnie nie denerwuje, ale jeśli już jestem w listopadzie w centrum handlowym, i zaraz po Wszystkich Świętych widzę wystawę bombek… to mnie to śmieszy. Tak, bardziej śmieszy niż denerwuje.  Chociaż również zastanawia. Bo skoro tak jest, to znaczy, że tego rodzaju marketing działa. A skoro działa… to gdzie się podziało myślenie wśród konsumentów?

Uwielbiam zapach choinki, jednak od wielu lat muszę zadowolić się sztucznym drzewkiem. Wraz z rodziną ubierana jest w przeddzień lub nawet w dzień Wigilii. Co roku czekam na ten piękny czas. Jak to wygląda u Pani?

 Ja także uwielbiam zapach choinki, ale jestem pragmatyczką. Od kilku lat mam sztuczną. Jakoś mieliśmy niefart do choinek. Albo była nieforemna (chociaż nie było tego wcześniej widać), albo – co przytrafiło nam się kilka razy z rzędu – nieświeża. Sypała się już w Wigilię. Co to za przyjemność patrzeć na łyse drzewko i dwa razy dziennie pod nim odkurzać? Więc pewnego roku podjęłam decyzję i przyjechałam do domu z plastikową choinką. Jako rekompensatę dla dzieciaków wybrałam największą, jaka była.

Za to przybieramy ją co roku inaczej. W listopadzie jeden z moich synów wybiera kolor. Bombek mamy w domu zatrzęsienie, więc wybieramy wspólnie, które w tym roku zawisną na naszym drzewku. Czasem coś dokupujemy. Sporo ozdób robimy też sami, podobnie jak kartki świąteczne. Od lat ich nie kupuję, tylko razem z dziećmi tnę i kleję. Efekty są różne, ale zawsze własnoręczne ;-)


Tradycja mówi, że na stole ma być dwanaście potraw. W moim domu wieczerza wigilijna rozpoczyna się około godziny 17. Dania są tradycyjne, bezmięsne: uszka, krokiety, kapusta z grzybami. Nie może zabraknąć karpia i kompotu z suszu. Z dań niekoniecznie tradycyjnych: w ostatnią wigilię przygotowałam łososia.
A jak jest u Pani? Wigilia w gronie najbliższych czy i dalszych krewnych? Jak wygląda przygotowywanie Świąt?


 Uwielbiam gotować. Zwyczajnie sprawia mi to przyjemność. Mamy w domu już swoje własne potrawy, niekoniecznie tradycyjne w powszechnym rozumieniu, ale w naszym domu są ściśle wigilijne. Jest czerwony barszcz z grzybowymi uszkami. Pasztet z grzybów. Śledzie w bitej śmietanie. Sałatka śledziowo-buraczana. Rolada łososiowa z nadzieniem serowym. Tatar z pstrąga. Karp w galarecie. Na ciepło karp w piwie. Nie przepadamy za kutią czy kompotem z suszu, więc w naszym domu po prostu ich nie ma. Szaleję za to z ciastami. Mój mąż jest wielbicielem serników, więc nie może sernika nie być. Zawsze tort, kiedyś makowy, ale któregoś roku obydwoje z mężem w tajemnicy wyznaliśmy sobie, że nie lubimy maku ;-) Więc nie ma u nas makowca ani pierników, bo też nie przepadamy. Czasami pierniczki piekę z dziećmi, dla ich radości lepienia i zdobienia. W tym roku planuję tort nugatowy i bezowy, sernik, ciasto biszkoptowe ze śmietaną i może tiramisu. A może jeszcze coś mi wpadnie do głowy.

Grudniowe święta spędzamy w domu. Nie mam ochoty nigdzie wyjeżdżać – Boże Narodzenie jest dla mnie domowe, rodzinne. Na Wielkanoc wyjeżdżamy chętnie, może nie co roku, ale za to z przyjemnością. Nie wyobrażam sobie jednak wyjazdu w Boże Narodzenie. W tym roku będzie u nas osiem osób w Wigilię i jedenaście w pierwszy dzień świąt. I w ogóle mi to nie przeszkadza. Lubię gotować, umiem sobie pracę w kuchni rozplanować, więc się nie martwię. Wielkie gotowanie zacznę od pieczenia, marynowania, macerowania i namaczania już we wtorek ;-)

 Po kolacji nadchodzi czas gdy możemy obserwować na twarzy rodziny uśmiechy. Z prezentów cieszą się nie tylko dzieci. Ja uwielbiam sprawiać radość moim bliskim. Mimo skromnych funduszy staram się by podarkiem ucieszyć. Wiele jest zwyczajów: w jednych domach prezenty dostają tylko dzieci, w innych- każdy- każdemu. Jak to jest u Pani?

 Prezenty - obowiązkowo! – dla wszystkich. Przyznam się do jeszcze jednej mojej dziecinnej radości – lubię prezenty pakować. Więc najchętniej każdą czekoladkę zapakowałabym osobno ;-)

Oczywiście, dzieci są obdarowywane najhojniej, ale i dorosłym niczego pod tym świątecznym drzewkiem nie brak. Mogą być to drobiazgi, ale być muszą!
Czego, korzystając z okazji, życzę także wszystkim Czytelnikom Pani bloga. Niech magia świąt zaczaruje dla wszystkich ten czas. Niech będzie przepełniony radością i miłością. Nawet, jeśli dla kogoś te wszystkie światełka, mikołaje, renifery i kolorowe paczuszki to synonim kiczu – to życzę na tyle dystansu, aby był to jednak powód do uśmiechu. I to nie tylko w święta. Ważniejsze dla mnie jest, aby tolerancja, życzliwość i pogoda ducha towarzyszyły nam wszystkim, na co dzień. Czego życzę i Pani, i Państwu, i – egoistycznie – także sobie

poniedziałek, 26 grudnia 2016

"Sny Morfeusza"- K.N Haner

Autor: K.N Haner
Tytuł: Sny Morfeusza
Liczba stron: 416
Data wydania: 3 lipca 2016 r.
Forma: książka papierowa
Wydawnictwo: Editio
Źródło: egzemplarz recenzencki


Od pierwszej książki minęło już troszkę czasu. Niestety- dopiero niedawno udało mi się sięgnąć pp kolejną książkę Kasi- "Sny Morfeusza".
K.N Haner dała się poznać z dobrej strony. Jej debiut- "Na szczycie"otrzymałam niedługo po premierze, w ramach loterii blogerów na Warszawskich Targach Książki w 2015 r.
Spodziewałam się powieści co najmniej tak samo dobrej jak ta wcześniej przeze mnie wspomniana. Niestety- srogo się zawiodłam. Ogromnie nie podobało mi się nadużywanie słowa "piszczeć". Przed oczami pojawiała mi się kobieta infantylna.
Seria E.L James o Christianie Greyu zdobyła pierwsze miejsca list bestsellerów. Dostrzegam podobieństwa między obiema seriami. Przede wszystkim- K. N Haner zdecydowała się na trylogię o Morfeuszu, a ta o Grey'u również liczy 3 tomy (jeśli nie liczyć tego widzianego oczami samego Christiana). Po drugie- obie bohaterki tak naprawdę nie mogą zdecydować się czego chcą od życia, czy zgodzić się na spełnianie perwersyjnych zachcianek partnerów. Cóż, tu przoduje Cassandra, co chwilę zmieniała zdanie, nie dało się też z nią normalnie porozmawiać.
W ogóle Cassandra to postać nietuzinkowa. Zapewnia (uwaga, cytuję), "że nie jest łatwą dziewczyną", tymczasem uprawia seks z przypadkowo poznanym w klubie mężczyzną, później z przyjacielem. Daleko mi od pruderyjności, ale to jednak dla mnie za dużo.
Czyta się nieźle, dlatego dam jeszcze szansę kolejnym częściom o Morfeuszu.
Aha, jedno co dobre to sceny erotyczne: mocno działają na wyobraźnię (i o to chodzi!). Tragiczny za to jest druk- książka wydana jest tak, jakby była rozprawą naukową: duże odstępy (interlinie), duże myślniki.
Czy ją przeczytać? Decyzja należy do Ciebie czytelniku.

niedziela, 25 grudnia 2016

Blogowy cykl świąteczny: Katarzyna Puzyńska


Po kolacji wigilijnej, w pierwszy dzień świąt zapraszam do przeczytania wywiadu z Katarzyną Puzyńską - autorką poczytnej serii o policjantach z Lipowa.

Święta w dzieciństwie. Każdy z nas ma jakieś wspomnienia z czasu gdy wierzyło się w Świętego Mikołaja, czekało z niecierpliwością na pierwszą gwiazdkę. Czy jest coś, co do dziś Pani wspomina? 
 
Święta kojarzą mi się z Lipowem… A właściwie z wsią, która była jego pierwowzorem. Mieszkali tam moi dziadkowie. W dzieciństwie zawsze spędzałam Boże Narodzenie właśnie u nich. Zimy były wtedy mroźne i śnieżne. Nadal słyszę skrzypienie białego puchu pod butami. Czuję szczypanie mrozu na zmarzniętej twarzy, kiedy idziemy z dziadkiem po choinkę do leśniczówki. Już zmierzcha, bo zimowe dni są przecież krótkie. Przedzieramy się przez las. Pomiędzy drzewami jest już mroczno i trochę strasznie, więc śpiewamy kolędy, żeby dodać sobie otuchy.
Choinkę ubieramy dopiero następnego dnia, w Wigilię. Ozdoby musimy przynieść ze strychu. Trzeba sobie przypomnieć, co gdzie jest. Potem rozplątać światełka i łańcuchy. Wreszcie przymocować nitki do bombek, bo stare w magiczny sposób zginęły. Dziadek zapala w kominku. Ogień trzaska na wilgotnych jeszcze nieco polanach.
Potem oczekiwanie pierwszej gwiazdki. Na stole pyszni się dwanaście wigilijnych potraw. Przygotowały je babcia, mama i ciocia. Pod obrusem pachnie siano, które dostaliśmy od sąsiadów.
Po wieczerzy ruszamy na pasterkę. Wychodzimy około o jedenastej. Potrzeba aż godzinę, bo kościół jest po drugiej stronie wsi. Pewnie można by dojść tam szybciej, ale dorosłym nie chce się spieszyć po sutym posiłku.

Już na początku listopada w sklepach pojawiają się choinki, bombki, w radiach kolędy- ogólnie rzecz biorąc- zaczyna się czuć tę szczególną atmosferę. Czy Pani lubi ten czas? A może odwrotnie- w głowie pojawia się myśl by w grudniu uciec gdzieś, gdzie nie ma radia, telewizji i wrócić dopiero po świętach?

Faktycznie z każdym rokiem przygotowania zdają się ruszać coraz wcześniej. Niektórzy na to narzekają, ale mnie to nie przeszkadza.

Uwielbiam zapach choinki, jednak od wielu lat muszę zadowolić się sztucznym drzewkiem. Wraz z rodziną ubierana jest w przeddzień lub nawet w dzień Wigilii. Co roku czekam na ten piękny czas. Jak to wygląda u Pani?

Uwielbiam zapach choinki! Przez wiele lat mieliśmy z mężem sztuczną. Tym razem jednak zdecydowaliśmy się na prawdziwą. Z reguły ubieramy ją razem w przeddzień Wigilii.

Tradycja mówi, że na stole ma być dwanaście potraw. W moim domu wieczerza wigilijna rozpoczyna się około godziny 17. Dania są tradycyjne, bezmięsne: uszka, krokiety, kapusta z grzybami. Nie może zabraknąć karpia i kompotu z suszu. Z dań niekoniecznie tradycyjnych: w ostatnią wigilię przygotowałam łososia. A jak jest u Pani? Wigilia w gronie najbliższych czy i dalszych krewnych? Jak wygląda przygotowywanie Świąt?

Boże Narodzenie spędzamy całą rodziną u mojej cioci. Część osób mieszka za granicą, więc jest to moment, kiedy wszyscy nareszcie możemy się spotkać i spędzić trochę więcej czasu razem. Najczęściej pojawiają się tradycyjne wigilijne potrawy, ale zdarzają się też drobne szaleństwa. Ja osobiście najbardziej lubię, tradycyjnie, kompot z suszu! Dla mnie to smak Wigilii.

Po kolacji nadchodzi czas gdy możemy obserwować na twarzy rodziny uśmiechy. Z prezentów cieszą się nie tylko dzieci. Ja uwielbiam sprawiać radość moim bliskim. Mimo skromnych funduszy staram się by podarkiem ucieszyć. Wiele jest zwyczajów: w jednych domach prezenty dostają tylko dzieci, w innych- każdy- każdemu. Jak to jest u Pani?

Prezenty każdy daje w miarę swoich możliwości. Najpiękniejsze jest w tym chyba zobaczyć radość na czyjejś twarzy, jeżeli prezent przygotowany przez nas jest udany. 🙂

piątek, 23 grudnia 2016

Blogowy cykl świąteczny- Joanna Opiat- Bojarska


Coraz bliżej święta, a ja nie zwalniam! Dziś zapraszam do przeczytania rozmowy z Joanną Opiat- Bojarską. Jakie są jej święta?

Święta w dzieciństwie. Każdy z nas ma jakieś wspomnienia z czasu gdy wierzyło się w Świętego Mikołaja, czekało z niecierpliwością na pierwszą gwiazdkę. Czy jest coś, co do dziś Pani wspomina?

Dziwnym zbiegiem okoliczności Gwiazdor (bo u nas w Poznaniu w wigilię przychodzi Gwiazdor) przychodził do nas zawsze wtedy, gdy z mamą lub babcią wychodziłam z pokoju. Słyszałam otwieranie drzwi, psy zaczynały szczekać, a kiedy wybiegałam na korytarz Gwiazdora już nie było.


Już na początku listopada w sklepach pojawiają się choinki, bombki, w radiach kolędy- ogólnie rzecz biorąc- zaczyna się czuć tę szczególną atmosferę. Czy Pani lubi ten czas? A może odwrotnie- w głowie pojawia się myśl by w grudniu uciec gdzieś, gdzie nie ma radia, telewizji i wrócić dopiero po świętach?

Lubię czas od końca listopada, kiedy tak naprawdę zaczynam czuć, że zbliżają się święta. Pierwsza świąteczna piosenka usłyszana w tym roku w radio wywołała na mojej twarzy ogromny uśmiech.


Uwielbiam zapach choinki, jednak od wielu lat muszę zadowolić się sztucznym drzewkiem. Wraz z rodziną ubierana jest w przeddzień lub nawet w dzień Wigilii. Co roku czekam na ten piękny czas. Jak to wygląda u Pani?

Wieczór, choinka, migające światełka i bliskość drugiej osoby… bardzo lubimy taki klimat, dlatego zaczynamy bardzo wcześnie. Już w pierwszy weekend grudnia ubieramy choinkę (sztuczną, bo może stać w nieskończoność i jest idealnie równa ;)). Prawdziwe drzewa mamy tuż za oknem.


Tradycja mówi, że na stole ma być dwanaście potraw. W moim domu wieczerza wigilijna rozpoczyna się około godziny 17. Dania są tradycyjne, bezmięsne: uszka, krokiety, kapusta z grzybami. Nie może zabraknąć karpia i kompotu z suszu. Z dań niekoniecznie tradycyjnych: w ostatnią wigilię przygotowałam łososia.
A jak jest u Pani? Wigilia w gronie najbliższych czy i dalszych krewnych? Jak wygląda przygotowywanie Świąt?

ntnint
Tylko nie kompot z suszu! Robiła go moja babcia. Mama kazała mi pić, a ja miałam odruch wymiotny. Bleee. Wigilię spędzamy w gronie najbliższych – my, moi rodzice, teściowie, siostra męża z rodziną, dziadek męża. Co roku liczę potrawy, zwykle jest cały tuzin. Moje ulubione to zupa grzybowa, pierogi podsmażone z cebulką, karp i ryba na słodko- pikantnie (moja wigilijna specjalność).

Po kolacji nadchodzi czas gdy możemy obserwować na twarzy rodziny uśmiechy. Z prezentów cieszą się nie tylko dzieci. Ja uwielbiam sprawiać radość moim bliskim. Mimo skromnych funduszy staram się by podarkiem ucieszyć. Wiele jest zwyczajów: w jednych domach prezenty dostają tylko dzieci, w innych- każdy- każdemu. Jak to jest u Pani?

U nas prezenty dostaje każdy, bo w każdym skrywa się mniej lub bardziej ukryte dziecko ;)

czwartek, 22 grudnia 2016

Blogowy cykl świąteczny: Dorota Schrammek


 


Święta w dzieciństwie. Każdy z nas ma jakieś wspomnienia z czasu gdy wierzyło się w Świętego Mikołaja, czekało z niecierpliwością na pierwszą gwiazdkę. Czy jest coś, co do dziś Pani wspomina?

Oczywiście, że tak! W moim rodzinnym domu ubierało się choinkę krótko przed Wigilią. Pamiętam, jak wspólnie z rodzeństwem kleiliśmy kolorowe łańcuchy. To była ozdoba, która błyskawicznie kończyła żywot, dlatego co roku trzeba było ją dorabiać J Najpiękniejsza z całych Swiąt była Wigilia. To oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę, wspólne dzielenie się opłatkiem przy stole, potem kosztowanie potraw, a wreszcie oczekiwanie na Mikołaja. Po takim wieczorze człowiek nie mógł długo zasnąć z emocji. A gdy jeszcze prezentem była książka, którą czytało się w blasku choinkowych lampek, to w ogóle była pełnia szczęścia J
Już na początku listopada w sklepach pojawiają się choinki, bombki, w radiach kolędy- ogólnie rzecz biorąc- zaczyna się czuć tę szczególną atmosferę. Czy Pani lubi ten czas? A może odwrotnie- w głowie pojawia się myśl by w grudniu uciec gdzieś, gdzie nie ma radia, telewizji i wrócić dopiero po świętach?


Uwielbiam Adwent! Częściowo stroję domek już na początku grudnia. Koniecznie musi w nim pachnieć cynamonem, goździkami, piernikami, pomarańczami – to przecież jedyny czas w roku, gdy delektujemy się takimi zapachami. Choinkę ubieram około 15 grudnia. Mam trójkę dzieci, więc staram się przybliżyć im klimat Świąt Bożego Narodzenia. Każdego grudniowego wieczoru czytamy bożonarodzeniowe historie, rozmawiamy potem o nich. Bierzemy też udział w jarmarkach świątecznych, uczęszczamy na spotkania opłatkowe różnych organizacji, a przede wszystkim – cieszymy się wspólnie spędzonym czasem. Adwent to moment, w którym staram się zwolnić.


Uwielbiam zapach choinki, jednak od wielu lat muszę zadowolić się sztucznym drzewkiem. Wraz z rodziną ubierana jest w przeddzień lub nawet w dzień Wigilii. Co roku czekam na ten piękny czas. Jak to wygląda u Pani?

Choinka jest sztuczna. Nie popieram wycinania drzew tylko po to, aby przez kilka dni cieszyły moje zmysły. Jeżeli chcę zapach choinki, to idę do lasu J Choinkę ubieram skromnie, nie lubię przesytu dekoracji. W tym roku dostałam jednak cudne ozdoby w prezencie od przyjaciela, dowiesiłam je naturalnie J

Tradycja mówi, że na stole ma być dwanaście potraw. W moim domu wieczerza wigilijna rozpoczyna się około godziny 17. Dania są tradycyjne, bezmięsne: uszka, krokiety, kapusta z grzybami. Nie może zabraknąć karpia i kompotu z suszu. Z dań niekoniecznie tradycyjnych: w ostatnią wigilię przygotowałam łososia.
A jak jest u Pani? Wigilia w gronie najbliższych czy i dalszych krewnych? Jak wygląda przygotowywanie Świąt?


Święta Bożego Narodzenia spędzamy wyłącznie w gronie naszej rodziny. Wraz z mężem dużo wyjeżdżamy na zmianę w ciągu roku, więc w Wigilię cieszymy się, mogąc być tylko z dziećmi. Pierwszy i drugi dzień Świąt jest otwarty. Każdy może nas odwiedzić. Na Wigilię przygotowuję dwanaście tradycyjnych potraw. Nie wyobrażam sobie zamawiania potraw z cateringu – przecież cały urok przygotowań polega na robieniu ich samodzielnie! Po domu musi roznosić się zapach grzybów, gotowanej kapusty czy barszczu!

Po kolacji nadchodzi czas gdy możemy obserwować na twarzy rodziny uśmiechy. Z prezentów cieszą się nie tylko dzieci. Ja uwielbiam sprawiać radość moim bliskim. Mimo skromnych funduszy staram się by podarkiem ucieszyć. Wiele jest zwyczajów: w jednych domach prezenty dostają tylko dzieci, w innych- każdy- każdemu. Jak to jest u Pani?

U nas prezenty dostają wyłącznie dzieci. Ja i mąż właściwie niczego nie potrzebujemy J Każde z dzieci ma inne zainteresowania, więc tych pakunków pod choinką jest całkiem sporo. Do tego dochodzą upominki od sąsiadów – co roku obdarowują nasze dzieci prezentami. Ale to nie one są najważniejsze podczas Świąt. Najważniejszy to czas i uwaga, które ofiarujemy naszym bliskim. Odsuńmy telefony na bok, tablety, laptopy i skupmy się na drugim Człowieku. Tego życzę Wszystkim Czytelnikom Twojego bloga! Pozdrawiam serdecznie