niedziela, 18 grudnia 2016

Blogowy cykl świąteczny: Agata Kołakowska



Agata Kołakowska to jedna z moich ulubionych polskich autorek. Nie ma szans bym obok jej książki przeszła obojętnie. Dziś mam przyjemność zaprosić Was na świąteczny wywiad- pani Agata odpowiedziała na kilka pytań związanych ze świętami.
 
Święta w dzieciństwie. Każdy z nas ma jakieś wspomnienia z czasu, gdy wierzyło się w Świętego Mikołaja, czekało z niecierpliwością na pierwszą gwiazdkę. Czy jest coś, co do dziś Pani wspomina?

Myślę, że najbardziej utkwiła mi w pamięci ekscytacja, która towarzyszyła świętom, kiedy byłam dzieckiem. Teraz ten czas również mnie cieszy, ale tamte emocje były naprawdę wyjątkowe. Pamiętam, kiedy dorośli wyganiali dzieci do innego pokoju pod pretekstem wypatrywania pierwszej gwiazdki. Oczywiście, robili to po to, aby podłożyć niepostrzeżenie prezenty pod choinkę. Ale bardzo utkwiły mi w pamięci te emocje, kiedy wraz z kuzynostwem wpatrywaliśmy się w niebo. Było wtedy tak radośnie. Nigdy tego nie zapomnę.

Już na początku listopada w sklepach pojawiają się choinki, bombki, w radiach kolędy- ogólnie rzecz biorąc- zaczyna się czuć tę szczególną atmosferę. Czy Pani lubi ten czas? A może odwrotnie- w głowie pojawia się myśl by w grudniu uciec gdzieś, gdzie nie ma radia, telewizji i wrócić dopiero po świętach?

Lubię ten świąteczny klimat. Może niekoniecznie już w listopadzie, ale w grudniu jak najbardziej. Wyznaję zasadę, że należy celebrować i cieszyć się nawet drobnymi rzeczami, więc te wszystkie świąteczne piosenki, aromatyczne herbaty, pierniki i kolorowe choinki naprawdę sprawiają mi przyjemność.

Uwielbiam zapach choinki, jednak od wielu lat muszę zadowolić się sztucznym drzewkiem. Wraz z rodziną ubierana jest w przeddzień lub nawet w dzień Wigilii. Co roku czekam na ten piękny czas. Jak to wygląda u Pani?

W rodzinnym domu zawsze mieliśmy sztuczną choinkę. W swoim domu jednak stawiam na prawdziwe drzewko, choć początkowo się przed tym wzbraniałam ze względu na sypiące się igły. Jednak teraz nie wyobrażam sobie, żeby na święta mogło zabraknąć pachnącej lasem choinki. Zawsze ubieram ją osobiście, ale jeśli chodzi o termin, bywa z tym różnie. Jako dziecko zawsze ubierałam choinkę w przeddzień Wigilii, teraz zazwyczaj kilka dni wcześniej. Bardzo to lubię. Zawsze puszczam sobie jakąś klimatyczną muzykę, robię grzane wino i zabieram się do dekorowania drzewka.
 


Tradycja mówi, że na stole ma być dwanaście potraw. W moim domu wieczerza wigilijna rozpoczyna się około godziny 17. Dania są tradycyjne, bezmięsne: uszka, krokiety, kapusta z grzybami. Nie może zabraknąć karpia i kompotu z suszu. Z dań niekoniecznie tradycyjnych: w ostatnią wigilię przygotowałam łososia.
A jak jest u Pani? Wigilia w gronie najbliższych czy i dalszych krewnych? Jak wygląda przygotowywanie Świąt?

Wigilia odbywa się u mnie w gronie najbliższych. Choć w święta spotykam się także z przyjaciółmi. Wychodzę z założenia, że ludzie, z którymi zawiązujemy więzi z wyboru, są wcale nie mniej ważni, od tych, z którymi łączą nas więzy krwi.

Święta zazwyczaj przygotowuję własnoręcznie, choć pierogi zamawiam w zaprzyjaźnionej restauracji, bo nie mam cierpliwości do ich lepienia. Wychodzę jednak z założenia, że w tym czasie znacznie ważniejsza jest atmosfera, niż konieczność przygotowania za wszelką cenę dwunastu potraw. U mnie jest tradycyjny karp, pierogi z sosem grzybowym, barszcz z uszkami, sałatka jarzynowa, ryba po grecku i śląskie makówki, ale przede wszystkim ciepła atmosfera i błogie lenistwo.

Po kolacji nadchodzi czas, gdy możemy obserwować na twarzy rodziny uśmiechy. Z prezentów cieszą się nie tylko dzieci. Ja uwielbiam sprawiać radość moim bliskim. Mimo skromnych funduszy staram się by podarkiem ucieszyć. Wiele jest zwyczajów: w jednych domach prezenty dostają tylko dzieci, w innych- każdy- każdemu. Jak to jest u Pani?

Jako, że ostatnio spędzam święta w dość wąskim gronie, ofiarowanie prezentu każdemu nie jest zbyt karkołomnym zadaniem. W moim domu rodzinnym praktykowano różne systemy, czasami ofiarowywano podarunki jedynie dzieciom, ale moim zdaniem milej jest, kiedy każdy dostanie choćby jakiś drobiazg i dlatego też, taką zasadę praktykuję u siebie. Bardzo lubię sprawiać bliskim przyjemność, ale przyznaję, że wciąż tkwi we mnie ta dziecięca frajda z odpakowywania własnego prezentu. :)

1 komentarz: