piątek, 23 listopada 2012

"Smaki życia" Stacey Ballis

Autor: Stacey Ballis
Tytuł: Smaki życia
Liczba stron: 335
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Czytając tą książkę popełniłam jeden malutki błąd. Usiadłam do lektury głodna. Naprawdę nie powinnam tak robić, bo mi podczas lektury w brzuchu burczało! Zwłaszcza, gdy czytałam o smakowitych przepisach, z których potrawy przygotowywała Melanie.
Jak napisałam wyżej główną bohaterką w książce jest Melanie.
Historia nie rozpoczyna się wesoło, poznajemy ją w momencie, gdy dowiaduje się, że została zdradzona.
Jest niewiele rzeczy gorszych od zdrady, dlatego kibicowałam jej, aby jakoś udało się jej podnieść po szoku jakiego doznała.
Szok był tym większy, że Andrew (jej mąż) odszedł do przyjaciółki Mel.
Dwa razy grubszej od niej. Dlaczego o tym piszę? Bo Mel też była gruba, ważyła o wiele za dużo. Ale już nie waży, pewnego dnia powzięła sobie za celu schudnąć ( bo zdrowie jej szwankował) i zrobiła to! Podziwiam ją za silną wolę, niewiele osób osiąga ten celu, zwłaszcza, że nasza bohaterka nie schudła pięciu czy dziesięciu kilo, ale trzydzieści. Jak sama zauważa, to w momencie, gdy zaczęła robić coś dla siebie  jej małżeństwo zaczęło się psuć. Wprawdzie nie kłócili się, ale ich życie seksualne, początkowo udane, teraz przestało być dobre, tak właściwie wcale go nie ma.
Mam podejrzenie, że Andrew uważał, że Melanie sobie bez niego nie poradzi, nikt jej nie zechce bo jest otyła. Kiedy zaczęła otwierać swoją formę ze zdrowym jedzeniem zobaczył, że sobie bez niego radzi,
że ma swój cel w życiu więc znalazł sobie kobietę, której na razie nie przeszkadza, że waży za dużo.
Czy Melanie ułoży sobie życie, czy poradzi sobie ze zdradą?
Przecież oprócz tego pozostają jeszcze problemy finansowe. Wprawdzie powoli zaczyna wychodzić na  prostą dzięki wynajęciu pokoju, ale też nie brak jej zmartwień. Mimo iż dobrze im się mieszka to Mel zastanawia się dlaczego Nadia jest taka skryta (no, można też powiedzieć, że matkuje jej, jest starsza od Nadii 17 lat.
Mam też zagwozdkę- jak odmienić imię Nadia? W książce autorka pisze "Nadiu". Dla mnie yo jakieś sztuczne, ja bym zwracając się do niej powiedziała "Nadio", albo po prostu "Nadia"
Czytając zastanawiałam się jak nasza bohaterka robi te swoje pyszności, o których pisze. Niespodzianka. Ostatnie strony książki to przepisy, a więc w domu możemy przygotować wszystko to, o czym jest mowa w książce. Oczywiście jeśli mamy na to ochotę.
Wprawdzie wiedziałam, że na końcu są przepisy, ale to, że to już koniec książki było dla mnie zaskoczeniem.
Zaskoczył mnie też fakt, że nie było happy endu. To rzadkość w książkach, w większości wszystko kończą się dobrze, a ich bohaterzy "żyją długo i szczęśliwie".
Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz