Autor: Olga Rudnicka
Tytuł: Martwe jezioro
Liczba stron: 232
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Początkowe strony nie zachęciły mnie. Jednak im więcej przeczytanych stron, tym robiło się ciekawiej.
Książka jest kryminałem, chociaż trochę trudno mi w to uwierzyć.
Najwięcej miejsca poświęca się tu miłości oraz więzom rodzinnym.
Główna bohaterką jest Beata Rostowska, specjalistka od podatków. Można powiedzieć, e w życiu jej się udało. Ale nie do końca, bo udane życie zawodowe to nie wszystko. Potrzebna jest też miłość i rodzina. Obu rzeczy Beacie brakuje. Najpierw postanawia załatwić sprawy rodzinne. Ma wprawdzie rodziców i siostrę, ale nie czuje się z nimi związana, a właściwie to oni nie mają ochoty na bliższe kontakty. Beata zawsze czuła się inna od nich, więc aby potwierdzić swoje przypuszczenia wynajmuje prywatnego detektywa. Efekty śledztwa są piorunujące.
W książce nie brak też humoru. Niejednokrotnie trudno było mi zachować powagę. Wątki, które mnie bawiły to np. ten o stażystce Kindze czy Uli- współlokatorce naszej bohaterki.
Za to bardzo podobała mi się bajka opowiedziana Jackowi przez Beatę. Czytałam ją z zapartym tchem!
Z niecierpliwością też czekałam na to jak rozwiążą się kłopoty rodzinne.
Polecam, warto przeczytać. Zarówno tą, jak i inne Olgi Rudnickiej.
P.s. Okładka też mi się podoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz