piątek, 19 lipca 2013

"Złodziejka mojej córki"- Rexanne Becnel

Autor: Rexanne Becnel
Tytuł: Złodziejka mojej córki
Liczba stron: 512
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

O rany! Tyle mogę powiedzieć pełna emocji po przeczytaniu tej książki. Swoje przemyślenia spisuję na świeżo, bo czytać skończyłam raptem kwadrans temu. Dawno, naprawdę dawno temu nie spotkałam książki, która by wywołała u mnie takie uczucia. Książkę dostrzegłam już dawno, nawet miałam zamiar ją kupić, ale jak zawsze coś mi przeszkodziło i usunęłam ją z koszyka. Szkoda. Mogłam już dawno wystawić tak pozytywną recenzję.
512 stron to dla czytelnika jest dużo- a ja żałowałam, że to już koniec. Czytałam w każdej wolnej chwili, czekając na otwarcie biblioteki, w której pracuję, na dworze, nocami- no po prostu nie mogłam się od niej odkleić.
W książce nie ma głównego bohatera- swoje przemyślenia opisuje kilka osób- Roberta, Lisa/ Alyssa i Diane. To głównie o nich mowa. Sposób przedstawienia wydarzeń jest przedstawiony ciekawie. Pozycja podzielona jest na trzy części, w każdej z nich opowieść prowadzi inna osoba. Ale to nie jest tak, że nie ma nic o innych- przeciwnie- wypowiadają się one przy pomocy krótkich notek, listu, którey ma zaledwie stronę, e-mailów czy komunikatorów.
Fabuła jest złożona, wydaje mi się, że powinnam opisać to w podobny sposób jak streściłam ją koleżance (oczywiście nie chciałam zdradzić jej zbyt wiele. A więc w skrócie: zaczyna się od wypadku Diane i jej małej córki- naszej bohaterce udaje się ujść z życiem, jednak jej córka nie przeżyła. Sprawcą wypadku była młoda dziewczyna niektórzy powiedzieli by, że z marginesu, ja jednak powiem, że została skrzywdzona przez życie. Po popełnieniu innego przestępstwa (za wypadek odpowiedziała już wcześniej) trafia na 10 lat do więzienia. Robi to, co wydaje się jej najlepszym wyjściem z tej nieciekawej cytuacji- pozwala na jej adopcję. No i tu znów pojawia się Diane- mając poczucie, że Roberta jest jej coś winna zataja kilka faktów i adoptuje Lissę.Wydaje mi się, że fabuła jest dość skomplikowana.
Moje przemyślenia: mam wrażenie, że ktoś chciał abyśmy współczuli Diane i twierdzili, że ma prawo decydować o innych ludziach. Bo tak wyglądało to, że nie chciała zataić prawdę o matce. Powiedziała córce, że jest adoptowana, że jej matka siedzi w więzieni, jednak całkowicie zataja swoją przeszłość. Czy na kłamstwie można zbudować dobre relacje? Zwłaszcza, że decyduje też za córkę w ważnych sprawach- np przeprowadzek- miały ich kilka, a Lissa zawsze została stawiana przed faktem dokonanym!  Dla młodej dziewczynki to straszne ciągle zmieniać otoczenie- przyjaciół, z którymi dopiero co zdążyła się zaprzyjaźnić czy chłopcem, którego dopiero poznała.
Wydaje mi się, że autorka chciała, aby główną bohaterką była Diane i to jej powinniśmy kibicować aby sprawy potoczyły się właśnie po jej myśli. Ja jednak jakoś nie mogłam tego zrobić, ciągle zastanawiałam się kiedy poniesie karę za kłamstwa (karę- w sensie wyjścia na jaw i zranienie córki). Na równi z nią chciałam aby Roberta odnalazła córkę, a Lissa poznała matkę.
Tak więc w tej książce trudno orzec kto jest ten "zły", a kto "dobry" człowiek.
Polecam! Naprawdę warto przeczytać. Dla mnie to jedna z ciekawszych książek, ma w sobie to coś co wzrusza, a jednocześnie wciąga jak najlepszy kryminał.

1 komentarz:

  1. "Złodziejka mojej córki" już dawno przykuła moją uwagę intrygującą fabułą, taką bardzo w moim guście. Jeszcze nie miałam okazji przeczytać tej powieści, ale wierzę, że w końcu uda mi się to.

    OdpowiedzUsuń