Autor: William Landay
Tytuł: W obronie syna
Liczba stron: 464
Data wydania: 2012 r.
Forma: książka papierowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Amber
Spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Myślałam, że "W obronie syna" to opowieść o matce chroniącej swe dziecko przed trudną sytuacją. Tymczasem okazuje się, że tytuł powinniśmy traktować zarówno metaforycznie jak i dosłownie bowiem bohaterem jest Andy Barber, prokurator. Pewnego dnia staje on przed trudnym zadaniem, choć początkowo sam o tym nie wie.
Akcja oznaczona jest datami, a więc wiemy, że zdarzenie, o którym mowa wydarzyło się w kwietniu 2007 roku. Tego dnia ktoś bestialsko zamordował Bena. Jego śmierć wywołała przerażenie w mieszkańcach miasteczka, w którym mieszkał. Wszyscy zastanawiali się, kto mógł dokonać tego strasznego czynu.
Śledztwo prowadzi wspomniany wyżej Andy. Niestety zostaje od niego odsunięty gdy okazuje się, że osobą odpowiedzialną za zabójstwo może być jego własny syn, Jacob.
W momencie gdy dowiadujemy się o podejrzeniach wobec Jake'a zaczyna się walka. Walka o dobre imię rodziny i o udowodnienie niewinności. Jacob twierdzi, że nie zabił Bena, Andy stara się mu wierzyć, choć wszystkie fakty świadczą przeciwko niemu. Jaka jest prawda?
"W obronie syna" to fascynujący thriller prawniczy, autor zaś nazywany jest następcą Grishama, a powieść to idealny przykład literatury obyczajowo- prawniczej (porównałabym ją do twórczości Jodi Picoult, tych, których akcja ma miejsce na sali sądowej).
Koniec jest bardzo ciekawy, jednak nie zdradzę jaki, bo po co by czytać książkę, którą polecam, a której zakończenie jest znane.
Poruszany w niej też jedno z bardzo ciekawych zagadnień: chodzi o przemoc. Andy i jego żona (oraz naukowcy) zastanawiają się czy istnieje coś takiego jak "gen zabójcy" i rodzinne skłonności do przemocy. Stawiają takie pytania ponieważ w rodzinie Andy'ego wszyscy mężczyźni siedzieli lub siedzą w więzieniu za morderstwo lub inne przestępstwo.
Drugi z wątków dotyczy Facebooka, znanego wszystkim portalu społecznościowego i prywatności osób, które mają tam konta. Jak powszechnie wiadomo- niewiele można ukryć, a taki portal to kopalnia wiedzy o danej osobie.
Okładka bardzo rzuca się w oczy, a wzrok chłopca widniejącego na fotografii wydaje świdrować, wyraża smutek. Okładka niestety nie jest zbyt dobrze wykonana: po pierwszym czytaniu zadziera się i odkleja folia (mam nadzieję, że wiecie o czym mówię?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz