piątek, 22 lipca 2016

"Przepisy na miłość i zbrodnię"- Sally Andrew

Autor: Sally Andrew
Tytuł: Przepisy na miłość i zbrodnię
Liczba stron: 480
Data wydania: 20 lipca 2016 r.
Forma: książka papierowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Źródło: egzemplarz recenzencki


Sama sobie zgotowałam taki los. Powinnam się trzymać od niej jak najdalej. Taka zła? Nie da się czytać? Nie! Już tłumaczę dlaczego tak źle mówię o niej.
Otóż po tę powieść nie powinny sięgać osoby na diecie. Absolutnie. W przeciwnym wypadku przez prawie 500 stron w brzuchu będzie burczało, będzie odczuwany głód, a i popularnie mówiąc- ślinka będzie kapać. W związku z powyższym-- bardzo trudno mi się czytało tę powieść. Zdradzę Wam tajemnicę- przeczytałabym ją po raz drugi!
To naprawdę świetna powieść. Przy niej czytelnik się nie nudzi ani chwili. Ciągle coś się dzieje. Autorka bardzo zgrabnie połączyła kryminał z powieścią obyczajową i... książką kucharską.
Powrót do rzeczywistości był bardzo, bardzo trudny... Najchętniej nie odłożyłabym powieści ani na minutkę!
Bohaterką jest Marie, kobieta, która wiele przeszła. Po śmierci męża rozpoczyna nowe życie, wolne od przemocy. Czy ma szansę na miłość? Czy podejmie ryzyko nowego związku i czy pojawi się ktoś, do kogo jej serce zabije mocno? Pytań jest naprawdę wiele, lecz rozwiązanie tylko jedno. By znaleźć odpowiedź na nie trzeba przeczytać książkę. A uwierzcie mi- naprawdę warto!
Jak już wcześniej opowiadałam, to nie tylko powieść obyczajowa, ale też kryminał. Marie wraz ze znajomą prowadzą amatorskie śledztwo- chcą znaleźć winnego śmierci pewnej kobiety. Podejrzanych jest wielu, co rusz pojawiają się nowe tropy, poszlaki. Czy naszym bohaterkom uda się rozwikłać zagadkę i znaleźć zabójcę?
Było mnóstwo interesujących wątków. Czytanie "Przepisu na miłość i zbrodnię" to wspaniała uczta. Oprócz wciągającej intrygi kryminalnej znajdziemy też mnóstwo powodów do wzruszeń, niekiedy łezka w oku się zakręci. Moim zdaniem książka może pełnić rolę powieści biblioterapeutycznej- daje nadzieję na lepsze jutro, pokazuje, że są na świecie ludzie dobrzy (podczas gdy media epatują zupełnie odmiennymi przykładami). Szczególnie zauroczył mnie wątek pracy Marie w gazecie. Połączyła to co kocha czyli gotowanie ze swoją mądrością życiową- jej rady okazały się strzałem w dziesiątkę, zyskała też nowych przyjaciół.
Na końcu książki na czytelników czeka niespodzianka- przepisy na potrawy, których Marie wspomina w powieści. Można je samemu przygotować! Znajdziemy też słowniczek pojęć, który wyjaśni nam nieznane słówka afrykańskie.
Polecam! "Przepisy na miłość i zbrodnię" to pozycja naprawdę warta przeczytania.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam książki, w których są przepisy! To jest takie cudowne! Wtedy sama mogę coś nowego wypróbować... ale jaka ja wtedy jestem głodna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To pomyśl Moniko, że ja na diecie :D

    OdpowiedzUsuń