piątek, 25 grudnia 2015

Blogowy cykl świąteczny: Agnieszka Krawczyk


Bóg się rodzi, moc truchleje... Myśleliście, że skoro nadeszły już święta to pożegnamy się z moim blogowym cyklem świątecznym? O nie! Ja się dopiero rozkręcam. Do opublikowania zostały dwa wywiady, ale za to jakie!

Dziś zapraszam do przeczytania mojej rozmowy z Agnieszką Krawczyk- autorką cudownych książek. Pisze zarówno powieści obyczajowe (które wciągają bez reszty) jak i kryminały (szkoda, że jeszcze nie miałam okazji ich przeczytać). Z powieścią pani Agnieszki pierwszy raz spotkałam się w 2008 roku. Była to książka "Napisz na priv".

Do dzieła!

Dzień dobry. Przede wszystkim dziękuję, że zgodziła się Pani odpowiedzieć na kilka pytań. Zaczynajmy.

Święta w dzieciństwie. Każdy z nas ma jakieś wspomnienia z czasu gdy wierzyło się w Świętego Mikołaja, czekało z niecierpliwością na pierwszą gwiazdkę. Czy jest coś, co do dziś Pani wspomina?

Kiedy byłam mała, zazwyczaj w Wigilię dopadała nas jakaś awaria: na przykład zatkana rura w zlewie. Były to czasy, gdy dużo rzeczy się psuło, a na fachowca nie można się było doczekać, więc takie awarie mocno ubarwiały Święta. Mówiąc jednak poważnie - moje niezwykle przyjemne wspomnienie wiąże się z Sylwestrem – zostawałam wtedy na noc u dziadków, bo rodzice szli na bal. Pamiętam jak obudziłam się pewnego razu o północy i usłyszałam, jak bije Dzwon Zygmunta, zerwałam się z łóżka i patrzyłam, jak pada śnieg za oknem. To była magiczna chwila, wtedy kojarzyła mi się z piosenką „White Christmas”, której polskie słowa brzmią: „Nasz mały pokój lśni blaskiem/tęczą kolorów drzewko gra/bije zegar z daleka/ każdy z nas czeka/ co Nowy Rok nam da?”

Już na początku listopada w sklepach pojawiają się choinki, bombki, w radiach kolędy- ogólnie rzecz biorąc- zaczyna się czuć tę szczególną atmosferę. Czy Pani lubi ten czas? A może odwrotnie- w głowie pojawia się myśl by w grudniu uciec gdzieś, gdzie nie ma radia, telewizji i wrócić dopiero po świętach?

Bardzo lubię świąteczne piosenki w radiu, moja ulubiona rozgłośnia nadaje je na okrągło dobre dwa tygodnie przed świętami! Podczas pracy nucę sobie więc: „Rudolf, the red nosed reindeer” lub „Let it snow”. Co do sklepów, to nie bardzo zauważam ten szał, bo do wielkich supermarketów chodzę rzadko. Na targu obok mojego domu, choinki i ozdoby pojawiają się w weekend poprzedzający święta. W ostatnich latach mamy jednak święta bez śniegu, z dosyć wiosenną pogodą, i przyznam – trochę mi to przeszkadza!


Uwielbiam zapach choinki, jednak od wielu lat muszę zadowolić się sztucznym drzewkiem. Wraz z rodziną ubierana jest w przeddzień lub nawet w dzień Wigilii. Co roku czekam na ten piękny czas. Jak to wygląda u Pani?


Przez kilka lat mieliśmy żywe choinki, ale przyznam, że żal mi było tych drzewek, miałam poczucie marnotrawstwa. Ścina się piękną choinkę, żeby cieszyła oko przez kilka dni, a w domu, przy ogrzewaniu gałązki bardzo szybko schną i przestają pachnieć. Powiem szczerze, że to wszystko było dla mnie bardzo smutne. Nawet choinki kupowane w donicach szybko marniały, bo zdarzało się, że miały przez producenta za bardzo podcięte korzenie i też schły. No i dwa lata temu kupiliśmy sztuczną choinkę, która wygląda równie ładnie, a nie trzeba jej wycinać z lasu. Kiedyś wielkie wrażenie zrobiła na mnie baśń J. Ch. Andersena „Choinka”, w którym narratorka – choinka właśnie, opowiada o krótkich chwilach swej chwały w święta, a potem o smutnym życiu na strychu, zanim nie wyrzucono jej wiosną na śmietnik. Może dlatego wolę sztuczne choinki – mają swoje dni chwały każdego roku! Drzewko ubieramy zwykle w Wigilię lub w jej przeddzień, tak chyba będzie w tym roku.



Tradycja mówi, że na stole ma być dwanaście potraw. W moim domu wieczerza wigilijna rozpoczyna się około godziny 17. Dania są tradycyjne, bezmięsne: uszka, krokiety, kapusta z grzybami. Nie może zabraknąć karpia i kompotu z suszu. Z dań niekoniecznie tradycyjnych: w ostatnią wigilię przygotowałam łososia.
A jak jest u Pani? Wigilia w gronie najbliższych czy i dalszych krewnych? Jak wygląda przygotowywanie Świąt?


Spotykamy się zawsze w rodzinnym gronie u mojej cioci i wujka. Jesteśmy małą rodziną, zaledwie kilkanaście osób. Siadamy do kolacji koło 17.00, najpierw dzielimy się opłatkiem i wspominamy tych, którzy się już z nami nie spotkają. W rodzinie są osoby religijne, ale też niewierzące, więc każdy czci naszych zmarłych w inny sposób – milczeniem lub modlitwą. Nie wiem, czy jest dwanaście potraw, ale mamy karpia, rybę w galarecie, barszcz z uszkami, pierogi z sosem grzybowym, kapustę. Ja najbardziej lubię kompot z suszu, to dla mnie nieodłączny element każdej Wigilii. No i zawsze musi być płyta z kolędami w wykonaniu „Alibabek”. Nie wiem, dlaczego, ale tak się u nas utarło, że najbardziej lubimy kolędy w wykonaniu tego zespołu! W tym roku będzie też sandacz – na pewno nie zaliczający się do tradycyjnych potraw. No i ciasto – jakoś nie potrafimy odmówić sobie słodyczy.

Po kolacji nadchodzi czas gdy możemy obserwować na twarzy rodziny uśmiechy. Z prezentów cieszą się nie tylko dzieci. Ja uwielbiam sprawiać radość moim bliskim. Mimo skromnych funduszy staram się by podarkiem ucieszyć. Wiele jest zwyczajów: w jednych domach prezenty dostają tylko dzieci, w innych- każdy- każdemu. Jak to jest u Pani?

Prezenty dostaje tylko mój syn. Tak się utarło. Ponieważ ma dziewięć lat i tego nie przeczyta, mogę zdradzić, że dostanie pięknie wydanie „Opowieści z Narni”, klocki i bluzę ze Star Wars. Prezenty są fajne, ale dla mnie liczy się najbardziej możliwość wspólnego spędzenia czasu przy świątecznym stole, spotkania, rodzinnych rozmów. Ten cudowny czas jest momentem, gdy można na trochę zatrzymać się w biegu, spokojnie pomówić, powspominać, pośmiać się; po prostu być razem. Tego właśnie życzę Pani i Państwu na Święta!


2 komentarze:

  1. Autorka wydaje się bardzo sympatyczną kobietą. :) Muszę poznać jej twórczość!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto poznać, naprawdę!
      Ja miałam okazję Panią Agnieszkę poznać na Targach ;-)

      Usuń