czwartek, 26 września 2013

"Córki swoich matek"- Joanna Miszczuk

Autor: Joanna Miszczuk
Tytuł: Córki swoich matek
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

"Córki swoich matek" to trzecia książka opowiadająca o Asi i jej kobietach z jej rodziny. To historia niezwykła i wciągająca, a ja już drugi raz z zadowoleniem, ale też dużym zaskoczeniem przyjmuję fakt, że ukazuje się kolejna część. Cieszę się, że w mojej kolekcji znajdują się dwie. Ciekawi mnie też, czy to już koniec,czy pojawi się kolejna powieść Joanny Miszczuk.
Kilka słów o okładce- poprzednie tomy miały taką, powiedziałabym, że lekką, eteryczną i magiczną okładkę. Ta też mi się podoba, ale trochę się różni.
Zapewne myśleliście kiedyś o swoich przodkach, o tym jak żyło się w przeszłości i o miłości w dawnych czasach.Większości z nas nie jest dane poznać losów swoich przodków z taką dokładnością, jak mogła to zrobić nasza bohaterka. Asia dostała bowiem w spadku pamiętniki i listy kobiet ze swojej rodziny, a także pierścień miłości i przebaczenia. O nm i o tym, w jaki sposób się to odbyło można przeczytać w poprzednich książkach Joanny Miszczuk "Matki, żony, czarownice" oraz "Zalotnice i wiedźmy". Dokumenty, dokumenty, o których mowa,  sięgały wspomnień  XIII wieku, ale w tej książce poznajemy historie rodzinne począwszy od wieku XVI.
Już na początku autorka wspomniała, że zdarzenia i postaci są wytworem literackim, jednak mimo to bardzo przyjemnie się czyta  Z początku myślałam sobie, że ile można pisać, że chyba temat został powoli wyczerpany bo kilka pierwszych stron jakoś mnie nie zachwyciło. Ale kolejne? Poezja, a przynajmniej dla mnie. Próbowałam wybrać która część ciekawsza, czy pamiętniki tych niezwykłych kobiet czy teraźniejszość i wydarzenia w których uczestniczy Asia. A wbrew pozorom w jej życiu dzieje się bardzo wiele: ślub z Marokańczykiem, problemy z byłym mężem, plany powrotu do firmy, którą obecnie zarządza Julian, były mąż (a nie jest on kryształowym człowiekiem, liczy się dla niego tylko kasa i seks). Także jakbym miała wybrać to chyba bardziej wciąga mnie teraźniejszość, ale przeszłość też jest arcyciekawa.
Książkę czyta się szybko, lekko. To idealna lektura na jesienne wieczory.

3 komentarze:

  1. Czytałam poprzednie części i bardzo mi się podobały.Ta okładka trochę mnie zmyliła,bo w ogóle nie skojarzyłam jej z poprzednimi częściami.Myślałam,że to coś innego i nowego.Muszę w takim razie nadrobić szybko braki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja niestety jestem strasznie zawiedziona tą częścią, choć dwie poprzednie bardzo mi się podobały.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kusi mnie cała trylogia, więc muszę rozejrzeć się za pierwszą częścią. :)

    OdpowiedzUsuń