Tytuł: Zjazd rodzinny
Liczba stron: 376
Data wydania: 20 października 2015 r.
Forma: książka papierowa
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Źródło: egzemplarz recenzencki
To nie pierwsza książka Ireny Matuszkiewicz, która trafiła do moich rąk, którą przeczytałam. Z jej literaturą mam styczność od ok 10 lat. Bywały powieści, które nie podobały mi się, innymi zaś byłam po prostu zachwycona. Dwie ostatnie czyli "Przerwana podróż" i recenzowany dziś przeze mnie "Zjazd rodzinny" `sprawiły, że zakochałam się w twórczości tej autorki i z wielką niecierpliwością czekam na kolejne jej książki.
"Zjazd rodzinny" to powieść o przeszłości. Mimo, że są momenty gdy akcja dzieje się współcześnie to jednak dużo więcej miejsca poświęcono wydarzeniom sprzed niemal wieku.
Ewa żyje tu i teraz. Z metryczki zamieszczonej w książce wiemy, że ma prawie 70 lat. Postanawia zorganizować zjazd swojej rodziny. Nie twierdzę, że nie był to ciekawy wątek, jednak brakowało mi w nim akcji.
Za to historia rodziny Ewy- to dopiero gratka dla czytelników lubiących sagi i wzruszenia! Nie mogłam się od niej oderwać, co tu dużo mówić- nie chciałam odkładać książki, póki nie przeczytałam.
Znajdziemy w niej wiele: są wątki historyczne: przeczytamy o wojnie i jej skutkach, o miłości, o rodzinie, o pracy i poglądach politycznych. Autorka zgrabnie połączyła je tworząc coś niezwykłego.
O czym jest? Odnoszę wrażenie- że pani Irena udanie odwzorowała tamte czasy. Bohaterem jest kupiec kolonialny i jego rodzina: żona i gromadka dzieci.
Bardzo trudno znaleźć wadę w tej książce, jest warta polecenia, bardzo ciekawa.
Niemniej, książkę bardzo gorąco polecam. Zdradzę Wam coś: to dopiero pierwsza część! Jak tu doczekać do kolejnej, gdy w głowie mnóstwo pytań?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz