wtorek, 19 stycznia 2016

"Sekret zegarmistrza"- Renata Kosin [recenzja przedpremierowa]

Autor: Renata Kosin
Tytuł: Sekret zegarmistrza
Liczba stron: 416
Data wydania: 3 lutego 2016 r. [recenzja przedpremierowa]
Forma: książka papierowa [prebook]
Wydawnictwo: Wydawnictwo Znak
Źródło: egzemplarz recenzencki

Mimo, że w internecie co jakiś czas natykam się na informacje o książkach Renaty Kosin to jakoś nie było okazji bym się zapoznała z twórczością tej autorki. Teraz już wiem, że był to błąd, z przyjemnością nadrobię zaległości i sięgnę po każdą nowość przez nią napisaną.
"Sekret zegarmistrza" to piąta powieść Renaty Kosin. Na premierę trzeba poczekać do 3 lutego, tym bardziej cieszę się, że przypadł mi zaszczyt otrzymania egzemplarza na dwa tygodnie przed jej ukazaniem się.
Opisana w nim historia jest niesamowicie wciągająca. By poczuć jej klimat przed lekturą warto zaparzyć sobie kubek ulubionej herbaty lub kawy, dobre ciasto, koc (a oczyma wyobraźni to kominek jeszcze, ale co za dużo to niezdrowo).
Opowieść, której jesteśmy świadkami swój początek ma XIX wieku. Nie będę jednak uprzedzać faktów. Główną bohaterką jest Lena- szczęśliwa żona i matka, mieszkająca w domu po dziadkach. Domu, który posiada duszę, trzeba dodać. Pewnego dnia zostaje znaleziony dziennik, który zmienia wiele w jej życiu. Na jaw wychodzą sekrety ukrywane przez wiele lat.
Lena z zaciekawieniem próbuje odczytać dziennik, robi też wszystko by dowiedzieć się, co poróżniło jej rodzinę i krewnych oraz kuzynów, a także, jakie tajemnice skrywa Aurelie z Prowansji i czy coś łączy Francuzkę z rodziną Śmiałowskich. Co zostawiła Emila przed wyjazdem do Francji i czy skarb istnieje naprawdę? Wiele jest pytań, na które nasza bohaterka poszukuje odpowiedzi. Czy uda jej się dojść do prawdy i jaki będzie miała na nią wpływ?
Jak już wspomniałam- powieść jest niezwykle klimatyczna. Podczas czytania ma się wrażenie, że jest to historia opowiadana nam przez bliskiego, dotycząca nas oraz, że naprawdę się wydarzyła. Oprócz przeżyć podobała mi się cała "oprawa"- opowieść o naprawianiu zegarków, o wyrobie biżuterii.
Piękne jest to, że Renata Kosin akcję utworu umieściła nie w bieszczadzkiej wsi (jak gdzieś przeczytałam- to bardzo "modne"), ale na ukochanym Podlasie, gdzie sama mieszka. W książce możemy odnaleźć Białystok i wieś Bujany.
Autorkę możemy podziwiać. Wiem, jak wiele serca i siły poświęciła pisaniu. Pogratulować jej należy, że mimo poważnej wady wzroku pisze i uszczęśliwia czytelników nowymi powieściami. Rozumiem w pełni, co to oznacza- również zmagam się z bardzo poważną, niestety nieuleczalną i nie rokującą poprawy chorobą oczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz