czwartek, 29 grudnia 2011

"Zemsta drugiej żony"- Katarzyna Anna Olszaniecka





Autor: Katarzyna Anna Olszaniecka
Tytuł: Zemsta drugiej żony
Liczba stron: 312
Wydawnictwo: Zysk i S-ka.

Cóż, do książki byłam nastawiona sceptycznie. Jest- trzeba chociaż zajrzeć, może okazać się ciekawa. Mile się zdziwiłam- bardzo mnie wciągnęła. Ona- prawie 50 letnia kobieta On- mężczyzna od niej starszy, ma 57 lat. Nagle świat naszej bohaterki wali się- mąż zostawia ją dla innej kobiety.
Wszyscy są zdziwieni, bo nie dość, że jest młoda (ma 22 lata!) to jeszcze brzydka- tu już opinia nie tylko zdradzonej żony, ale też znajomych.
Nasza bohaterka usiłuje od nowa ułożyć swoje życia, mimo załamania stara się normalnie żyć. Pierwsze dni są dla niej straszne, ale po jakimś czasie udaje się jej pozbierać, nie oszukujmy się, pomogła jej myśl o zemście na mężu i jego kochance. Ale nie tylko ta myśl sprawia, że musi przestać się zamartwiać- to jej psy (bohaterka wprawdzie nie miała dzieci, ale kochała zwierzęta i miała ich wiele).
Książka mi się podobała- połknęłam ją w ciągu jednego dnia ;-). To jak autorka opisuje przeżycia zdradzonej żony pasuje do wielu kobiet, wiele z nich czuje to samo.

wtorek, 27 grudnia 2011

"Pomiędzy światami"- Jessica Wormam




Autor: Jessica Worman
Tytuł: Pomiędzy światami
Liczba stron: 447
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Elizabeth Valchar, która dla przyjaciół jest Liz to młoda dziewczyna, w dniu rozpoczęcia akcji obchodziła 18 urodziny. Po imprezie urodzinowej na statku budzi się i orientuje się, że nikt jej nie słyszy, nie zauważa. Dlaczego? To co dostrzega chwilę później jest dla niej szokiem- Liz widzi własne ciało zaklinowane, pływające w wodzie, to właśnie ten odgłos sprawił, że się przebudziła. Dziewczyna obserwuje bieg wydarzeń jako duch, towarzyszy jej Aleks, chłopak znany jej ze szkoły, zmarły rok wcześniej. Początkowo nie rozmawia się im dobrze- na porządku dziennym są kłótnie, ciągła wymiana zdań też nie polepsza ich stosunków. Chłopak jest niechętny głównej bohaterce, uważa ją za rozpuszczoną, zepsutą smarkulę, która lubi pomiatać ludźmi, jest popularna, a paczka przyjaciół lubi znęcać się nad słabszymi. Alex wypomina Liz, że nawet jeśli nigdy nie poniżała nikogo to jednak jest współwinna, bo nie zatrzymała tego, bo nie starała się pomóc. Początkowo Elizabeth wszystkiemu zaprzecza, ale  po kolejnych wspomnieniach sama przyznaje, że mogła być lepsza, że nie może patrzeć na to jak wcześniej się zachowywała.
Dlaczego piszę o wspomnieniach? Ponieważ nasza główna bohaterka nie pamięta prawie nic ze swojego życia, nie pamięta też jak zmarła. Stara się przypomnieć co się stało, a jedyna droga to ta przez wspomnienia. Liz ma władzę nad nimi, choć niezupełną- niektóre wspomnienia pokazuje Aleksowi sama, na inne nie ma wpływu- przychodzą same. Nasza bohaterka jako duch może wiele- widzi to, jak jej śmierć przeżywa rodzina (ojciec, macocha i siostra) oraz przyjaciele i chłopak, z którym spotykała się od 6 lat (zaczęli być parą gdy mieli po 12 lat), a z którym znała się od zawsze ponieważ byli sąsiadami. Liz, słusznie bowiem uważała, że mogą pomóc w rozwiązaniu zagadki jej śmierci. Drugi powód to zwykła ciekawość- chciała zobaczyć jak żyją, jak radzą się po jej stracie.
Książka niesamowicie wciągająca- i to już od okładki! To jedna z nielicznych, która tak mnie wciągnęła. Dobrze, że były święta i czas wolny bo na pewno miałabym problem z odłożeniem jej na późno. Bardzo podobał mi się właśnie klimat tajemnicy, ale i akcja która się toczyła nie pozwalała na nudę- ciągle coś się dział. No i to, że autorka zabrała nas abyśmy obserwowali wraz z bohaterami rodzinę Liz, jej chłopaka oraz próby poradzenia sobie z emocjami rodziny Elizabeth i dążenie do rozwiązania zagadki co się działo na łodzi gdy wszyscy spali.
Polecam!


środa, 21 grudnia 2011

"Spalone"- Jane Casey




Autor: Jane Casey
Tytuł: Spalone
Liczba stron:435
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Nie miałam jeszcze przyjemności spotkać się jeszcze z kryminałem, w którym jedna sprawa do wyjaśnienia przez policję staje się w wyniku upływu czasu dwiema odrębnymi sprawami. Bo przecież na początku kilka podobnych zabójstw wskazuje na działanie jednej osoby.
Książka ciekawa, no i można powiedzieć, że jedyna w swoim rodzaju, m.in. z wyżej wspomnianego powodu. Kolejną rzeczą, która mnie zaskoczyła było rozwiązanie zagadki zabójstw długo przed zakończeniem akcji książki, czego skutkiem było prowadzenie przez kilkadziesiąt stron  opowieści o życiu jednego z zabójców i powodach dlaczego zrobił to co zrobił. To chyba pierwsza książka, w której znajduję taki sposób zakończenia.
Powinnam zacząć od okładki- już ona wprowadza nas w klimat tajemnicy, a także w temat książki- skoro są zapałki to i można się spodziewać, że będą i podpalenia.
Podobał mi się też typ opowiadania-  swoje spostrzeżenia opisują detektyw Maeve oraz Louise- przyjaciółka jednej z zamordowanych; epizodycznie, raz pojawia się Rob, kolega z pracy pani detektyw. Nawiasem mówiąc, Maeve od razu wydała mi się sympatyczną, miłą kobietą i od początku kibicowałam jej w szybkim (ale nie tak!) rozwikłaniu postawionych przed nią zadań.
Ofiar zabójcy- podpalacza było cztery, ale w toku śledztwa okazało się, ze ostatnie było dziełem kogo innego, kto pragnął odwrócić od siebie uwagę i upozorował działanie wspomnianego wcześniej podpalacza.  Początkowo miałam też wrażenie, że pierwszy rozdział to rozwiązanie zagadki, jak to czasem bywa, a kolejne dążą do tego, aby wyjaśnić jak do tego doszło- ale szybko zostajemy wyprowadzeni z błędu.
Również rzadko spotyka się, żeby sprawa kryminalna tak długo stała w miejscu, a potem pyk! Jeden wieczór i jest rozwiązanie, przynajmniej części.  Zaskoczeniem było znalezienie zabójcy Rebeci, rozwiązanie od pierwszych stron książki podano nam na tacy, co mogło sprawić, że wydaje się to zbyt oczywiste, dlatego szukamy kogoś innego ;-)
Jak dla mnie- lektura bardzo wciągająca i mająca to, co powinien mieć prawdziwa powieść kryminalna, to napięcie, opis krok po kroku jak doszło do rozwikłania zagadki.
Wiem, że nie rzadko mówię negatywnie o  książkach, ale naprawdę książki trafiające do mnie mi się podobają i nie mogę powiedzieć o nich nic złego.

piątek, 9 grudnia 2011

"Spacer po szczęście"- Lucy Dillon




Autor: Lucy Dillon
Tytuł: Spacer po szczęście
Liczba stron: 400
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.

Boli mnie, że nie mam zbyt wiele czasu na czytanie. Tak było w przypadku tej książki. Niezwykle wciągająca, ciekawa, a przeczytanie jej zajęło mi dwa tygodnie(w normalnych warunkach byłyby to
2 dni, może mniej).
Przede wszystkim gdy wybierałam pozycję do recenzji byłam sceptyczna, na „Spacer…” zdecydowałam się bo była to jedna z tych, które trafiają w mój gust, ale czytając opis miałam wątpliwości czy będzie ciekawa.  Ale, że były do wyboru, o ile pamiętam książki fantastyczne to… stało się :-).  Teraz po lekturze- nie żałuję, że na nią trafiłam, ba!  gdy będę miała więcej wolnego czasu poszukam pierwszej książki autorki,  bo czuję, że mi się spodoba.
Po przeczytaniu opisu spodziewałam się, że będzie to romans, albo bardzo dużo miejsca poświęci się zwierzętom, że to będzie o ich losach. A tym czasem na pierwszym planie jest Juliet oraz jej życie. Nasza bohaterka to jeszcze młoda, bo trzydziestoletnia kobieta, ale zdążyła się już nacierpieć w życiu.  Poznajemy ją w momencie gdy próbuje się uporać ze śmiercią męża i wyrzutami sumienia,
 gdyż (zupełnie niepotrzebnie) wydaje jej się, że to ona jest winna jego śmierci. Dlaczego Juliet obwinia siebie? Ponieważ, jak w każdym małżeństwie zdarzają się kłótnie, a ona po prostu- powiedziała Benowi szczerze o tym co ją boli. Całkowicie nie jest winna temu, że mężczyzna po kłótni wybiegł z domu.
Również myślałam, że autorka skupi się tylko na Juliet i jej przeżyciach, ale ona opowiada też o tym, co w czasie akcji książki dzieje się w małżeństwie Louise- siostry naszej bohaterki.
Można by pomyśleć, że książka to romans i przewidywać, że będzie się dążyło, aby Juliet poznała kogoś.
Bardzo podoba mi się jak opisana jest żałoba naszej bohaterki i to, jak ona ją przeżywa, jak się czuje. Opisana jest też jej rozpacz, „godzina bólu” czyli umartwianie się, ale też próba powrotu do zwyczajnego życia ( o ile to w ogóle jest możliwe).
Cieszę się też, że pokazano jak ważne jest aby nie pozostawiać nikogo w obliczu trudnych życiowych chwilach, ale też nie wtrącać się i nie zmuszać na siłę do powrotu bo odniesie to zupełnie odwrotny skutek.
Książkę bardzo polecam, dla mnie to idealna pozycja biblioterapeutyczna  dla osób w trudnych sytuacjach życiowych. Jej treść sprawia, że można znaleźć odpowiedź na nurtujące pytania i może natchnąć nadzieją na lepsze jutro. 


piątek, 18 listopada 2011

To już rok

Aż trudno uwierzyć, że bloguję już rok (właściwie to rok i dwa dni). W ciągu tego roku rozpoczęłam współpracę z dwoma wydawnictwami, napisałam 88 recenzji. Wydaje mi się, że to nawet dobry wynik :).

"Podanie o miłość"- Katarzyna Grochola



Autor: Katarzyna Grochola
Tytuł: Podanie o miłość
Liczba stron: 191
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Opowiadania o miłości. Kilka dobrych, wzruszających, tylko jedno mi się niezbyt podobało. Każde z nich dotyczy kogo innego. Najbardziej podobało mi się te opowiadające o kobiecie, która przyniosła kota do weterynarza. Kobieta miała trudne życie z mężem, ale jak każda broniła go, bicie tłumaczyła zmęczeniem lub swoimi błędami. Bardziej przejmowała się kotkiem niż sobą. Bardzo lubię takie lekkie opowiadania choć jednak wolę powieści.

wtorek, 15 listopada 2011

"Po zachodzie słońca"- Stephen King




Autor: Stephen King
Tytuł: Po zachodzie słońca
Liczba stron: 479
Wydawnictwo: Albatros

Kocham twórczość Stephena Kinga, ale co do tej książki mam mieszane uczucia. Na początku żałowałam, że po  nią sięgnęłam, po dwóch opowiadaniach rozkręciło się i z przyjemnością czytałam. I na koniec- znów się zawiodłam- ostatnie opowiadanie całkowicie mi się nie podobało. W wielu wypadkach żałowałam, że nie ma ciągu dalszego, pozostał rzeczy niedopowiedziane.  Niektóre opowiadania krótkie, niektóre zbyt długie, ale ciekawe :). Nie jestem w stanie jednoznacznie określić i powiedzieć czy polecam, po prostu nie potrafię tego zrobić. Bardzo podobał mi się za to wstęp i dopiski autora na końcu.

sobota, 12 listopada 2011

"Wspomnienia przychodzą z deszczem"- Mary Lawson



Autor: Mary Lawson
Tytuł: Wspomnienia przychodzą z deszczem
Liczba stron: 323
Wydawnictwo: „Książnica”

Lektura niewątpliwie ciekawa, ale bez fajerwerków. Czytało się przyjemnie, ale nic poza tym- nie wciągnęło mnie na tyle, żebym żałowała, że już koniec. Zacznijmy od tytułu- uważam, że jest po prostu nieodpowiedni- to prawda, książka traktuje o wspomnieniach z dzieciństwa i ich wpływie na dorosłe życie, ale o co chodzi z deszczem?
Narratorką i główną bohaterką jest Kate- młoda dziewczyna, która ciężką pracą zdołała osiągnąć wiele. Opowieść rozpoczyna się od otrzymania przez kobietę zaproszenia na niebagatelne bo 18-ste urodziny bratanka. Wspomnienia wracają, Kate przenosi się w czasy dzieciństwa, które niestety nie były zbyt szczęśliwe dla niej- wcześnie, bo gdy miała siedem lat, straciła w wypadku samochodowym rodziców. Osierocili czworo dzieci: Luke’a, Matta, Kate i Bo.  Początkowo zajmowała się nią i jej maleńką siostrą ciocia, ale  na dłuższą metę tak się nie dało i opiekę nad nimi przejął najstarszy pełnoletni brat. Było trudno, ale jakoś sobie poradzili.
Dla mnie książka jest napisana tak, aby do końca potrzymać czytelnika w niepewności, wzbudzić ciekawość, a na końcu wydaje mi się, że sprawa, która tak bardzo wpłynęła na życie naszej bohaterki, że zdarza jej się być  w złym stanie psychicznym jest błaha.  Nie neguję, że w jej otoczeniu wydarzyło się tragedie, które powodowały smutek, żal, złość, że mogło się im zapobiec, ale to nie one miały taki wpływ na Kate. To zupełnie coś innego.

sobota, 5 listopada 2011

"Obrazki z Nebraski"- Grażyna Trela


Autor: Grażyna Trela
Tytuł: Obrazki z Nebraski
Liczba stron: 280
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Spodziewałam się trochę czegoś innego, ale ta forma książki spodobała mi się. Przyznam, że myślałam, że będzie to powieść, a tymczasem to wspomnienia- każdemu wspomnieniu poświęcony jest rozdział. Wiele opowieści dotyczy Pawła, który chciał aby potrącił go samochód (raz go potrącił i stracił pamięć) oraz Rysia, który nie chciał iść do wojska, natomiast akcja dzieje się w ciągu jednego roku na jednym z osiedli- nazwanym Nebraska, z tęsknoty za lepszym światem. Było jeszcze kilka innych, tak samo nawiązujących do amerykańskich stanów:  Oklahoma, Luizjana, Minnesota.
W tej książce doskonale widać jaka przepaść dzieli czasy współczesne i PRL, a przecież to tylko 40 lat.
Dawniej rodzice nie byli aż w takim stopniu nadopiekuńczy jak teraz na to miejsce. Zdarzają się wyjątki rzecz jasne, ale generalnie dzieci nie czuły się kontrolowane, miały więcej swobody. Nie drżano nad każdym krokiem, starsze (nawet niewiele) opiekowały się młodszym rodzeństwem, a na podwórko wychodziły same. Wynikało to może z nieświadomości tego co może się stać, dziś kobiety (ale mężczyźni też) bardziej zwracają uwagę na zagrożenia. Dużą rolę w tym procesie odgrywało upowszechnienie Internetu.  Moje dzieciństwo przypadało na lata 90-te, tak więc z mojej perspektywy to, jak było jeszcze kilka lat temu jest niezwykle interesujące. W ogóle czasy PRL są ciekawe, bardzo lubię czytać jak się wtedy żyło, co robiło.  Miało to niewątpliwie swój klimat, dzieci miały własne tajemnice, chodziły swoimi drogami. Hm… Trzeba też powiedzieć, że niektóre były dość oryginalne. Często też  nie były to bezpieczne zabawy- cud że nie zdarzały się tragedie. Kolejną rzeczą, która mi się podobała jest okładka- nie  powiem, ma swój urok.
Książka bardzo mnie wciągnęła, a krótkie rozdziały, nie mające ze sobą związków, opisujących różne historie, wspomnienia sprawiły, że można było w każdej chwili oderwać się od niej- nie czułam „presji” aby przeczytać jeszcze kilka stron przed wyjściem/ snem bo „muszę, po prostu muszę” dowiedzieć się co się dalej stanie. W moim przypadku taka sytuacja ma miejsce często, nawet bardzo często ;).


piątek, 28 października 2011

"Matki, żony, czarownice"- Joanna Miszczuk



Autor: Joanna Miszczuk
Tytuł: Matki, żony, czarownice
Liczba stron: 496
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.

" Wszyscy chcą kochać,
choć nie przyznają się.
Tak pięknie jak w kinie,
jak we śnie.
Wszyscy chcą kochać
do utraty tchu,
zmysły postradać bezpowrotnie...
Choćby raz,
jeden jedyny raz”

Słowa tej piosenki Maryli Rodowicz przypomniały mi się podczas czytania tej książki. Jest to pozycja niezwykła, mało która ma taki klimat. To jedna z niewielu, która tak mnie zachwyciła, że gdy tylko miałam pół godzinki czasu- książka w dłoń i przenosiłam się w świat Joanny i jej rodziny. Oczyma wyobraźni widziałam też piękne rude włosy, które wraz z zielonymi oczami były ich znakiem rozpoznawczym rodziny naszej bohaterki.Można powiedzieć, że główną bohaterką jest Joanna. Dlaczego nie mówię, że jest? Ponieważ to co przeżywa Asia jest jakby kontynuacją losów jej rodziny. Żadna z nich nie była szczęśliwa w miłości, a przynajmniej nie tej pierwszej. Zdarzały się też sytuacje tragiczne, takie jak śmierć, która na zawsze rozłącza. To wspaniała opowieść o kobietach- każda z nich dostawała pierścień miłości i przebaczenia oraz DAR.  Wszystko to wiemy od Asi, w jej ręce trafiają pamiętniki, a sytuacja, w której bierze udział jest wprost nie do uwierzenia.  Nieprawdopodobnie wciągająca historia kobiet, przodkiń Joasi- choć wszystkie przeżyły nieszczęśliwą miłość , były nieszczęśliwe, ale silne i poradziły  sobie.Ważnym elementem był wspomniany przeze mnie pierścień miłości i przebaczenia- przetrwał całe wieki przechodząc z matki na córkę, nieważne w jakich stosunkach były, był najcenniejszą rodzinną pamiątką- mimo kłótni czy braku kontaktu i tak ostatecznie trafiał do córki, która zachowała go (choć mogła złamać przyrzeczenie.I choć trudno uwierzyć , a osobiście wydaje mi się też toniemożliwe ze względu na to, że dokumenty piśmiennicze z XV w. są swoistym zabytkiem i nie mogłyot tak trafić do rąk Joanny (chodzi o pamiętniki pisane w łacinie i francuskim).
Uważam, że książka jest bardzo ciekawa,  zresztą czytając opinie np. na forach natykam się na wielepochlebnych opinii o „Matkach, żonach, czarownicach”, a to oznacza, że nie tylko ja jestem niązachwycona.
                   


piątek, 14 października 2011

"Dziedzictwo"- Danielle Steel



Autor: Danielle Steel
Tytuł: Dziedzictwo
Liczba stron: 302
Wydawnictwo: Amber


Po ostatnich książkach autorki, które udało mi się przeczytać spodziewałam się romansu. No i w sumie romans był, ale jakoś wątek miłosny nie zwraca na siebie zbyt dużej uwagi czytelnika.
Bardzo zaciekawiło mnie za to poszukiwanie przodków przez główną bohaterkę.
Brigitte ma poukładane życie- chłopaka, z którym jest 6 lat, stabilną pracę. W pewnym momencie traci wszystko: ona myślała o zaręczynach i dziecku, a tymczasem Ted wyjeżdża, ale nie widzi jej u swojego boku, nie zamierza jej nawet zaproponować wyjazdu, rozstają się.
Początkowo załamana, powoli próbuje się zebrać w sobie, próbuje szukać pracy (bo oczywiście to prawo serii: jak się wali, to wszystko, bohaterka straciła pracę niedługo po rozstaniu). Przełomem jest prośba matki, która zbiera informacje o rodzinie i przodkach. Na początku Brigitte nie miała na to ochoty, ale w miarę upływu czasu wciąga ją ta praca, a najbardziej losy Wachiwi, Indianki, która trafiła do Paryża. Jej losy są magiczne, a sama Wachiwi dobrą, ale doświadczoną przez życie kobietą- najpierw zostaje porwana podczas najazdu na jej plemię, a potem musi uciekać gdyż z „białym człowiekiem”  zabiła wodza dla którego była prezentem. Życie nie szczędzi jej smutków- ma zostać żoną człowieka, który jej pomógł, niestety w czasie podróży statkiem do Paryża mężczyzna umiera.  W toku czytania nasuwają się dwa pytania: Jak sobie poradzi Wachiwi w obcym mieście i kulturze, której jeszcze nie zna? Co będzie z Brigitte, jak na jej życie wpłyną losy przodków?
Książka pokazuje, że warto, mimo iż jest to czasochłonne, prześledzić losy własnej rodziny. W obecnych czasach jest to łatwiejsze niż wcześniej bo korzystać możemy zarówno z tradycyjnych papierowych jak i elektronicznych źródeł.  Zawsze można odkryć coś niezwykłego. 
I jeszcze jedno, okładka sprawia dobre wrażenie, podoba mi się nawet.
Ogólnie rzecz biorąc książka jest ciekawa i na pewno sięgnę do innych, które napisała Danielle Steel, a wybór jest bardzo duży.