Tytuł: 500 graczy
Liczba stron: 420
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
To debiutancka powieść Matthew Quirk’a. Niewiele książek
wywołuje we mnie tak skrajne uczucia. Z początku czytałam ją z obojętnością, aby
szybciej skończyć i przejść do kolejnej lektury (do przeczytania czeka jeszcze
jakieś 60 książek!), potem robiło się coraz bardziej ciekawie, ale tylko przez
jakiś czas. Ogólnie rzecz biorąc- jak dla mnie autor dozował przyjemność,
niektóre książki od początku do końca trzymają w napięciu, a ta miała swoje
lepsze i gorsze momenty.
Z wyborem jednej czerwcowej propozycji wydawnictwa
Prószyński i S-ka miałam problem. Ostatecznie, jak widać padło na „500 graczy”,
a że w większości przypadków wystarczy m tytuł, abym się zdecydowała to wybrałam
właśnie tą. Bez czytania recenzji. Widać, popełniłam błąd, bo spodziewałam się
czegoś innego, związanego z komputerami. Bardzo, oj bardzo się przeliczyłam.
Książka opowiada o tajnikach pracy w korporacji, o tym, że często nic nie
dzieje się przypadkowo. Nasz główny bohater to nie kryształowa osoba, ale człowiek
z przeszłością. Mogłoby się wydawać, że z powodu dawnego życia będzie miał
problemy ze znalezieniem pracy. Nie, trzeba przyznać, że to mu tylko pomogło w
zatrudnieniu. Zajmuje się rozmowami z klientami oraz wyszukiwaniem na nich tzw.
haków, dzięki czemu firma uzyskuje to co chce. Mogłoby się też wydawać, że
skoro siedział w więzieniu, to nie chciałby tam wracać (a taką ewentualność
musi mieć na uwadze). Jednak to, czego się nauczył wcześniej, złodziejski fach
sprawia, że jest tylko coraz bardziej skuteczny w pozyskiwaniu informacji, których
się od niego żąda. Ale jednak potem wszystko się zmienia, sam Mike ma problem z
szefostwem. Nie jest on zbyt błahy- dotyczy działań firmy, sposobu
rozwiązywania problemów czy pozyskiwania pieniędzy. Dochodzi do tego, że musi
on uciekać aby chronić swoją rodzinę, ale na dłuższą metę tak nie można, to się
nie uda. Mike żyje też w przeświadczeniu, że został zdradzony przez jedną z
nielicznych osób, który jeszcze ufa. Czy tak było naprawdę?
Na bardzo wielki plus zasługuje okładka- nie dość, że
klimatyczna, to przyznam, że rzadko zdarza się tak przyjemna w dotyku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz